Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Alinka pięknie dziekuje Wam za pomoc, bez Was nie udałoby się jej uratować :)
Ciocie, jak mnie znalazły, to prawie dostały zawału. Nie, żebym ja jakoś bardzo te moje ciocie lubiła, bo ja generalnie ludzi to nie lubię, ale aż mi się ich szkoda zrobiło. Coś narzekały, że się z nami, dzikimi kotkami, to nie da normalnie, że mu nic nie chcemy pokazać, że chorujemy a jak już pokażemy to właśnie tak – leżeniem półżywi w jakimś dziwnym miejscu.
Nie wiem, o co im chodzi, wcale nie leżałam w dziwnym miejscu, położyłam się koło miski w wodą na kafelkach, bo mi się chciało pić i było mi gorąco. Bardzo trudno mi się oddycha, ale to może przez to że siedzę w środku jakbym miała siłę wyjść na wybieg to bym się na pewno poczuła lepiej. Jak zobaczyłam ciocie zbliżające się z tymi swoimi łapami do mnie to chciałam się zerwać i uciec, ale nóżki mi odmówiły posłuszeństwa i zaczęły się plątać. Pacnęłabym te ciocie solidnie za to, że mnie macają, ale nawet na to nie mam siły. To powarczę na nie chociaż trochę. Kiedy zabrałam się do warczenia, to złapał mnie kaszel a każdy, kto kaszel u kotka widział wie, że to bardziej wymioty przypomina i cała wodą, co ją wypiłam, żeby się schłodzić, wylądowała na zewnątrz.
Głupie ciocie, to wszystko przez nie, tyle dobrego, że teraz mają co sprzątać. Byłam przekonana, że ja naprawdę nie czuję się tak źle, żeby mnie od razu pakować w coś i zawozić do lekarza dla kotów, ale sobie wymyśliły, widać lubią kotom dokuczać. Powiem Wam, że u lekarza dla kotów to i ja się zaczęłam bać, bo wszyscy się tacy przejęci zrobili, słuchali mi plecy, kładli do jakichś zdjęć. Zaczęło mnie martwić, że normalnie to ja bym im pokazała jak się kończy macanie dzikiego kotka, a teraz mam siłę tylko parsknąć i to bez przekonania. Lekarz dla kotów wpakowała mnie do klatki i na koniec mi jeszcze dokuczała, powiedziała, żebym się nie bała, że za godzinę do mnie wróci. Jak ja mam się nie bać, jak mi tym swoim powrotem grozi?
Alinka trafiła do nas ponad rok temu, jest dziką koteczką, która straciła swoje miejsce do życia. Nie jest przesadnie agresywna, ale kontakt z ludźmi jest dla niej bardzo nieprzyjemny i z pewnością gdyby czuła się dobrze, to byśmy jej pazurami oberwali. Kiedy przyszliśmy rano nakarmić kotki, znaleźliśmy ją zwiniętą w kulkę koło miski z wodą, nie uciekła na nasz widok, a Alinka zawsze na kilka metrów uciekała. Dała do siebie podejść, na co zdrowa nigdy by nie pozwoliła, kiedy chciała na nas zawarczeć zwymiotowała chyba całą miskę wody. Pod palcami czuliśmy, że mimo iż leży na posadzce to jest gorąca. Spakowaliśmy ją i zawieźliśmy do weterynarza a tam dała się nawet osłuchać i zrobić zdjęcie rtg.
Nie wiemy, jak jej się to udało, bo wczoraj jeszcze hasała na wybiegu, ale Alinka ma obustronne zapalanie płuc, wszystko wskazuje na to, że większość płuc zalewa płyn lub ropa. Przed nią trudna walka w okropnych dla niej warunkach, bo z dzikimi kotkami tak jest że im więcej poświęca się im uwagi, tym bardziej się denerwują. Alinkę czekają badania krwi, kroplówki dożylne, tlenoterapia i zabieg odciągania płynu, który musimy wysłać na badanie. Musimy opłacić jej leczenie i pobyt w szpitalu.
Koteczka Was o pomoc nie poprosi, bo ona nie wie, że ludzie mogą być dla kotków dobrzy, ale my pięknie prosimy w jej imieniu – prosimy pomóżcie uratować naszą dzikuskę Alinkę…
Ładuję...