Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Niedźwiadek pięknie dziękuje Was za pomoc, kocurek znalazł dom, bez Was by się nie udało...
Nie przejmujcie się tym, że wyglądam jak średniej wielkości piesek, ja naprawdę jestem bardzo milutki i łagodny i nigdy nikomu nie zrobiłem krzywdy. Tylko taki duży urosłem i dlatego nie mam przyjaciół, wszystkie kotki się mnie od zawsze bały. Jak byłem kociątkiem to chciałem się z braciszkami i z siostrzyczkami bawić w zapasy, wiecie, jak to malusie kotki, ale one szybko uciekały a potem to już na mnie krzyczały jak tylko podchodziłem.
Tylko mamusia się ze mną bawiła, ale potem gdzieś zniknęła i już nigdy więcej jej nie widziałem. Całe moje życie szukałem przyjaciół, zawsze raźniej, kiedy się jest w grupie, ale nigdy te moje próby zaprzyjaźnienia się nie kończyły się dobrze. Jak miałem szczęście kotki tylko syczały i uciekały, a jak miałem pecha to mnie drapały i nawet capały ząbkami. W końcu zrozumiałem, że nikt się ze mną nie zaprzyjaźni i sam zacząłem kotków unikać, bo przez to syczenie i capanie się zwyczajnie ich bałem. Od zawsze kochałem ludzi i ludziom to się powiem szczerze, że przeważnie się chyba podobałem, ale nikomu nie spodobałem się na tyle, żeby zabrał mnie do domku.
Kiedyś domek miałem, ale to było tak dawno temu, że już sam nie wiem, czy tak było naprawdę, czy sobie tylko ten domek wymarzyłem. Tak bardzo chciałbym, żeby mnie ktoś kochał, dbał o mnie, karmił i zabierał do lekarza dla kotków jak się źle poczuję, że może ja sobie tę kanapę i łóżeczko, i posłanko na parapecie wymyśliłem. Ja już długo mieszkam na ulicy, pamiętam już dwie zimy, pamiętam jak mi marzły łapki i uszka, i ogonek, i w ogóle cały ja. Ludzie czasem dawali mi jakieś jedzonko, tylko ja jestem taki wielki, że ja naprawdę więcej jedzonka potrzebuję niż normalne kotki i przez to praktycznie cały czas byłem głodny. No i ja nie wszystko, co dostałem dawałem radę zjeść. W ogóle nie mogę pogryźć surowego mięska, bo jak tylko próbuję coś ugryźć to potwornie mnie bolą ząbki, ale to naprawdę tak bardzo, że aż muszę wypuścić jedzenie z pyszczka.
Wiedziałem, że nikt mi nigdy z tymi ząbkami nie pomoże i tylko miałem nadzieję, że może kiedyś same wypadną. Jednak kiedy zachorowałem na oczko to się wystraszyłem nie na żarty, pamiętam, że nie raz widziałem kotki, które najpierw tak chorowały a potem jak je widziałem to nie miały oczka. I nie wiem co stało by się ze mną dalej gdybym nie spotkał miłej pani, która mnie zabrała do lecznicy dla kotków, do cioć. Dostałem kropelki do oczek, pokłuli mnie boleśnie, zajrzeli normalnie w każdą część mnie, ale znosiłem wszystko z godnością, tylko troszkę popłakując. Ciocie obiecały, że po wszystkim dostanę wielką miseczkę jedzonka i dokładnie taką dostałem, zjadłem tyle, że aż poczułem ciepło w brzuszku. A potem mi ciocie obiecały, że już nigdy nie będę musiał mieszkać na ulicy, że znajdziemy dla mnie dom, taki prawdziwy. Ja się położę i zasnę to to wszystko nie zniknie, prawda?
Nazwaliśmy go Niedźwiadek, jest naprawdę ogromny, kiedy usiądzie w klatce to zajmuje prawie jej połowę, jest wysokości średniego pieska. Ma pewnie koło trzech, czterech latek i od jakiegoś czasu mieszka na ulicy, futerko ma brudne, nikt go od dawna nie leczył, ale kiedyś ktoś go musiał kochał i o niego dbać, bo trafił do nas bez jajeczek. Jest gigantycznym uosobieniem łagodności, przy wszelkich zabiegach płacze i narzeka, ale nawet nie próbuje się porządnie wyrywać. Boi się za to kotków, takich niewiele większych od jego głowy też… Niedźwiadek zasługuje, jak każdy kotek, na cudowny dom, który będzie go dużo głaskał, dużo przytulał i bardzo dużo karmił. Na razie jednak, zanim poszukamy mu domku, musimy go wyleczyć. Musimy opłacić leczenie jego oczka, usunięcie chyba wszystkich trzonowych ząbków i wyczyszczenie reszty z kamienia, bo zęby ma naprawdę w koszmarnym stanie, od wielu miesięcy każdego dnia bardzo cierpi. Musimy go też odrobaczyć, zaszczepić, zbadać mu krew, wykonać testy na choroby zakaźne i opłacić jego pobyt w lecznicy, w której z pewnością zostanie ponad dwa tygodnie.
Jesteśmy w koszmarnej sytuacji finansowej, opłaciliśmy odpchlenie i dwa pierwsze dni leczenia Niedźwiadka, na nic więcej nie mamy funduszy. Błagamy, pomóżcie mam wyleczyć tego kociego giganta, żeby mógł poszukać wspaniałego domku…
Ładuję...