Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przepięknie Wam dziękujemy, gdyby nie Wy nie udało by się pomóc kocurkowi...
Marley już po szczepieniu, kastracji i operacji usunięciu śrutów z brzuszka znalazł nowy dom :)
Niestety okazało się, że na brzuszku Marley,a tkwią dwa śruty :( Ktoś do niego strzelał albo jak biedak siedział gdzieś wyżej - w co niestety wątpimy, bo to niskopodłogowy leń albo ktoś strzelił jak kotek pokazywał brzuszek do miziania...
Musimy zwiększyć o 220 zł kwotę zbiórki, żeby pokryć koszty usunięcia dwóch śrutów i wykonania zdjęć rtg :(
Kotki często mówią, że ktoś już ich w domu nie chciał, bo przestały się podobać. No to mnie to nie dotyczy. Ja trafiłem do ludzi, którzy mnie zostawili na ulicy tylko i wyłącznie dlatego, że się im podobałem. Byłem kupiony jako ozdoba i póki to było wygodne, byłem ozdobą. Nie wiem, może faktycznie są na świecie kotki, którym to nie przeszkadza.
Wiem, że są nawet oswojone kotki, które nie lubią głaskania czy przytulania, ja od zawsze uwielbiałem kontakt z ludźmi. Marzyłem o tym, żeby siedzieć na kolanach, łasić się, być noszonym na rękach, ale częściej mnie dotykali obcy ludzie niż ci, u których mieszkałem. Mówili, że dużo kosztowałem, to mnie pilnowali, żebym sobie nigdzie nie poszedł i żeby mnie ktoś nie zabrał, ale ja starałem się wyjść i pójść gdzieś na ulicę, bo tam chodzili ludzie i jak się ich poprosi, to głaskali.
Tak żyłem prawie rok. A potem ludzie, których byłem własnością, spakowali się i wyjechali. Zabranie mnie ze sobą było chyba za dużym problemem, bo ot tak postawili mnie na ulicy, wsiedli do auta i więcej ich nie widziałem. Od teraz największym problemem stało się znalezienie miejsca do spania, byłem przyzwyczajony do dachu nad głową, nigdy nie marzłem ani nie mokłem. Dość szybko znalazłem miejsce, gdzie mogłem się najeść, taka miła Pani dawała jedzonko okolicznym kotkom i ja korzystałem. Zajęło sporo czasu, zanim ta Pani zorientowała się, że ja nie mam domu, przychodziłem coraz brudniejszy i prosiłem pod oknami, żeby choć na trochę wpuścić mnie do środka. Kiedy Pani w końcu była pewna, że ja swojego domku nie mam, zabrała mnie do cioć.
Ciocie mówią, że taki śliczny i miły kotek jak ja znajdzie dobry domek, ale zanim ja domku będę mógł poszukać, muszą dużo jakichś rzeczy przy mnie zrobić. Tylko ja wiem, że ciocie nie mają tyle pieniążków, ja też nie mam, przecież tylko kotkiem jestem. Bardzo głupio jest ten świat ludzi zrobiony, ci, którzy mnie kupili, tyle razy mówi, jaki to ja drogi byłem a teraz ja i ciocie musimy prosić o pieniążki, żebym mógł domku poszukać…
Marley’a przywiozła do nas Pani, która od jakiegoś roku go dokarmiała, znała go od dawna i na początku myślała, że kocurek wpada tylko na jedzenie, bo tak lubi, że ma swój dom gdzie może się wyspać i nie marznie ani nie moknie. Po wielu miesiącach dopiero okazało się, że Marley nocuje w komórce na niezabudowanym terenie. Zrozumiała też wtedy, dlaczego tak bardzo płakał przy drzwiach i oknach, prosząc o wpuszczenie do środka… Kocurek mieszkał na osiedlu, o którym pewnie każdy z nas powiedziałby, że żyją dam osoby zamożne, ozdobą jednej z tamtejszych rodzin miał być kotek w typie snowshoe. I był, póki to ludziom pasowało. Tak naprawdę uroda była przekleństwem Marley’a, dlatego kupili go ludzie, którzy traktowali go jak przedmiot o określonej wartości, dlatego też inni mieszkańcy nie podejrzewali, że maluch żyje na ulicy.
Będziemy szukać miziakowi domu, dołożymy starań, żeby tym razem był to dom, który go pokocha ze względu na jego, naprawdę ujmujący, charakter. Marley ludzi kocha, przytula się, mruczy, nadstawia główkę do głaskania, bez problemu daje się nosić na rękach, zagaduje, ot, taki duży, misiowaty słodziak. Zanim jednak Marley będzie szukał domku, musi się przebadać, odpchlić, porządnie odrobaczyć, bo już wiemy, że gości wewnątrz ma dużo i to niezbyt miłych, wykastrować i trochę gardło podleczyć. W lecznicy spędzi mniej więcej trzy tygodnie. Jesteśmy bez gorsza, tak zupełnie. Zapłaciliśmy za pierwszą dobę pobytu kocurka w lecznicy i naprawdę, ale to naprawdę nie mamy więcej funduszy. Błagamy Was o pomoc dla tego słodkiego kotka, który tyle w życiu wycierpiał…
Ładuję...