Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przepięknie Wam dziękujemy za pomoc w opłaceniu leczenia kocurka Marsika, bez Was by się nigdy nie udało.
Marsik nadal walczy z chorobą, wciaż prosimy Was o mocne kciuki...
Dlaczego wszystko jest takie krzywe? Staram się, jak mogę wyprostować główkę, ale nie jestem w stanie. Staram się iść równo, ale nie daję rady, co jakiś czas upadam na bok. W sumie to i tak lepiej niż było jakiś czas temu. Wtedy potwornie bolało mnie uszko, nie mogłem spać, nie chciałem jeść.
Mój człowiek miał jednak rację jak mówił, że nie trzeba mnie leczyć, że samo mi przejdzie. No i przeszło, już mnie tak bardzo nie boli, tylko tak dziwnie chodzę. Chyba to moje chodzenie przeszkadzało mojemu człowiekowi dużo bardziej niż moje bolące uszko. W końcu zdecydował, że nie chce już na mnie, takiego krzywego, patrzeć. I tak trafiłem najpierw do bardzo miłych ludzi, którzy chcieli mi pomóc, a potem trafiłem do cioć. Musiałem przyjechać do dużego miasta, bo wszyscy mówią, że tylko tutaj lekarze dla kotów są w stanie mnie wyleczyć. Lekarze dla kotów… Słuchajcie, to znaczy, że kotki się leczy? Że ktoś na takie zwierzątka jak ja traci czas? Ja od urodzenia bardzo kochałem ludzi, ale nie sądziłem, że ludzie mogą kochać kotki…
Ciocie mi obiecały, że jak już wyzdrowieję to poszukamy dla mnie domku, że moi nowi ludzie będą mnie kochać, głaskać, bawić się ze mną i pozwolą mi spać w łóżeczku. To brzmi jak marzenie, kotki naprawdę tak żyją? Chcę wyzdrowieć, chcę normalnie chodzić. Chcę, żeby mnie nie bolało, ale tak najbardziej na świecie to chcę mieć taki cudowny domek. Wiem, że będę musiał długo czekać, że muszę pomieszkać w szpitalu dla kotków i że będę miał różne badania. Dlatego chciałem Was prosić o pomoc, bo to leczenie strasznie dużo pieniążków kosztuje…
Marsik jechał do nas ponad 100 kilometrów. W miejscowości, z której pochodzi nikt nie był w stanie mu pomóc. Wiedzieliśmy, że jest milutki, ale aż takiego wybuchu uczuć się nie spodziewaliśmy. Malec robił wszystko, żeby stać prosto i celnie rozdawał baranki, mruczał, pokazywał brzuszek go głasków. Jest kwintesencją miłości do ludzi. Pomimo przekrzywionej główki jest wesoły, energiczny i skory do zabawy. No i do jedzenia. Jeść kocha tylko ciut mniej niż kocha ludzi. Jak na niespełna rocznego kocurka przystało, Marsik chciałby biegać, skakać i zdobywać każdy drapak. A nie może. Co chwilę traci równowagę i pada na boczek.
Przy pierwszych oględzinach nic nie stwierdzono. Uszy ma czyste, nic nie wskazuje na powód jego stanu. Musimy wykonać mu badanie tomografii komputerowej, zbadać krew, opłacić jego pobyt w całodobowej lecznicy. Marsika czeka też przed adopcją kastracja i szczepienie. Funduszy starczyło nam na opłacenie dwóch dni jego pobytu. Wszystko wskazuje na to, że czekają go dwa tygodnie w szpitalu gdzie będzie pod opieką neurologów.
Nie mamy takich pieniędzy i nie jesteśmy ich w stanie sami zaoszczędzić, koszt dziennego pobytu Marsika i leków to około 100 zł dziennie, musimy też uzbierać na tomografię komputerową. Błagamy Was o pomoc dla tego małego, opuszczonego przez ludzi słodziaczka…
Ładuję...