Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Historia mamuśki z maluszkami dzięki Waszemu wsparciu finansowemu i pracy wolontariuszy zakończyła się sczzęśliwe. Mama Zosia oraz jej dzieciaczki - Armani, Miu Miu, Valentino, Manolo, Gaba i Kenzo wszyscy są zdrowi i znaleźli kochające domy :)
Dziękujemy!!
Mama Zosia po zakończonym leczeniu zamieszkała ze swoją tymczasowa opiekunką Moniką na zawsze :)
I znów przytrafiła nam się historia, która udowadnia, że bezduszność i okrucieństwo wobec zwierząt nie ma końca...
W upalne popołudnie przed jedną ze współpracujących z nami klinik weterynaryjnych znaleźliśmy odrutowany i zaklejony taśmą transporter. I cóż zastaliśmy w środku? Łatwo się domyśleć, że nie stał pusty.
W środku siedziała kocia mama z sześcioma kotkami - kotka młodziutka, przyjaźnie nastawiona do ludzi, maluchy dwutygodniowe z dopiero co otwartymi oczkami. Decyzja była trudna (bo doskwiera nam permanentny brak miejsca, a takich brzdąców mamy już w fundacji znacznie więcej). Wyjścia jednak były tylko dwa - albo my albo schronisko. Zdecydowaliśmy, że zostaną pod nasza opieką.
Wnieśliśmy transporter do kliniki. To co jednak zobaczyliśmy w gabinecie zmroziło nam krew w żyłach. Ktoś pozbył się kotki z maluchami wiedząc, że zwierzę cierpi i potrzebuje natychmiastowej interwencji lekarza. Wokół jednego sutka kotka ma ogromną ranę z martwiczymi zmianami. Lekarze długo zastanawiali się jakie leczenie podjąć. Najlepszym rozwiązaniem dla Zosi (bo takie imię otrzymała od pana doktora) byłaby natychmiastowa operacja i całkowite usunięcie listwy mlecznej. A jeśli nie natychmiastowa operacja to silny antybiotyk.
Co wtedy z maluchami? Pozostawienie kociąt z matką i zostawienie zmiany bez żadnej ingerencji, to zagrożenie życia dla matki i zdrowia maluchów, które i tak już od jakiegoś czasu piją zatruty pokarm matki. Każde rozwiązanie jest dla nich niekorzystne.
Postanowiliśmy jednak zawalczyć o całą rodzinkę. Zosia dostała na początek delikatny antybiotyk, który nie ma dużego wpływu na pokarm, a sutek został zabezpieczony przed ssaniem przez maluchy. Mamy nadzieję, że to rozwiązanie pozwoli dotrwać do czasu, gdy kociaki będą samodzielnie jadły. Ale na dzień dzisiejszy musimy dokarmiać je butelką z mieszanką mlekozastępczą, żeby jak najmocniej odciążyć kotkę. Po zakończeniu karmienia zostanie przeprowadzony zabieg mastektomii, oraz usunięcie zmiany martwiczej z całą otoczką.
Wszyscy nasi wolontariusze są postawieni w stan gotowości. Pracy przy tak małych oseskach jest co niemiara, a i Zosia potrzebuje szczególnej opieki. Zaraz po ogromie pracy, drugą stroną medalu są koszty całego przedsięwzięcia. Pobyt w szpitalu weterynaryjnym, leki, sterylne opatrunki, suplementy, specjalistyczna karma i mleko dla kociąt generują duże kwoty. A potem jeszcze zabieg chirurgiczny, odrobaczenia, szczepienia… To w sumie generuje naprawdę olbrzymią kwotę.
My damy z siebie wszystko. Mamy zdeterminowanych wolontariuszy. Zrobimy wszystko, by mama maluszków wyzdrowiała, a oseski by przeżyły ten najtrudniejszy dla siebie okres i wyrosły na wesołe, rozbrykane maluszki. Was prosimy o wsparcie finansowe! Nigdy nas nie zawiedliście i tym razem liczymy, że swoimi wpłatami umożliwicie nam działanie i ratowanie kocich istnień!
Ładuję...