Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, niestety nie udało mam się uratować Dyzia. Ten dzielny kocurek walczył do samego końca, jednak jego organizm był zbyt słaby ...
Ostatnie dni maleństwo leżało pod tlenem. Dyzia zabiło coś, co było w jego żołądku. Kawałek gumy i robaki, które mimo odrobaczenia wciąż żyły w jego ciałku. Lekarze nie byli w stanie przeprowadzić operacji ze wglegu na jego stan.
Piszę i łzy lecą mi z oczu... dlaczego? Dlaczego to maleństwo musiało odejść tak wcześnie?
Dyzio przez tydzień miał dom, był kochany, miał swój kocyk, kuwetkę. Mimo bólu był szczęśliwy, że jest przy nim człowiek. Jego własny człowiek. Odszedł w klinice. Z godnością ...
Dziekujemy wszystkim, którzy wspierali nas w walce o życie Dyzia. Jesteście cudowni. Dzieki Wam Dyzio nie umierał samotny na ulicy...
Jestem z Dyziem w lecznicy. Jego stan jest KRYTYCZNY. Maluszek nie przyjmuje pokarmów, nie pije. Nie udało mi się nawet podać mu leków ze strzykawki dziś rano. Jest tak słaby, że biorąc go na ręce, jego ciałko jest bezwładne.
Kotek leży pod kroplówką. Wymiotuje.
Bardzo się boję ...i nie mogę powstrzymać łez ...
Duziu obiecuję, że się nie poddam, że będę walczyć o ciebie ...tylko proszę nie poddawaj się malutki ...
Ewa
Dyzio miał dziś kroplówkę. Był odwodniony bo biegunka nadal się utrzymuje, choć trochę mniejsza niż to było pierwszego dnia. Doktor obejrzał znowu jego łapkę i na razie nie jest w stanie na 100% powiedzieć, czy uda się ją uratować.
Ale najważniejsze że do tej pory nie pojawiła się martwica. Nadal jest szansa na uratowanie łapki.
Maleńki Dyzio siedział na środku chodnika i miauczał przenikliwie, z bólem i rozpaczą. Tam właśnie go zobaczyłam - małego, wychudzonego, przerażonego koteczka. Patrzył wprost na mnie swoimi wielkimi, pełnymi bólu i lęku oczami.
Od razu zauważyłam nienaturalnie wygiętą, wiszącą bezwładnie przednią łapkę Dyzia. Próbował się nią podpierać, ale za każdym razem łapka całkowicie odmawiała posłuszeństwa a Dyzio tracił równowagę i przewracał się bezwładnie. Wyglądało to tak, jakby dolna część łapki wisiała tylko na skórze... Czy to maleństwo wpadło pod samochód? Czy ktoś go kopnął lub czymś w niegho rzucił? Tego nigdy się nie dowiem.
Ale wiem, że nie mogę go tu zostawić, cierpiącego, głodnego i bezbronnego. To tak, jakbym od razu skazała go na śmierć. Podnoszę Dyzia, a on nie protestuje. Nie mam pieniędzy na weterynarza, ale trudno. Idę prosto do kliniki z postanowieniem, że nie wyjdę stamtąd, dopóki przynajmniej go nie zbadają. Udało mi się, lekarz zgodził się obejrzeć Dyzia. Stan łapki bardzo go zaniepokoił, więc od razu zrobił również prześwietlenie.
Okazuje się, że łapka maleńkiego Dyzia jest całkowicie wyrwana ze stawu. Całkowicie, czyli tak, że nie ma praktycznie połączenia między jedną częścią łapki a drugą. Ta oderwana część jest kompletnie bezwładna i bez czucia. Nie wiadomo, czy łapkę uda się uratować. Doktor założył na razie usztywniający opatrunek i powiedział, że musi codziennie kontrolować stan łapki, bo jest zagrożenie, że wda się tam martwica. Po kilku dniach będzie wiadomo, czy w łapce wraca czucie. Jeśli tak, wtedy można Dyzia operować i spróbować uratować łapkę. Jeśli czucie nie wróci, albo co gorsza zacznie się martwica, wtedy pozostaje tylko amputacja.
W trakcie badań okazało się, że Dyzio ma straszną biegunkę, wręcz leje się z niego woda, więc jest mocno odwodniony. Dlatego lekarz podał mu od razu kroplówkę. Dostałam cały zestaw leków, który ma zatrzymać biegunkę i poprawić ogólny stan Dyzia, bo w takiej kondycji, jak jest teraz, operacja byłaby bardzo ryzykowna.
Codziennie mam przychodzić z Dyziem na kroplówkę i badanie. Musi mieć również pobraną i zbadaną krew. Ale lekarz zastrzegł, że przed kolejną wizytą muszę rozliczyć się za to, co już zrobił i że bez pieniędzy już mnie nie przyjmie.
Operacja, leczenie, badania, opieka pooperacyjna, leki - to będzie kosztować majątek, Lekarz wstępnie policzył mi cenę. Nie będę w stanie zapłacić za to leczenie, choćbym nie wiem jak chciała.
Dlatego proszę, pomóżcie temu maleństwu choćby najmniejszą kwotą. Każda złotówka jest teraz ważna. Może wspólnie uzbieramy potrzebne pieniądze i uwolnimy Dyzia od cierpienia.
Ładuję...