Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Renia dziękuje za wpłaty.
Koteczka Renia miała kiedyś swój własny, zdawało się, że kochający dom. Była kochana i pieszczona do czasu, aż zaczęła chorować i posikiwać, a jej zęby wymagały interwencji stomatologa. Kolejne wizyty u weterynarza kosztowały coraz więcej. Któregoś ranka pan domu wyniósł ją przed blok i zostawił na pastwę losu...
Ta śliczna koteczka o nietypowym umaszczeniu i persowatym pyszczku błąkała się pod klatką schodową, miauczała i próbowała wejść do środka. Niestety - na próżno. Została sama. Była wczesna wiosna. Znalazła schronienie w miejscu koło rynny, z czasem odnalazła miejsce, gdzie dobre dusze wysypywały jedzenie. Ciężko jej się jadło, zęby bolały coraz bardziej, przygryzała sobie policzek, kiedy próbowała pogryźć jedzenie.
Nie dawała rady. Myślimy, że postanowiła odejść w spokojne miejsce i umrzeć. Poszła na okoliczne działki i tam stał się cud. Pewien dobry człowiek zauważył jej problemy z jedzeniem oraz ogromną chudość. Złapał ją i oddał w ręce naszej fundacji. Zrobiliśmy badania krwi - nerki w porządku, wątroba też. Stan jej uzębienia wymagał natychmiastowej interwencji - od razu znalazła się u kociego stomatologa. Usunięto jej kilka zębów, a także zmianę rozrostową. Wycinek został posłany na histopatologię. Okazało się, że - na szczęście - to nowotwór, ale niezłośliwy.
Koteczka przez kilka miesięcy kilkakrotnie była u kociego stomatologa. Niestety, ostatnia diagnoza była bezlitosna - plazmocytarne zapalenie - zapadała decyzja o usunięciu wszystkich zębów, z wyjątkiem kłów. Zabieg był ciężki i trwał długo. Po zabiegu koteczka musi przyjomować leki na podniesienie odporności i antybiotyki. Przdałby się też koci interferon, którego dawka kosztuję ponad 400 zł.
Pomożesz Reni w walce o lepsze życie?
Ładuję...