Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przez całe swoje nastoletnie życie byłem kochany, przytulany, głaskany i miałem dom. Wiecie jak to jest, macie rodziny, kochacie kogoś i ktoś kocha Was, macie domy w których są Wasze rzeczy, Wasze łóżka, macie, które jest Wasze. Co byście poczuli gdybyście wszystko z dnia na dzień stracili?... Siedziałem zwinięty w kulkę na klatce schodowej i tak naprawdę chyba czekałem na śmierć. Było mi już wszystko jedno, czułem się tak potworne źle, że nie miałem żadnej nadziei, że może być lepiej. Nawet się nie bałem, chciałem tylko, żeby się to wszystko skończyło, cierpiałem już od tak długiego czasu, że nie wierzyłem, że może być inaczej, lepiej. Sam nie wiem czy przeżyłbym kolejny dzień gdyby nie znalazła mnie miła pani i poprosiła cioć o pomoc dla mnie. Spokojnie dałem się wziąć na ręce i zabrać do szpitala dla kotków, wtedy jeszcze nie widziałem, że spędzę w szpitalu kilka tygodni… Ciocie obiecały, że postarają się mnie wyleczyć i poszukają dla mnie domku, który zechce pokochać kociego dziadziusia. Nie wiem czy to w ogóle możliwe…
Borysek, bo tak ma kocurek na imię od zawsze, siedział skulony na klatce schodowej i patrzył tępo przed siebie. Jest puchatym kotkiem, w typie Neva Maquarade i na początku nie widzieliśmy w jak złym jest stanie. Dopiero w lecznicy, kiedy wyjęliśmy biedaka z transportera okazało, że tak naprawdę większość masy ciała to futro, a sam kot to kości pociągnięte skórą. Kocurek jego wielkości powinien ważyć około 7 kg, a Borysek waży 2,5 kg… Całe futerko od razu trzeba było zgolić, bo stanowiło jeden ogromny kołtun a skóra pod spodem była odparzona. O dziwo kocurek ma czip i jest on nawet zarejestrowany, ale numer jest nieaktywny a pod wskazanym adresem nikt się do Boryska nie przyznał, twierdząc, że to zapewne podopieczny osób, które już tam nie mieszkają. I faktycznie wersja jest prawdopodobna.
Po badaniach krwi okazało się co jest głównym powodem stanu Boryska, dziadziuś choruje na tarczycę i wszystko wskazuje na to, że od dawna nie brał leków, albo nie brał ich nigdy. Ogromny problem z tarczycą wpływa też na serce więc kocurka czekają kontrole kardiologiczne. Zanim będzie mógł opuścić szpital musi mieć chociaż trochę ustabilizowany stan zdrowia, czekają go badania u kardiologa, na pewno kilka badań krwi, żeby ocenić postępy wysycenia leków i ocenić czy leczy się wątroba. Borysek na szczęście prawie od początku ma wilczy apetyt, ale póki leki nie zaczną działać nie za bardzo przybiera na wadze. Koszty leczenia, badań i pobytu przez ponad 3 tygodnie kocurka w szpitalu są ogromne, nie można go było jednak zostawić bez pomocy. Naprawdę mamy nadzieję, że po ustabilizowaniu stanu Borysek spędzi starość w domu gdzie będzie kochany i otoczony opieką. Błagamy Was o wsparcie, bez Waszej pomocy nie damy rady…
Ładuję...