Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bamboszek jest już zupełnie zdrowy, dzięki Waszej pomocy :) Kocurek rozgląda się za swoim wymarzonym domkiem :)
Miałem dom, jeszcze kilka dni temu byłem czyjś. Przestałem się jednak moim ludziom podobać i uznali, że skoro jestem kotkiem, to sobie spokojnie poradzę na ulicy, mimo że nigdy wcześniej na ulicy nie byłem. Pierwsze dwa dni siedziałem schowany pod kontenerem na śmieci i bałem się ruszyć, wiecie, ja nie należę do przesadnie odważnych kotków, bałem się wszystkiego – i innych kotków i piesków i obcych ludzi.
Po dwóch dniach jednak poczułem, że ja naprawdę muszę, ale to muszę coś zjeść, cokolwiek. Wyszedłem więc powoli i zacząłem węszyć, ale nie wyczułem żadnego jedzenia, chodziłem, szukałem i jedyne co znalazłem to pusty plastikowy pojemnik, w którym chyba jeszcze niedawno było coś dobrego. Kilka razy podczas tych moich poszukiwań spotkałem dzikie kotki, ale one tylko na mnie syczały i pokazywały mi ząbki.
Nie wiem skąd, ale jakoś wiedziałem, że ten pusty pojemnik jest ważny, bo w pobliżu tych dzikich kotów było najwięcej. Postanowiłem schować się pod samochodem i poczekać, wiedziałem, że sam nie złapię niczego do jedzenia. Potwornie zmarzłem tej nocy, rano lewo czułem łapki, ale mój wysiłek się opłacił, zobaczyłem, jak jakaś Pani podchodzi i wrzuca do pojemnika cudownie pachnące jedzonko.
Pobiegłem ile sił w zmarzniętych łapkach, złapałem w pyszczek jeden kęs, połknąłem bez gryzienia i złapałem szybko drugi. Wtedy poczułem potworny ból i zrozumiałem, dlaczego tylko ja jem z tego pudełka, dlaczego inne kotki nie podeszły. W pobliżu był piesek, który widocznie tylko czekał, aż jakiś kotek do jedzonka pojedzie, Pani, która jedzonko nakładała też, tak jak ja go nie zobaczyła. Piesek złapał mnie za szyję i podrzucił do góry, warcząc przy tym potwornie. Jestem pewien, że by mnie po prostu zagryzł gdyby go ta Pani nie przepędziła.
Usiadłem na ziemi i cały się trząsłem i zimna i ze strachu, spojrzałem na Panią i zacząłem miauczeć, sam się dziwiąc, jak rozpaczliwie brzmię. Zupełnie jej nie znałem, ale chyba czułem, że mi pomoże. I pomogła, zabrała mnie do samochodu i zawiozła do lecznicy dla kotków. I tak trafiłem do cioć. Ciocie mówią, że jestem tak słodki, że na pewno szybko znajdę domek, ale ja nie wiem, czy w to wierzę, w końcu gdybym był fajny, to by mnie ludzie nie wyrzucili…
Nazwaliśmy go Bamboszek. Jest niesamowicie słodkim, ufnym stworzeniem, przez cały czas opatrywania rany, ugniatał nas łapkami, mruczał z całych sił i starał się ocierać o nas bolącą główką. Na szczęście piesek złapał go tylko raz i na szczęście nie trafił zębem w oczko, acz był naprawdę blisko. Bamboszek jest młody i zakładamy, że powodem jego porzucenia był brak kastracji, pewnie ludzie odkryli, że niekastrowany kocurek nie pachnie byt ładnie. Biedaczek musi przez jakieś 14 dni, do czasu zagojenia ran dostawać antybiotyk i cały ten czas na pewno spędzi w lecznicy, musimy go też odrobaczyć, odpchlić, przebadać na choroby zakaźne, wykastrować i zaszczepić.
Wierzymy, że tak urocze stworzenie szybko kogoś w sobie rozkocha, ale najpierw musi być gotowy do adopcji. Jesteśmy bez grosza, ale jak mogliśmy odmówić pomocy zapłakanemu kotkowi z opuchniętym oczkiem, któremu z policzków kapała krew. Błagamy Was, pomóżcie nam pomóc Bamboszkowi…
Ładuję...