Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przepięknie Wam dziękujemy :) Bez Was pomocy nie udało by się...
Ciociu, naprawdę mnie ktoś chce? Naprawdę będę miała domek? Ciocia powiedziała, że tak, że muszę wyzdrowieć i jak już wyzdrowieję to pojadę do domu. Wiecie, jak to ze mną było?
Trafiłam do cioć na początku lutego, bo mój opiekun… Pojechał do szpitala pewnej nocy i nigdy już nie wrócił. Nie lubię o tym mówić. Bardzo kochałam mojego opiekuna i calutkie moje życie, całe 15 lat mieszkałam tylko z nim.
Miało być tak, że w razie czego mną się zajmą przyjaciele mojego opiekuna, ale chyba tak naprawdę to mnie nie chcieli. Zabrali mnie do lecznicy dla kotów i chcieli, żeby pani doktor mi zrobiła zastrzyk, po którym bym się już nigdy nie obudziła… Pani doktor się nie zgodziła i znalazła ciocie, a ciocie się mną zaopiekowały i zaczęły szukać domku, który pokocha taką kocią babunię
jak ja.
Bardzo mocno kocham ludzi, uwielbiam noszenie na rączkach, spanie w łóżeczku i drapanie po bródce, ale mam już 15 lat i długo nikt mnie nie chciał. Wreszcie się znalazła wspaniała Pani, której się spodobałam i nic a nic jej nie przeszkadzało, że mam tyle latek.
Miesiąc temu ciocie mi zrobiły badania krwi i powiedziały, że by chciały żeby wszystkie kotki u nich takie wyniki miały, nawet te młode kotki. Byłam okazem kociego zdrowia. Ciocie się cieszyły i ja się bardzo, bardzo cieszyłam…
Kilka dni przed przeprowadzką poczułam się źle, bardzo mnie mdliło, nie chciałam jeść i tak naprawdę nawet nie byłam w stanie chodzić. Pojechałam w nocy do takiego szpitala dla kotów i nadal w tym szpitalu jestem. Ciocie mówią mi, że będzie dobrze, że muszę tylko zacząć jeść, ale widzę, że ciocie się boją… Chciałabym jeść, ale mi jest tak bardzo niedobrze, że nie mogę.
Mam na imię Pusia, mam 15 lat i bardzo chcę żyć. Proszę Was ślicznie, wiem, że ratowanie takiego starego kotka jak ja to może bez sensu, ale ja bym tak strasznie chciała jeszcze kiedyś pospać na podusi koło kogoś, kto mnie kocha…
Pusię poznaliśmy, kiedy trafiła do lecznicy, tak naprawdę, z powodu zawadzania w planach pewnym osobom, zdrowa koteczka miała ot tak zostać uśpiona. Lekarze się nie zgodzili i koteczka trafiła do nas.
Malutka jest samą słodyczą, wdzięczy się, ociera, uwielbia się przytulać, być noszona na rękach, a jej jedynym mankamentem jest wiek. Długo szukaliśmy dla niej domu i chwilę przed tym zanim miała w nim zamieszkać zachorowała. Nic wcześniej nie wskazywało na problemy ze zdrowiem – wyniki badań miała idealne – nie idealne jak na swój wiek, ale po prostu idealne.
Obecnie Pusia ma wykonane badania krwi i USG. Badanie USG nie wykazało niczego, co mogłoby tłumaczyć jej stan, a stan jest bardzo zły – Pusia ma żółtaczkę, wskaźniki mówiące o pracy wątroby są ponad ośmiokrotnie przekroczone…
Malutka musi przebywać w lecznicy całodobowej, podłączona do pompy, musi mieć założoną sondę do karmienia ponieważ sama nie je, cały czas jej krew musi być oczyszczana. Koszty jej leczenia są potworne, nie mamy zupełnie funduszy na nic więcej, niż jej wstępne badania.
Wiemy, że Pusieńka jest kocią babcią, że zostało jej kilka lat życia, ale tak bardzo byśmy chcieli, żeby jeszcze była szczęśliwa… Wierzymy, że jest szansa na jej powrót do zdrowia, USG nie wykazało ani zmian nowotworowych, ale poważnych stłuszczeń, dlatego mamy nadzieję, że uda się Pusię uratować. Błagamy Was o pomoc dla tej zakochanej w ludziach koteczki.
Ładuję...