Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Niestety nie udało się zebrać nic więcej, niż na postawienie fundamentow ogrodzenia w naszym azylu na podlasiu.
Na chwilę obecną poszukujemy stajni do wynajęcia.
Po kilku wycieczkach po okolicznych miejscowościach udało sie znaleźć ziemię, Niedaleko Białobrzegów, prawie 10 HA plus budynki gospodarcze dlatego z ogromną radością zmniejszamy kwotę zbiórki :)
Miał 10 miesięcy i skazany był na rzeź. Handlarz na targu śmierci w Skaryszewie nazwał go „gównianym źrebakiem”, bo Bombel cały był ubrudzony odchodami, od kopyt po uszy – musiał się przewrócić w transporcie.
Właśnie na tyle szacunku zasługiwał zdaniem tego człowieka...
Dziś to jeden z naszych najmilszych koni, uwielbia głaskanie i kontakt z człowiekiem. Jest w stanie przez godzinę nie odchodzić od opiekuna.
To bardzo towarzyskie stworzonko, stanowi niesamowite wsparcie dla niektórych naszych lękliwych koni!
Miała dwa lata, przepiękne oczy, które z miejsca podbiły nasze serca i wyrok śmierci nad głową. Miała być utuczona i sprzedana do rzeźni. Przyszłością tej pięknookiej klaczki było zostanie pożywieniem. Nie miała innego celu :(
Trwał pierwszy lockdown, wszyscy bali się o przyszłość - my też. Ale wiedzieliśmy, że nie umiemy jej odmówić. Nie jesteśmy w stanie powiedzieć "Będziesz jednym z 9 na 10 koni, które kończą w rzeźni, chociaż nic jeszcze nie przeżyłaś".
Barcelona przyjechała do naszej stajni. Jest cudowna, wrażliwa, mądra... Nie wie i nigdy się nie dowie, że jej przeznaczeniem miał być hak.
Dziś stajnia, którą wynajmowaliśmy, zostaje sprzedana i musimy jak najszybciej zakupić nasze własne miejsce - dla młodziutkiej Barcelony, dla innych naszych koni, dla przyszłych zwierząt, którym chcemy podarować życie.
9/10 koni kończy życie w rzeźni. Nie zgadzasz się na to? Pomóż!
Koń, jaki jest, każdy widzi?
Tak może powiedzieć tylko ktoś, kto nigdy nie miał kontaktu z końmi.
Każdy ma inny charakter i osobowość.
Oto Iza, ambasadorka naszego azylu. Iza jest koniem zimnokrwistym. Cele istnienia konia zimnokrwistego: praca i mięso.
Do tego mnóstwo osób by sprowadziło Izę, do tego sprowadził ja jej poprzedni właściciel - do kotleta i sily pociągowej.
Czy oni by zauważyli, że Iza jest twarda, stanowcza i nie da sobie w kaszę dmuchać? Czy doceniliby, że chociaż kocha marchewki, nie weźmie jej od obcego? A czy zauważyliby, że inne konie niezmiernie ją szanują - że wystarczy jeden ruch jej ucha albo machnięcie ogonem, żeby jej koleżanki zrezygnowały z tlącej się bójki i wróciły do skubania trawy?
Iza cierpi na grudę brodawkowatą - chorobę nóg wynikającą ze złych warunków, brudu i zaniedbania... Przyjechała do nas z gigantycznymi naroślami. Udało nam się opanować sytuację.
I tylko cierpnie nam skóra, gdy myślimy, że dla takich koni jak Iza kierunek jest jeden - hak...
Czy wiesz, że 9 z 10 koni w Polsce trafi do rzeźni, kiedy już będzie nieprzydatne? Bez znaczenia, jak ciężko pracowało i jak ofiarnie służyło człowiekowi całe swoje życie… Zgadzasz się, że konie to czujące istoty, a nie maszyny? To pomóż nam, bo tracimy dom!
Konie zachwycają, wzruszają, poruszają wyobraźnię. Na koniach polscy husarze odnosili oszałamiające zwycięstwa na polach bitwy, dzięki koniom przeżywa się ogromne emocje (i inwestuje ogromne pieniądze) podczas zawodów, w koniach zakochują się dziewczynki i chłopcy w szkółkach, konie pomagają w gospodarstwie. Kto z nas nie poczuł zachwytu na widok stada galopujących rumaków? W końcu, jak mówi znany przebój, niewiele jest rzeczy tak pięknych jak konie w galopie…
A za znaną przyśpiewką można zanucić: „Koń, szabelka i butelka – ot, Polaka miłość wielka”. Koń być może jest najbardziej polskim ze zwierząt… A potem koń się starzeje, choruje albo odnosi kontuzję. I tu kończy się zachwyt dla pięknego zwierzęcia. Nie ma zrozumienia, nie ma uznania dla całego życia, nie ma odpoczynku na zielonych łąkach do naturalnej śmierci. Jest rzeźnia.
