Wiktorek musi mieć usunięte oczko. Zbiera na operację i przygotowanie do adopcji

Zbiórka zakończona
Wsparły 3 osoby
1 280 zł (100%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 21 Marca 2022

Zakończenie: 25 Marca 2022

Godzina: 08:00

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Dopóki byłem maleńki to nikomu nie przeszkadzało, że ja oczka nie mam. Jakoś tak było, że mi ono nigdy nie urosło i tyle. Mnie to zupełnie nie przeszkadzało i byłem pewny, że ludziom z którymi mieszkam też się podobam taki jaki jestem. Myślałem, że kochają mnie tak mocno jak ja kocham ich.

Byli dla mnie rodziną, naprawdę całym moim światem. Wszystko się jednak zmieniło kiedy przestałem być pulchną kuleczką, urosłem i wiele z bycia uroczym straciłem, od tej pory byłem po prostu kotem. I to kotem bez oka. No i to miejsce, gdzie powinno być oczko to się jeszcze cały czas brudziło, bolało mnie, więc je drapałem i tarłem i już zupełnie mój widok nie był pocieszny. Nie wiem, dlaczego zamiast do lekarza dla kotków zabrali mnie poza miasto. Nie wiem, dlaczego zostawili mnie ot tak, przy drodze. Chyba nawet nie pomyśleli o tym, jak potwornie się będę bał. Nagle zostałem zupełnie sam, ja domowy kotek nie umiałem nawet znaleźć jedzenia, ani schować się przed zimnem.

Myślę, że gdyby nie miła pani, która mieszkała niedaleko to by mnie już nie było, wpadłbym pod samochód albo spotkał niemiłe pieski, których na wsi często jest dużo. Pani mnie znalazła, schowała w domu, ale nie mogła mnie zatrzymać. I tak trafiłem do cioć. Ciocie zabrały mnie do lekarza dla kotków a lekarz powiedział, że oczko mi nie urosło pewnie dlatego, że wdało się jakieś zakażenie jak byłem oseskiem i nikt mojej mamie nie pomógł o moje oczko zadbać. Czeka mnie operacja, bo oczko i tak nie działa za to często mnie boli i się brudzi. Ciocie mówią, że przy okazji utniemy mi coś jeszcze, zapewniają, że mi to zupełnie nie jest potrzebne, ale nie powiedziały mi o co dokładnie chodzi. Z lecznicy będę mógł wyjść dopiero za jakieś 10 dni. Jakoś wytrzymam, tym bardziej że ciocie mówią, że poszukamy dla mnie dobrego domku, warto na taki domek poczekać.

Kocurka nazwaliśmy Wiktorek. Jest niemiłosiernie słodki, przytula się, nawołuje nas i cały czas chce siedzieć na rękach. Pojęcia nie mamy jak można się pozbyć takiej słodyczy, jak można było ot tak wyrzucić go na ulicę. Może, klasycznie powodem był brak kastracji, prostego i dostępnego zabiegu… Zanim Wiktorek będzie mógł poszukać nowego domu musimy go odrobaczyć, odpchlić, przebadać na choroby zakaźne i zaszczepić. Koniecznie też trzeba usunąć gałkę oczną, bo pożytku z niej nie ma żadnego a łatwo wdawałyby się zakażenia, przy okazji jednej narkozy Wiktorek postrada też jajeczka.

Planowo kocurek ma spędzić w lecznicy 10 dni. Koszt jest dla nas nie do udźwignięcia, ostatnie pół roku było dla nas naprawdę koszmarne pod względem finansowym. Przepięknie prosimy Was o pomoc dla Wiktorka.

Pomogli

Ładuję...

Organizator
4 aktualne zbiórki
930 zakończonych zbiórek
Wsparły 3 osoby
1 280 zł (100%)
Adopcje