Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy wszystkim za wsparcie w ratowaniu tego jakże wyjątkowego kota jakim jest Krówek. Dzięki Państwa pomocy udało się ustabilizować jego stan zdrowia. Krówek już do końca życia będzie przyjmował wiele leków i nigdy nie będzie w pełni zdrowym kotem, ale to czyni z niego jeszcze bardziej wyjątkowego.
Trzymajcie kciuki za brak dramatycznych akcji w wykonaniu naszego podopiecznego Krówka <3
Tak pisze opiekunka Krówka:
"W nocy o 3 Krówek miał atak duszności, z napadem agresji i zaburzeniami neurologicznymi. Dokładnie taki sam, jak pół roku temu. Ta sytuacja wymaga od nas podjęcia stosowanych kroków. Konieczne jest powtórne badanie tomografii komputerowej."
Prosimy o dalsze wsparcie
Umierał na poboczu drogi. Maleńki, prawie niewidoczny. Właściwie, gdy za sprawą dobrego człowieka trafił do gabinetu weterynaryjnego, nie dawano mu szans na przeżycie nocy. Był prawie już po tamtej stronie. Temperatura niemierzalna, bez odruchów, bardzo słabiutki. I stał się cud. Rano dwutygodniowy kociak żył nadal. Spał na macie grzewczej, karmiony butelką, z wenflonem wbitym do szyi. Dostał imię Krówek, bo był tak umaszczony - w biało czarne łatki.
Tak się zaczęła walka najpierw o życie, a potem o zdrowie tej małej kruszynki. W sierpniu miną prawie dwa lata. Przez ten cały czas widmo śmierci wisiało nad nim kilka razy. Na tę chwilę wiemy, że nigdy do końca zdrowy nie będzie. Jego leczenie pochłania ogromne środki. Przebywa w domu tymczasowym i bez pomocy ze strony Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami " Nadzieja na Dom " z Sosnowca nie dalibyśmy rady...
Najpierw jadł, ale nie przybierał na wadze, co w przypadku kociąt jest oznaką czegoś niedobrego. Później dostał tak ostrej kolki jelitowej, że gryzł kratki transportera z bólu. Serce pękało na ten widok. Oczywiście natychmiast pojechał na dyżur weterynaryjny. Udało się znowu. Ciągle miał katar i nie reagował na leki. Jego pyszczek zaczęła zniekształcać dziwna narośl, coś się działo w jamie nosowej. Przewlekły stan zapalny i podejrzenie nowotworu... I znowu strach i złość na niesprawiedliwość losu. Tyle już przeszedł i nagle może się okazać, że nie będzie przed nim długiego szczęśliwego życia. Badania, konsultacje. W końcu tomografia komputerowa, która pokazuje nie tylko obszary stanu zapalnego i maceracji kości twarzoczaszki, ale też niewykształcenie zatok czołowych.
Do końca nowotwór nie został wykluczony. Kolejne konsultacje i pobranie wycinków zmienionych chorobowo części. W owym czasie Krówek, poza zniekształconym nosem i ciągłym katarem, zachowuje się jak normalne kocie dziecko. Nareszcie przybiera na wadze, bawi się, zaprzyjaźnia się z kotami z domu tymczasowego i z psem husky, który od tej pory jest jego przyjacielem. Wszędzie go pełno. Ma chorobę sierocą, jak kociak wychowywany przez ludzi i potrafi mocno ugryźć w ramach szeroko przez niego pojętej zabawy. Jemu wolno. To przecież cud, że żyje. Każdy dzień jest dla niego darem. Czekamy na okazję, żeby go zaszczepić, ale dostaje antybiotyk za antybiotykiem, co wyklucza szczepienie.
Znowu straszy widmo chorób zakaźnych, które zabijają nieszczepione kocięta w kilka godzin. I mamy w końcu diagnozę. Pałeczka ropy błękitnej. Na szczęście nie nowotwór, ale cholerstwo, które ma oporność na prawie wszystkie dostępne antybiotyki... Jedyny, który może dostać, jest silnie nefrotoksyczny i jak uszkodzi nerki, to już nic dla Krówka nie zrobimy. Musimy zaryzykować. Seria zastrzyków i badania krwi. Jest dobrze. Powtarzamy antybiotyk. Jest poprawa. Kolejna seria. Jest prawie dobrze. Trzeba zrobić przerwę w antybiotykoterapii... I niestety wszystko wraca. Ten stan trwa od roku.
Krówek ciągle ma nawracający stan zapalny i ciągle pałeczka ropy błękitnej pojawia się ponownie. W tej chwili robimy inhalacje, których kot się boi do tego stopnia, że jak wie, że już czas na nią, to chowa się za kaloryferem.... Inhalacje, płukanki do nosa, czasowo antybiotyk w zastrzykach. Obsmarkane ściany i wszystko wokoło. Jemu wolno. Możliwe, że tak będzie do końca jego życia. Nie poddajemy się.
Potrzebujemy pomocy finansowej w leczeniu Krówka. Wszystkie leki, płukanki, antybiotyki na tak długą metę są kosztowne. Dodatkowo Krówek potrzebuje być karmiony lepszymi karmami.
Dziękujemy za każde okazane wsparcie.
Ładuję...