Cacuś wszedł na teren azylu i za nic nie chciał go opuścić. Kocurek zbiera na leczenie i przygotowanie do adopcji

Zbiórka zakończona
Wsparło 28 osób
1 220 zł (101,66%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 15 Grudnia 2021

Zakończenie: 25 Grudnia 2021

Godzina: 01:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

I tak radziłem sobie w życiu dużo lepiej niż inne kotki, które kiedykolwiek znałem. Przede wszystkim skończyłem już jakiś czas temu roczek i nadal żyję, a to tutaj wcale nie jest takie normalne. Tutaj kotki, które mają więcej niż 2 latka, to już są nazywane starymi. Udało mi się przetrwać, bo powiem Wam, że ze mnie sprytny kotek jest, potrafię wywęszyć jedzenie nawet z daleka, bo u nas głód to jest chyba największy problem.

No i choroby. Jak kotek na coś zachoruje to musi radzić sobie sam. Mnie na przykład boli brzuszek odkąd pamiętam, jednego dnia bardziej innego mniej, ale w sumie boli cały czas. Nie przyszedłem jednak do cioć po pomoc, bo nawet nie pomyślałem, że ktoś mi może pomóc, przyszedłem się najeść. Wywęszyłem, że tutaj jest całkiem sporo jedzenia, czułem też że mieszkają tu kotki, więc pewnie nikt mnie nie przepędzi. Zakradłem się i przez siatkę oglądałem chodzące po terenie kotki, normalnie dwa razy grubsze niż ja. Jejku, skoro one taki duże to ile one muszą jeść… Próbowałem jakoś wejść za tą siatkę, ale mi nie szło, obszedłem cały teren wokoło i nie znalazłem żadnej szparki przez którą bym mógł się przecisnąć.

A jedzonko tak pachniało, tak mnie wabiło… Usiadłem zrezygnowany pod ścianą budynku i zastanawiałem się co zrobić. Tak siedzącego znalazła mnie ciocia. Dałem się od razu pogłaskać i od razu dostałem miseczkę z jedzonkiem. Tak jadłem, że mało się nie zakrztusiłem. Po opróżnieniu miseczki odmówiłem pójścia gdziekolwiek indziej, ułożyłem się koło schodów do snu i zamierzałem spędzić tam nie tylko tę noc, ale resztę mojego życia. Ciocie jak mnie tak śpiącego zobaczyły to zabrały mnie do środka. Ile wrażeń… Wiecie, że w budynku to jest ciepło i łapki nie marzną jak się chodzi? Tam, w środku to normalnie cały czas lato jest. Ciocie mówią, że skoro tak mi zależy to nie muszę wracać na dwór, że pojadę jutro do lekarza dla kotków i będziemy szukać dla mnie prawdziwego domku. Nie do końca rozumiem, ale to chyba oznacza, że ja będę miał już zawsze co jeść i nie będę już marzł, tak?

Nazwaliśmy go Cacek, jest młodym, wesołym, bardzo miziastym kocurkiem. Znaleźliśmy go siedzącego tak po prostu siedzącego przy ścianie naszego azylu. Nie wyglądał na wystraszonego, tylko na zziębniętego i zrezygnowanego. Czasem przychodzą do nas na jedzenie koty z okolicznej wsi, ale zawsze po nakarmieniu wracają do siebie gdziekolwiek by to „do siebie” nie było. Cacuś jednak po posiłku nigdzie sobie nie poszedł, zjadł i ułożył się na ziemi, koło schodów do snu. No nie mogliśmy to tak zostawić. Zabraliśmy kocurka do środka, ulokowaliśmy w łazience i jutro pojedzie pierwszym transportem do Warszawy, do lecznicy. Nie wygląda na poważnie chorego, jest jednak zdecydowanie za chudy, ma biegunkę i widać, że boli go brzuszek. Przed Cacusiem 2 tygodniowy pobyt w lecznicy, odrobaczenie, badanie kupki, odpchlenie, kastracja i badania w kierunku chorób zakaźnych.

Nie przyjmujemy nowych podopiecznych, bo nie mamy już ani grosza, ale jemu, znalezionemu praktycznie w drzwiach naszego azylu nie mogliśmy odmówić i zostawić do na mrozie. Błagamy Was o pomoc, naprawdę sami nie mamy jak pomóc Cacusiowi…

Pomogli

Ładuję...

Organizator
4 aktualne zbiórki
930 zakończonych zbiórek
Wsparło 28 osób
1 220 zł (101,66%)
Adopcje