Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kosia odeszła od nas na zawsze :( W walce o życie wygrał podstępny FIP. Żegnaj nasza ukochana i bądź szczęśliwa w tym innym, lepszym świecie...
Kochani nie mamy dobrych wiadomości :( Kosia straciła apetyt, zrobiła się apatyczna i wycofana. Opiekunka natychmiast zwiozła ją do lecznicy. Lekarze podjęli dezycję o pozostawieniu kotki w szpitalu na obserwację i diagnostykę, gdyż nie wiemy co jest powodem tego nagłego załamania stanu zdrowia.
Jak zawsze prosimy więc o mocno zaciśnięte kciuki i grosik do kociej skarbonki.
Kosia wciąż pozostaje pod opieką fundacji. Jest pięknym kotem, co powoduje, że jest duże zainteresowanie jej adopcją. Jednak do tej pory nie znalazła domu. Powodem tego jest fakt, że Kosia musi być pod stałą opieką lekarzy i brać leki (najprawdopodobniej na stałe). Koszt miesięcznej kuracji to ok 130zł. Ta kwota odstrasza wszystkich chętnych :(
Nam pozostaje zatem wciąż prosić o wsparcie dla niej bo takich kotów jak Kosia mamy więcej.
Kosia jest już niemal dorosłą kotką. Jednak cały czas potrzebuje kuracji lekowej oraz kontroli lekarskiej co jakiś czas.
Ostatnio przeszła zabieg kastracji. I choć ranka nie goiła się zbyt dobrze to już jest wszystko w porządku.
My nadal potrzebujemy funduszy na opłacenie zaległych faktur.
Kosia dużo przeszła i wciąż walczy o zdrowie.
Pomóżmy jej w tym :)
Zostało wdrożone leczenie. Prosimy o kciuki i wsparcie
Kosia jest bardzo dzielna ale wciąż potrzebuje naszej pomocy.
Nadal przebywa w hoteliku w centrum rehabilitacji i jest cały czas pod kontrolą lekarzy i rehabilitantów.
Wykonane ostatnio badania wykazały:
Ruch w stawach łokciowych bez oznak bólu, brak krepitacji.
W prawym łokciu wyprost ograniczony o ok 5%.
Porusza się bez kulawizny.
Wykonano badania diagnostyczne.
Niestety lekarze podejrzewają mocznicę prostą spowodowaną urazem głowy. Kotka jest w trakcie dalszej diagnostyki.
To maleństwo na zdjęciu to Kosia, najświeższa podopieczna rzeszowskiej Fundacji Felineus. Jak to coraz częściej bywa nie pochodzi z Rzeszowa, a z podmiejskiej wsi. Dlaczego? Dlatego, że na wsiach kotom nadal żyje się krótko, często umierają w bólu, a jeśli ktoś znajdzie jakąś bezbronną ofiarę ludzkiego okrucieństwa szybko się uczy, że w takiej sytuacji nie znajdzie właściciela zwierzęcia, nie znajdzie pomocnej dłoni, nie usłyszy słów wsparcia.
Szybko też się uczy, że tak zwana „pomoc instytucjonalna”, czyli władze gminy lub miejskie schronisko dla zwierząt nie pomoże każdemu zwierzęciu, że usłyszeć od nich można rady typu „zwierzę należy zostawić”, „uśpić”, „o tej porze nikt się tym nie zajmie” lub „zaraz ktoś przyjedzie” (ci, którzy czekają na „kogoś” po jakimś czasie rozumieją, że to tylko słowa).
Kosia leżała na poboczu wiejskiej drogi – maleńkie, kilkutygodniowe kociątko, które mieści się w dłoni, a jednak nie uniknęła samochodu, a siła uderzenia odrzuciła ją poza jezdnię. Tam leżała – maciupka futrzana kuleczka, która nie miała nawet siły miauczeć, przerażona, samotna, coraz wolniej oddychając i ziębnąc w zimny październikowy dzień. Tak mała i nieruchoma, że wygodnie było przejść obok i nie zainteresować się, nie zatrzymać, ominąć…
Na szczęście jeden człowiek popatrzył sercem, niechłodnym okiem. Zatrzymał się, zobaczył, że maleństwo ledwo dycha – ale dycha. I tak Kosia trafiła pod opiekę Fundacji, a stąd bardzo szybko do szpitala, gdzie lekarze szybko otoczyli ją opieką. Niemal w ostatniej chwili, bo kocinka jest w okropnym stanie – ma rozbity pyszczek, potrzaskaną łapkę, a przede wszystkim w chwili przyjęcia była okropnie wyziębiona. Nie miała zbyt dużych szans, ale malutka okazała się prawdziwą fajterką: dzielnie wygrzała ciałko, a mimo przesuniętej szczęki już po pierwszej dobie w lecznicy próbowała jeść.
Rokowania Kosi są ostrożne – to maleńkie zwierzątko, a przeszło poważny wypadek. Jednak bardzo chce żyć, a my nie możemy przecież powiedzieć „nie dasz rady, mały kotku, lepiej będzie cię uśpić, zakończyć twoje cierpienia”.
Kosię czeka diagnostyka a póżniej naprawa jej zdrowia. Na pewno będzie długa i kosztowna. Po raz kolejny więc trzymamy kciuki za lekarzy, aby pomogli kotu wrócić do zdrowia po tragedii, która zdarzyła się z winy człowieka. Już teraz jednak wiemy, że koszty diagnostyki i leczenia są poza naszymi możliwościami finansowymi, dlatego prosimy Cię o pomoc.
Wyciągnij dłoń – możesz na niej zmieścić to maleńkie kocie życie; tą samą tą dłonią możesz wesprzeć Kosię w jej walce o przyszłość, zdrowie, nowy dom…
Ładuję...