Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki Wam udało nam się pomoc kocurkowi :) Chomiczek nadal czeka na dom...
Chciałbym, żeby to się nigdy nie wydarzyło, żebym od początku, od maleńkiego kociaczka trafił do domku, w którym byłbym na zawsze. Przeżyłem, ale powiem Wam szczerze, że czasami to było blisko…
Przesiedziałem na ulicy kilka miesięcy i jako całkowicie domowy kot zupełnie nie potrafiłem się ani schować przed zimnem, ani znaleźć jedzenia. Jak mi ludzie czegoś nie rzucili, to nie jadłem, długo uczyłem się wygrzebywać resztki ze śmietników, a i nie wszystko, co znalazłem i zjadłem do jedzenia się nadawało. Czasem po jednym posiłku przez kilka dni bolał mnie brzuszek. Nie umiem nic upolować, nawet nie jestem pewny, jak się do takiego polowania zabrać. Nie mam pojęcia, dlaczego straciłem dom, wiele nocy myślałem o tym, co mogłem zrobić źle i nic a nic mi nie przychodzi do głowy.
A jednak pewnego dnia ot tak trafiłem na ulicę i miałem odtąd żyć tak jak żyją kotki dzikie. Słyszałem o tym, że ludzie myślą, że my, kotki sobie zawsze poradzimy, że koty żyły na dworze od zawsze i jakoś to było. Wiecie, ja to wcale nie mówię, że nie, tylko ich mamy, dzikie kotki uczyły je szukać schronienia i jedzenia, polować i unikać problemów, a mnie mama nauczyła jak wybrać najlepszą część łóżka do spania, jak kręcić ósemki koło nóg, kiedy chcę jeść i jak się bawić sztuczną myszką. Ja to byłem przekonany, że te nasze myszki do zabawy to jedyne, jakie są na świecie, w życiu bym nie pomyślał, że takie żywe też są.
Nauczony jedynego sposobu zdobywania jedzenia żebrałem codziennie o jakieś odpadki u ludzi wdzięcząc się, płacząc i ocierając o nogi, trwało to kilka miesięcy, aż pewnego dnia potkałem miłą Panią, która nie tylko dała mi jeść, ale też zabrała do pudełka dla kotków i zaniosła do cioć. Podobno miałem szczęście, że przez ten czas nie trafiłem na kogoś kto by bardzo kotków nie lubił i nie stała mi się żadna krzywda. Ciocie mówią, że poszukamy dla mnie domku u fajnych ludzi, którzy mnie nigdy nie porzucą, ale najpierw muszę chwilę tutaj w lecznicy pobyć.
Nazwaliśmy go Chomiczek. Wiem, że imię stosunkowo mało kocie, ale naprawdę jak byście go zobaczyli, kiedy siada i pakuje do pysia praktycznie całą miskę jedzenia na raz to pierwsze skojarzenie, jakie byście mieli. Poza tym jest słodki, za grosz nie wykazuje sprytu i zdecydowanie jest leniuszkiem, no taki Chomiczek :) Nie wiemy co się stało, że kocurek trafił na ulicę, podobno ktoś widział go już zimą albo wczesną wiosną, tylko wtedy był dwa razy grubszy. Ewidentnie powinien dużo więcej ważyć, zakładany, że powodem niedowagi jest to, że nie jadł tyle ile powinien, żeby mieć pewność, musimy mu jednak zrobić badania. Przed adopcją Chomiczek musi zostać odrobaczony, zaszczepiony, wykastrowany i musimy my wyczyścić ząbki i oczywiście zapłacić za cały jego pobyt w lecznicy.
Udało nam się zapłacić za odpchlenie i za pierwsza noc w lecznicy, na więcej naprawdę nie mamy. Błagamy Was o pomoc dla kocurka Chomiczka…
Ładuję...