Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki Wam udało nam się pomoc koteczce :) Venus czeka na swój dom...
Ja tam na samym początku to Was przede wszystkim chciałam poprosić, żebyście powiedzieli wszystkim ludziom, jakich znacie, żeby nie wyrzucali swoich kotków na ulicę… Jak już nas nie chcą to, żeby nam poszukali innych domów, albo takich cioć jak moje ciocie, które się nami zajmą póki ktoś nas znowu nie pokocha.
Mam kilka latek i calutkie życie spędziłam w domu, z ludźmi. A wiecie sami, że w domkach to jest ciepło, nic nie pada na główkę i przeważnie jest co zjeść. Ludzie, u których całe życie mieszkałam, po prostu postanowili mnie po sezonie działkowym nie zabierać ze sobą do domu, nie wiem, urosłam i nie byłam już fajna… Na pewno nie chodziło o to, że nie jestem miła, bo ja milutka jestem bardzo, wdzięczę się do każdego kogo zobaczę. Nawet sobie nie wyobrażacie, co ja czułam, siedziałam głodna, brudna i zmarznięta na działce i czekałam aż po mnie wrócą, tak strasznie tęskniłam.
Wiem, że bym nie przeżyła tej zimy gdyby nie miła pani, która przynosiła mi jedzenie i nawet zrobiła dla mnie taką budkę, w której mogłam spać. Tylko to nie był dom, a ja bardzo chciałam jeszcze kiedyś zasnąć przytulona do człowieka. Unikałam problemów, ustępowałam innym kotkom, uciekałam przed kunami, aż pewnego dnia mi się nie udało. Zwierzątko się nam mnie zdenerwowało i pogryzło mnie po główce, po pyszczku i po nóżce, łapka to mi się jakoś zagoiła, ale główka i pyszczek nie chciały. Pani, która przynosiła mi jedzenie zrobiło się mnie żal i znalazła ciocie a ciocie się zgodziły mnie wyleczyć i poszukać mi domku. Ciocie to się bardzo przejmują tymi moimi ranami, ale ja nie, tak sobie myślę, że było warto i gdybym wiedziała to bym się wcześniej dała pogryźć, bo dzięki temu śpię wreszcie po tylu miesiącach pod dachem. Nawet jeśli mnie już mnie nikt nie pokocha, to ciocie mnie już na ulicę nie wyrzucą i zawsze będę mogła spać w budynku, a może jednak stanie się cud i się komuś spodobam…
Nazwaliśmy ją Venus, bo mimo iż, może tego na zdjęciach nie widać nie tylko słodka, ale i dostojna z niej kotka, oczywiście całe dostojeństwo znika w mig kiedy widzi człowieka, wdzięczy się i cieszy jak mały kociak. Nigdy nie zrozumiemy jak można taką kochająca słodycz po prostu zostawić i spokojnie wrócić do domu. Venus przyjechała do nas z potężnym katarem, ranami na głowie i na pyszczku i z ząbkami do czyszczenia. Nie mogliśmy odmówić jej pomocy, ale prawda jest taka, że nas nie stać na to, żeby opłacić jej leczenie. A prócz leczenia czeka koteczkę zabieg sterylizacji, odrobaczenie, odpchlenie, szczepienia, badania i testy na choroby zakaźne.
Oczywiście musimy też zapłacić za pobyt Venus w szpitalu a skoro trafiła do nas pogryziona przez jakieś zwierzątko musi spędzić w lecznicy dwa tygodnie. Błagamy Was o pomoc, nie damy sami rady…
Ładuję...