9/10 polskich koni kończy życie w rzeźni. Wszystkie konie, które uczyły jazdy konnej, które w pocie czoła pracowały na polu, które woziły bryczką nowożeńców i które oszałamiającym cwałem wygrywały zawody, kończą w rzeźni. Za wierną służbę otrzymują wyrok śmierci, kiedy nie są w stanie dłużej sprawować swojej roli. Są traktowane jak narzędzia – użyteczne, dopóki działają, sprzedawane, kiedy coś im dolega, kiedy nie nadają się do pracy, aby zarobić ten ostatni raz.
Do rzeźni, na hak, trzeba jeszcze dojechać. W transportach nieodłącznym towarzystwem koni jest ból i strach. Konie są bite, kopane, wciskane na siłę do tirów, spędzają długie godziny bez wody i jedzenia w otoczeniu oszalałych ze strachu towarzyszy transportu. Hałas, ból, krew, pragnienie, głód. Na końcu drogi jest śmierć. NIE ZGADZAMY SIĘ NA TO! 38 naszych podopiecznych spotkał inny los, jest im lżej żyć, chcielibyśmy aby ta liczba była większa, ale co 2 lata tracąc swoje miejsce, nie osiągniemy tego nigdy...
Fundacja Zwierzęca Polana wykupiła z transportu do rzeźni pierwszego konia w 2010 roku. Od tego czasu pod naszą opieką znalazło się 38 koni, dla których droga była jedna – śmierć. To bardzo różne zwierzęta, o różnych doświadczeniach i historiach. Ale wspólne mają ze sobą jedno – były bezużyteczne i czekała je śmierć.
Jest Iza. Zimnokrwista klacz, która całe życie pracowała i rodziła źrebięta. Trzymana była w warunkach urągających jakiejkolwiek przyzwoitości i w końcu z brudu dopadła ją choroba kopyt. Leczenie? Długie i kosztowne, bez sensu, w rzeźni dostanie się za nią ładną sumkę… My leczymy ją od ponad trzech lat.
Jest Ptyś. Jego matkę zapłodniono zbyt dużym ogierem i Ptyś był zbyt duży dla drobnej klaczki.
Umarła, wydając go na świat. Właściciel nie podał mu siary, nie zrobił nic, skazał Ptysia na śmierć. Nie chciało mu się przy źrebaku chodzić. Kiedy dostaliśmy informację o koniu, właściciel zarządał za niego jeszcze tysiąca złotych. Wykarmiliśmy Ptysia z butelki. Ma dziś dwa lata.
Jest Popita. Urodziła się w stadninie koni. Z powodu zaniku mięśni obręczy barkowej i zwyrodnienia kończyn nie można było na niej jeździć. Taki koń nie ma prawa do życia, koń musi na siebie zarabiać. Ocaliliśmy ją przed rzeźnią. To od niej się wszystko zaczęło w 2010 roku…
Jest ich więcej, jest ich 38 (12 koni pojechało do adopcji). I teraz wydarza się koszmar. Stajnia, którą rozbudowywaliśmy, grodziliśmy pastwiska, w której nasze zwierzęta miały przeżyć jeszcze wiele lat, ma zniknąć. Pojawił się kupiec na ziemię… A my nie mamy 1,5 miliona złotych.
Nie poddajemy się, nie ma takiej możliwości! Koń ma prawo do godnego końca życia, ma prawo do odpoczynku i spokoju. Dlatego chcemy zbudować azyl, w którym niezdolne do pracy konie mogą znaleźć wytchnienie aż do naturalnego końca swojego życia. Stworzymy dom, w którym uczą się na nowo ufać człowiekowi, w którym mogą wyleczyć swoje fizyczne i psychiczne rany. W którym mogą robić to, co konie potrafią najlepiej – galopować po łąkach, bez przymusu, strachu i bólu.
Będzie ich więcej. Gdy uda nam się zebrać pieniądze, kupić siedlisko i stajnię z odpowiednim zapleczem, będziemy mogli pomóc większej liczbie koni. Czy się uda? Musi. Bo jeśli nie będziemy mieć miejsca dla koni, to kierunek dla nich będzie jeden. Staną się dziewięcioma z dziesięciu. Rzeźnia.
Jesteś z nami? Wierzysz, że konie zasługują na godne życie i godną śmierć? Że powinny dostać od człowieka sprawiedliwą zapłatę za ofiarną służbę? Wesprzyj naszą zbiórkę i pomóż nam kupić azyl dla koni, dla których nie ma innej szansy! To brutalne, ale taka jest rzeczywistość - w tym wypadku bezpieczeństwo naszych podopiecznych można kupić...
Ładuję...