Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Amorek przepięknie dziękuje Wam za pomoc, bez Was by się nie udało :)
Kocurek rozgląda się za swoim nowym domkiem :)
Jak ktoś Wam kiedyś powie, że ładne kotki, takie w typie jakiejś rasy, mają lepsze życie, bo ludzie chętnie biorą je do domów - nie wierzcie w to. Często wcale nie mają lepszego życia. Ba, mają gorsze. Gdybym był zwykłym kotkiem, to pewnie zabrałby mnie do domu dawno temu ktoś fajny, kto by mnie kochał za to, jaki jestem. Nie po to, żeby na mnie zarabiać pieniążki.
I pewnie jakbym się gorzej poczuł, to by mnie leczono u lekarza dla kotków, a nie wyrzucono na ulicę. Nie jestem żadnym tam rasowym kotkiem, mam po prostu dłuższe futerko, jestem duży, ale to tyle. Mruczę, miauczę tak jak każdy inny kotek. I chciałbym mieć domek, jak każdy kotek, bo ja bardzo kocham ludzi. Mimo że jestem taki duży, to jestem delikatnym kotkiem. Jak zmarznę, mam katar i kaszel, jak zjem coś nieświeżego, boli mnie brzuszek. Tam, gdzie byłem, mieli ze mną za dużo problemów i pewnie dlatego zdecydowali się zwieźć mnie samochodem i zwyczajnie zostawić przy drodze kilka ulic dalej.
Wiedziałem, że kiedyś to się stanie, starsze kotki były zabierane w transporter i nigdy nie wracały, tylko ja myślałem, że mam jeszcze dużo czasu, bo ja młodziutki jestem. Siedziałem na poboczu i płakałem. Nie umiem sobie znaleźć niczego do jedzenia, nie wiem nawet jak się schować przed słońcem. Drugiego dnia naprawdę bardzo się już bałem, że tutaj umrę. Mijało mnie mnóstwo samochodów, ale nikt się nie zatrzymał. Nie wiem, czy nie chciał, czy mnie po prostu nie widział. W końcu zobaczyły mnie bardzo miłe Panie i zabrały do auta. Te Panie nie mogły mnie zatrzymać, ale znalazły ciocie i ciocie mnie przyjęły.
Kiedy przyjechałem do lecznicy dla kotków, ciocie nie wiedziały, czy mnie najpierw karmić, czy poić, czy golić moje futerko. Głupio mi, ale byłem bardzo brudny i brzydko pachniałem. Ciocie mi powiedziały, że jak tylko będę już zupełnie zdrowy, to poszukamy mi domku. Na razie jestem bardzo chudziutki, słaby i mam gorączkę. Muszę spędzić trochę czasu w lecznicy dla kotków. Wiecie, ja o fajnym domku, takim, który mnie pokocha marzę odkąd byłem kociątkiem, to ja sobie myślę, że chwilkę na ten domek mogę poczekać. Chciałem Was poprosić o pomoc, bo moje mieszkanie w lecznicy jest drogie, a ciocie nie mają tyle pieniążków, może, jeśli możecie, to byście mi pomogli…
Nazwaliśmy go Amorek. Każdy, kto go pozna, wie dlaczego. Amorek kocha. Kocha drapanie po pyszczku, kocha jeść, kocha, kiedy się do niego mówi, cokolwiek mówi, byle na niego patrzeć. To kocurek, który całkowicie się angażuje w kontakt z człowiekiem, doprasza się o uwagę. Wiemy, że w niedalekiej okolicy od miejsca znalezienia Amorka działa pseudohodowla, ale nikomu na razie nie udało się zdobyć dokładnego adresu…
Nie wiemy, jaką rasę miało udawać potomstwo Amorka, ale pewnie kilka długowłosych, w zależności od zapotrzebowania na rynku. Kocurek jest naprawdę zaniedbany – zdecydowanie za chudy, ma świerzb w uszkach, pchły, a futro w koszmarnym stanie. Musimy go odrobaczyć, odpchlić, zrobić mu badania na choroby zakaźne, zaszczepić i wykastrować. Amorek musi też spędzić dwa tygodnie w lecznicy, bo tyle czasu przygotowanie kocurka do zamieszkania z innymi kotkami zajmie.
Naprawdę jest nam strasznie ciężko finansowo, nie mamy żadnych oszczędności, udało nam się opłacić strzyżenie i pierwsze odrobaczenia Amorka, ale wiemy już że będą konieczne kolejne odrobaczenia, bo chwilę po podaniu leku kocurek zwrócił robaczki… Błagamy Was o pomoc dla tego pociesznego pieszczocha, pomóżcie nam dać mu szansę na normalne życie.
Ładuję...