Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nasz telefon adopcyjny praktycznie nie przestaje dzwonić. Za każdym razem odbieramy i próbujemy za wszelką cenę pomóc. Tak też było z Jurkiem. Pewnego dnia zadzwonił telefon: „Proszę pani, na Jarotach jest chory kot, przy którym siedzę, a on umiera i muchy po nim chodzą. Pan ze schroniska powiedział, że mogę go przywieźć, ale ja boję się go dotknąć. On tak leży i wstaje i się znowu przewraca ....” Nie zastanawiając się ani chwili poprosiliśmy o adres i pojechaliśmy na miejsce.
Po przyjeździe okazało się, że to wolnożyjący kot karmiony przez jednego z mieszkańców osiedla. Kocur w stanie agonalnym został zabrany przez nas do przychodni weterynaryjnej, gdzie w trybie pilnym zbadano go i zaordynowano leki. Okazało się, że Jurek, bo takie imię właśnie otrzymał ten około pięcioletni kocurek, jest bardzo odwodniony, ma ostry stan zapalny przyzębia, chore nerki, koci katar, świerzb i kilka innych przypadłości. Postanowiliśmy go ratować, mając nadzieję, że sam Jurek pozwoli sobie pomóc.
Pan, który go dokarmiał, dał mu dom, a my zajęliśmy się leczeniem. Jurkowi usunięto wszystkie zęby i wyleczono stan zapalny dziąseł, przy okazji również wykastrowano. Pan Leon jest starszym człowiekiem, którego nie stać na opiekę nad tak chorym zwierzęciem, dlatego też nadal zajmujemy się Jurkiem. Wozimy go do weterynarza, leczymy, dostarczamy odpowiednią karmę i żwirek.
Obecnie kocurek ma się całkiem dobrze, dochodzi do zdrowia pod troskliwą opieką pana Leona. Praktycznie ostatnim śladem wszystkich zabiegów, którym został poddany, jest bardzo duża faktura, z której płatnością niestety zalegamy. Gdybyśmy nie wierzyli w moc ludzkich serc, nasze stowarzyszenie nie mogłoby istnieć. Dlatego prosimy Was, ludzi o wielkich sercach, o pomoc w uregulowaniu faktury za dotychczasowe leczenie Jurka. Pomóżcie nam, żebyśmy mogli dalej działać i robić to, co umiemy najlepiej – ratować kocie istnienia.
Ładuję...