Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki Wam udało się pomóc Musztardce :) Koteczka znalazła dom :)
Moje dzieci się niczego nie domyślały. Ja czułam, że jest źle. Czwórka moich kociąt nie jest mała, to dwuletnie wielkoludy, ale one nigdy nie były bezdomne. Nigdy w życiu niczego nie straciły, nie głodowały ani nie marzły. Nie wiedzą jak ciężkie może czasem być życie kotka. A ja wiem, pamiętam.
Przez kilka miesięcy mojego życia byłam bezdomna, straciłam opiekuna i nikt mnie nie chciał. Moja Pani znalazła mnie i moje dzieci, ale nie potrafiła nam nie pomóc. Zamieszkaliśmy razem z jej kotkami i byliśmy naprawdę przez dwa lata szczęśliwi. Ostatnio nasza Pani mało chodziła, dużo płakała i w ogóle przestała sprzątać w naszym domku… Wiedziałam, że jest chora, czułam to i wiedziałam też, że nie jest to jakaś tam choroba, tylko taka, która zabierze nam naszą Panią. Tamtej nocy wiedziałam, że to koniec. Nasza Pani nie mogła się ruszyć, krzyczała z bólu, a ja bardzo chciałam, ale nie mogłam jej w żaden sposób pomóc. Przyjechali obcy ludzie, było bardzo głośno, musieli wywarzyć drzwi, bo Pani nie była w stanie im otworzyć. Ja z córeczkami schowałam się pod łóżkiem, a mój synek uciekł przez otwarte drzwi. Następnego dnia siedziałam w oknie i widziałam jak on próbuje wejść do środka, do nas, ale drzwi były zamknięte… Siedziałyśmy tak kilka dni, aż w końcu przyjechała ciocia z wujkiem i nas zabrali. Ja im chciałam powiedzieć, że mój synek tam jest, żeby go też zabrali, ale go nie widzieli… Myśleli też, że w domku byłyśmy we trzy, ale tam przecież jeszcze została moja najmniejsza córeczka. Całą drogę bardzo płakałam. Nawet mnie nie zmartwiło, kiedy lekarz dla kotków powiedziała, że mnie czekają dwa zabiegi, że muszę mieć operowany brzuszek i wyrwane ząbki. To nic, chcę tylko, żeby moje dzieci były bezpieczne, tak się o nie boję…
Musztardka jest mamą Sałatki i Kiełbaski, trafiła do nas po śmierci swojej Opiekunki. Dość szybko dowiedzieliśmy się, że nie udało nam się złapać dwójki dzieci Musztardki i że została tam jeszcze kolejna kotka, która mieszkała na ganku ich domu. Obiecaliśmy Musztardce, że się nie poddamy i przywieziemy wszystkie jej dzieci. Tylko najpierw musimy mieć dla nich miejsce w lecznicy, a to miejsce musi zwolnić między innymi ona sama. Koteczka, podobnie jak wszystkie inne kotki z tego miejsca jest wysterylizowana, musimy ją jednak odrobaczyć, odpchlić, zaszczepić, wykonać jej testy na choroby zakaźne i poddać dwóm zabiegom.
Nie możemy połączyć operacji przepukliny z czyszczeniem i rwaniem ząbków, nie wolno tak robić ze względu na ryzyko zakażenia brzuszka. Musztardka musi mieć zatem dwa zabiegi, dwie narkozy i wiemy już że spędzi w lecznicy trzy tygodnie. Błagamy Was o pomoc, koszty są dla nas niewyobrażalne…
Ładuję...