Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
La ślicznie się zagoiła :) Znalazła też domek :)
Gdybym wiedziała jak to się skończy to bym na pewno się trzymała z daleka od tej szparki pomiędzy siatką, a ścianą… Jestem malutkim kotkiem, bardzo ciekawskim i chciałam tylko zobaczyć, co jest za tą szparką. Wychyliłam się i poczułam, że lecę. Chciałam się czegoś załapać, przytrzymać, ale niczego w zasięgu moich łapek nie było. Myślałam, że to koniec, że wiecie, jak uderzę w ziemię to… już mnie nie będzie…
Bolało potwornie, ale żyłam, nie straciłam nawet przytomności tylko nie mogłam iść, działały mi przednie łapki, ale tylne ani trochę. Leżałam na boku i płakałam, z bólu, ze strachu. Byłam sama na środku trawnika, w około nie było niczego, co bym znała, myślałam, że leżę tak całą wieczność, ale tak naprawdę to była chyba chwila. Zaraz znalazła mnie moja tymczasowa opiekunka i zabrała do lekarza dla kotów.
Tam mi zrobiono jakieś zdjęcia, czymś mi po brzuszku pojeździli, słuchali, macali, potem jeszcze raz słuchali. Dostałam też takie fajne coś po czym nie przestało wszystko boleć. Do końca nie rozumiem, co mi się stało, ale chyba połamałam sobie tył. Lekarze dla kotów mówią, że powinno być dobrze, ale muszę siedzieć w takiej klatce kilka tygodni, nie mogę się ani bawić z rodzeństwem, ani wchodzić na drapak, muszę tutaj siedzieć i czekać, aż mi się tył zagoi.
Żebym się szybciej zagoiła ciocie chcą mi podać takie coś, co nawet nie wiem jak się nazywa, ale jest jakoś okropnie drogie i chyba skuteczne. Nawet jak ja się o tydzień wcześniej zagoiła to było by wspaniale, bo potem to podobno jeszcze muszę trochę pochodzić, żeby znowu mieć śliczne mięśnie na tych łapkach z tyłu. Chciałam Was prześlicznie poprosić o pomoc w opłaceniu tych moich wszystkich badań i wizyt u lekarzy dla kotów i tego dziwnego czegoś co mi ciocie chcą podać…
Stanęło nam serce, a cała krew odpłynęła do stóp i na jakiś czas tam została. Próbowałyśmy myśleć, musiałyśmy logicznie ocenić sytuację, tym bardziej, że domek tymczasowym był spanikowany bardziej niż my.
Wyleciała dziurą pomiędzy murem a siatką… żyje… oddycha.. jest przytomna… piąte piętro… piąte piętro… Cały czas myśl, że może i teraz żyje, ale za kilka minut może wpaść we wstrząs i żyć nie będzie… Nie chodzi… Matko, kręgosłup… Po pokierowaniu domu tymczasowego co, gdzie należy zrobić krew do głowy z owych stóp wróciła wraz z piekielnym bólem i mdłościami. Baliśmy się potwornie, bał się dom tymczasowy, a najbardziej bała się maleńka, ledwo ośmiotygodniowa kotka La.
Zdjęcie rtg wykazało złamanie miednicy, badanie usg i macanie nie wykazało obrażeń wewnętrznych, ale te wiadomo i w piątej dobie się mogą ujawnić, po konsultacji u chirurga ortopedy, ze względu na umiejscowienie złamania i, przede wszystkim, ze względu na wiek pacjenta zdecydowano o odstąpieniu od operacji i zdecydowano się na leczenie zachowawcze w klatce. Malutka La siedzi więc i się powoli zrasta.
Chcemy podać jej komórki macierzyste, które przyspieszą proces zrastania. Koszt podania jest koszmarny. Co prawda lekarz weterynarii, który zajmuje się podawaniem komórek zgodził się zrobić dla malutkiej La, podopiecznej fundacji zniżkę, ale i tak dla nas jest to kwota której zwyczajnie nie mamy…
Musimy zapłacić za badania malutkiej, za konsultację chirurga ortopedy, za kolejne dwie konsultacje, za badanie usg, badanie krwi, za kilka wizyt i za podane leki, no i za komórki macierzyste. Błagamy Was o pomoc, malutka na początku swojego życia kiedy powinna szaleć z siostrami, siedzi zamknięta w klatce i cierpi.
Ładuję...