Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pięknie Wam dziękujemy za opłacenie leczenie malutkiej Dżakarty :) Kotkę czeka jeszcze zabieg sterylizacji i bedzie mogła poszukać swojego domku :)
Niewiele pamiętam z tego miejsca, w którym się urodziłam, w sumie to tylko to, że często się bałam i że było tam naprawdę brudno. Nie pamiętam mojej mamy. Ciocie mówią, że wraz z nami, kociętami przyjechały też dorosłe kotki, patrzyłam na nie, ale nic sobie nie przypominałam. Powiem Wam, jak tam było, opowiem o tym co pamiętam...
Duże pomieszczenie, taki pokój jakby znaczy, kiedyś to było coś, co było pokojem i tam byliśmy wszyscy razem – i my, takie ze dwumiesięczne maluszki i kotki co miały o miesiąc więcej i takie co z pół roku miały, na podłodze leżały też kocie mamy z kruszynkami, które mogły mieć kilka tygodni
Kocie mamy stały się zasłaniać maluszki przed innymi kotami, czasem jakieś koty się pokłóciły, nas często przeganiały te większe półroczne. Wszyscy się baliśmy, a ja nie miałam się nawet do kogo przytulić. Próbowałam podchodzić do kocich mam, ale one mnie przeganiały. Wiecie, ja mamy nie miałam, a wtedy jeszcze strasznie chciałam mieć mamę, jeszcze jej potrzebowałam, byłam małym kocim dzieckiem. Kiedy przyjechali ludzie i nas z tego miejsca zabrali, naprawdę się cieszyłam. Tym bardziej że nie czułam się zbyt dobrze, musiałam często biegać do kuwetki i bolał mnie brzuszek. Bałam się, bo widziałam, jak jeszcze młodsze ode mnie kotki tak chorowały, a potem…
Potem już przestawały się ruszać. Pojechaliśmy do lekarza dla kotków i dostaliśmy dużo różnych leków, poczułam się trochę lepiej, ale wiem, że ja jeszcze długo będę wracała do zdrowia. Ja Was chciałam o coś poprosić, o pomoc dla cioć w uzbieraniu pieniążków na moje leczenie i badania na pewno, ale i o coś jeszcze. Proszę Was, nie kupujcie zwierzątek z takich miejsc, jeśli Wy nie będziecie nas kupować, to tym złym ludziom odechce się nas tak męczyć. My naprawdę cierpimy, chorujemy, umieramy, umierają nasze mamusie, często żyją tam tylko kilka lat…
Maleńka Dżakarta jest jednym z kotków z odbioru z pseudohodowli. Trafiła do nas w kiepskim stanie z bolącym brzuszkiem i z biegunkami, chudziutka i wymęczona. Bała się, nie nas ludzi, bała się wszystkiego wokoło. Chwilę była w schronisku gdzie ją leczono i przebadano, więc kiedy do nas trafiła, już co nieco o niej wiedzieliśmy, patrzyliśmy na wyniki badań i zastanawialiśmy się, jak takie maleńkie kocie ciałko dało radę wykarmiać takie ilości różnych pasożytów.
Zaczęło się leczenie Dżakarty, ale, jako że pewnie od urodzenia jej jelita były niszczone i przez glisty i przez lamblie i przez kokcydia to odrobaczać ją musimy delikatnie. Każdy też kto miał do czynienia z lambliami, wie jak trudne i mozolne jest ich wybijanie, wie, że badania trzeba powtarzać co kilka tygodni i że na takich zwykłych, tańszych pasożyt nie zawsze się pokaże. Bardzo osłabione jelita malutkiej potrzebują specjalnej karmy, najpierw dietetycznej, a potem bardzo dobrej jakości, żeby nam kruszynka urosła i wyzdrowiała.
Dżakarta jest dzielna, kocha ludzi i ma ogromną wolę życia, wierzymy, że się uda, ale nie damy sami rady, pięknie prosimy Was o pomoc…
Ładuję...