Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, dzięki waszej pomocy udało się wygrać walkę o życie kociaków! Dzięki waszej pomocy opłaciliśmy wszystkie zaległe faktury! Pewnie wam to już mówiliśmy, ale powtórzymy: Jesteście Niesamowici!!
Beza także znalazła nowy dom. Pod nasza opieką nadal przebywa kocurek Martin. A może Martin skradnie właśnie twoje serce?
Naszych maluchów nie ominęła śmiertelnie niebezpieczna choroba - panleukopenia. Na szczęście wszystkie wygrały walkę o życie. Wszystkie też przeszły pełną profilaktykę (odrobaczenia, szczepienie). Wafelek znalazł nowy, kochający dom. Martin i Beza wciąż czekają na swojego człowieka.
My w ich imieniu ten kolejny raz prosimy o finansowe wsparcie - leczenie i walka o życie bardzo dużo nas kosztowały. Dorzucicie cegiełkę dla maluchów?
Byłoby zbyt pięknie, gdyby przyjęcie letniego miotu kotów skończyło się tylko na opiece weterynaryjnej związanej z odrobaczeniem, odpchleniem, szczepieniami, badaniami profilaktycznymi.
Niestety po odrobaczenieu okazało się, że kociaki są tak zarobaczone, że do dziś walczymy z pasożytami i ich następstwem ( z dusznościami, z uporczywą biegunką).
Kotki są cały czas pod opieką lekarzy. Karta w załączniku.
Ta historia zaczyna się jak wiele podobnych opowieści o kotach niczyich… W małej miejscowości koło Łańcuta, do ogrodu jednego z domów przybłąkała się kotka. Czy się zgubiła? Czy została porzucona? Tego nie wie nikt…
Miała jednak wiele szczęścia, bo stanęła u progu właściwych drzwi. W domu, przed którym się pojawiła mieszka kobieta, która jako jedna z niewielu w okolicy nie jest obojętna na koci los. Kiedy tylko zorientowała się, że ma w ogrodzie dziką lokatorkę postanowiła działać natychmiast.
Mimo że kotka przybłęda była nieufna, kobiecie udało się ją złapać i na własny koszt wykastrować. Ponieważ kicia okazała się dość nieokiełznana, raczej stroniąca od dotyku ludzkiej dłoni, kobieta postanowiła wypuścić ją w swoim ogrodzie, gdzie stale dokarmia kilka okolicznych „kotów niczyich”, którym przed laty pomogła tak, jak teraz „tej nowej”.
Kotka regularnie pojawiała się u kobiety i wydawało się, że w tej historii nic już więcej nie może zaskoczyć. Możecie sobie więc wyobrazić, jakie było jej zdziwienie, kiedy po około 2 tygodniach po kastracji kicia przyprowadziła do ogrodu trójkę swoich już odchowanych kociąt! Co więcej, kocięta w przeciwieństwie do swojej mamy wcale nie stroniły od człowieka. Musiały więc mieć już z nim kontakt, być głaskane i przytulane. Gdzie kocia mama ukrywała je do tej pory? Może mieszkała od zawsze w dalszym sąsiedztwie? Niestety nikt z sąsiadów bliższych i dalszych nie przyznał się ani do kotki, ani do maluchów. Kobieta nie miała możliwości, by zaopiekować się całą kocią gromadą. Chciała znaleźć maluszkom nowe domy, ale takie domy naprawdę; gdzie koty nie będą służyły za maszyny do łapania myszy, gdzie ktoś zadba o kastrację, by nie mnożyły cierpienia, gdzie będą kochane i zaopiekowane. Na myśl nie przychodziło jej nic innego, jak poprosić o pomoc naszą fundację.
Kobieta była dobrze znana naszym wolontariuszom, w ciągu ostatnich lat wspólnie przeprowadziliśmy kilka akcji ratowania kotów. Nie mogliśmy odmówić i tym razem, choć w chwili zgłoszenia nie mieliśmy miejsca, by przyjąć maluchy. Kobieta zabezpieczyła awaryjnie kociaki, a w świat poszło ogłoszenie, że szukają domu, choćby tymczasowego. Niestety ogłoszenie przeszło bez echa między wieloma innymi podobnymi, które zalewają Internet w ostatnim czasie… Na szczęście kilka dni później zwolniło się miejsce, a nasza wolontariuszka zgodziła się przyjąć maluchy na miejsce tych, które właśnie rozjechały się do nowych domów.
Przed przyjazdem do domu tymczasowego malce przeszły przegląd weterynaryjny. Lekarz ocenił stan zdrowia kociaków jako dobry, nie mają objawów żadnej poważnej choroby. Mają za to typowe „objawy kociej bezdomności”. Kociaki wymagają porządnego odrobaczenia i odpchlenia. Już po pierwszej dawce preparatu na robaki pojawiła się uporczywa biegunka, a robactwo wszelkiej maści wychodziło z kociąt przez kilka dni.
Niestety lekarze musieli wkroczyć z antybiotykiem i lekami przeciwbiegunkowymi. Musimy zadbać także o prawidłowe żywienie, niezbędne dla rozwoju naszych szkrabów. Dalej możemy mieć tylko nadzieję, że po drodze nie wydarzy się nic złego, a po gruntownej profilaktyce przeciw pasożytniczej przyjdzie czas na szczepienia i poszukiwania nowych domów.
Ogromną nadzieję mają także Wafel, Martin i Beza. Nadzieję nie tylko na to, że odmieni się ich los, ale także na grosik do ich kociej skarbonki. Maluszki bardzo proszą o pomoc w sfinansowaniu profilaktyki, jedzonka i żwirku.
Ładuję...