Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu potrąconego kocurka dziękujemy za wsparcie opłacenia kosztów pobytu w szpitaliku weterynaryjnym.
Dziki utykał i nie jadł oraz był apatyczny (tak było w momencie przyjęcia kocurka) zgłoszonego przez odpowiedzialną karmicielkę.
Podejrzewaliśmy złamania i urazy wewnętrzne.
Na miejscu w klinice udzielono profesjonalnej pomocy, podawano odpowiednie leki i obserwowano postępy w leczeniu a kocurek z dnia na dzień czuł się coraz lepiej, robił postępy w jedzeniu, był coraz mniej apatyczny.
Dawało to wiarę, że leki działają i jest szansa na zupełne wyleczenie pomimo tak poważnego zdarzenia.
Dzięki pomocy życzliwych ludzi Dziki (który ,,dziki,, nie jest a ostrożny w stosunku do ludzi) wrócił już w miejsce bytowania gdzie czekała kocia rodzina.
Kocurek podczas wypuszczania zachowywał spokój i doskonale rozumiał co się dzieje.
Dziki po prostu ,,tak zwyczajnie,, wyszedł na swoim terenie z transportera, podziękował człowiekowi spojrzeniem odwracając się i zaraz przywitał się z pozostałymi członkami kociej rodziny.
Warto pomagać tym słabszym. Wspólnie możemy wiele zdziałać i ratować życie oraz jego komfort
Jestem Dziki i to moja historia:
Pani karmicielka dba o mnie i moich braci, o to, żebyśmy nie chodzili głodni. Wszyscy jesteśmy po zabiegach kastracji i trzymamy się blisko, starając się nie oddalać, no ale jesteśmy młodzi i czasami lubimy kocie zabawy. Jedna z takich zabaw zakończyła się dla mnie dość niefortunnie, ponieważ zostałem potrącony przez samochód. Auto zwolniło, ja żyję, ale nie obyło się bez "muśnięcia" bokiem samochodu.
Mam na imię Dziki i może dziki to ja nie jestem, ale ostrożny w kontaktach z ludźmi. Bardzo lubię, kiedy do mnie mówią i lubię na nich patrzeć, niekoniecznie zgadzając się na przytulania i mocne miziania. Jestem prawdziwym kocurkiem i bardzo chciałbym dalej żyć wspólnie z mamą i moimi braćmi na naszym podwórku.
Trafiłem pod opiekę fundacji, a konkretnie do lecznicy na szpitalik, ponieważ po potrąceniu zacząłem utykać i przestałem jeść. Przestałem wychodzić z kociej budki i unikałem kontaktu wzrokowego z moją karmicielką. Opiekunka przypuszczała, że mogę mieć złamaną łapkę i urazy wewnętrzne.
To moja opiekunka mnie zgłosiła i poprosiła w moim imieniu o pomoc. Bardzo o nas dba! Mamy na podwórku nawet swój koci drapak, by nie oddalać się i szukać dodatkowych wrażeń.
Młody kocurek, przed którym całe życie, prosi o pomoc w opłaceniu leczenia, badań i pobytu w klinice weterynaryjnej. Mamy nadzieję, że jego młody organizm da sobie radę z potłuczeniami i złym samopoczuciem. Dziękujemy, że jesteście z nami!
Ładuję...