Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za wsparcie, dalsze losy naszych podopiecznych można śledzić na stronie fundacjaazyl.eu
Pamiętacie kotkę Zdrapkę? Znalezioną potrąconą, leżącą w ciemnościach na środku ruchliwej drogi? W pierwszej chwili wyglądało na to, że nawet nie zdążymy dojechać do lecznicy, żeby jej pomóc.
A jednak się udało! Najpierw pierwsza pomoc w najbliższej lecznicy, później długi pobyt w klinice, bo okazało się, że potrącenie przez samochód, to dopiero początek problemów. Koteczka była totalnie zagłodzona, zapchlona, miała tragiczne wyniki krwi i była koszmarnie zarobaczona. Jednak nie poddaliśmy się a i Zdrapka walczyła bardzo dzielnie. Dziś wygląda na to, że najgorsze już za nią. I przyszedł czas na kąpiel. Miała tyle odchodów pcheł, że woda zmieniła kolor na czerwony. Ale i to zniosła bardzo dzielnie!
Malutką koteczkę znalezioną na środku ruchliwej drogi nazwaliśmy Zdrapką - potrącona leżała na środku jezdni a nad nią przejeżdżały pędzące samochody. Nikt nie zatrzymał się, żeby sprawdzić, czy malutkie kociątko żyje. Pewnie tylko chwile dzieliły ją od przejechania jej żywcem na przysłowiowy "placek". Najprawdopodobniej została uderzona w głowę: na główce miała łysy placek, z noska i pyszczka leciała jej krew. Wydawało się, że tylko cud może ją uratować. I kiedy po dwóch dniach zaczęła chodzić a nawet próbowała jeść wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze.
Niestety po kilku dniach koteczka przestała jeść, siedziała osowiała i widać było, że bardzo cierpi. Przestała się też załatwiać. Na sygnale pojechaliśmy do lecznicy i koteczka została w szpitalu. Jak się później okazało był to ostatni moment, bo bardzo spadł jej poziom glukozy i było ogromne ryzyko, że koteczka zaśnie i już się nie obudzi. W pyszczku miała też ogromny krwiak. Dodatkowo okazało się, że przez to, że nie mogła się załatwić doszło też do zatrucia organizmu. Najprawdopodobniej bardzo długo nie jadła - według lekarzy była skrajnie wychudzona, a kiedy zaczęła jeść, mimo iż dawaliśmy jej malutkie porcje, jej jelita nie poradziły sobie z nowa sytuacją i pokarm zaczął w nich zalegać i zablokował cały system pokarmowy. Jedna wielka tragedia! W lecznicy Zdrapka została natychmiast podpięta pod pompę i kroplówkę, żeby powolutku przez całą dobę ją nawadniać. Paradoksalnie to, że została potrącona chyba uratowało jej życie! Gdybyśmy jej wtedy nie znaleźli, najprawdopodobniej za kilka dni i tak by umarła z głodu i wyniszczenia. Kiedy ją znaleźliśmy wyglądała, jak dwumiesięczny kociak. Teraz wiemy, że ma najprawdopodobniej 6 miesięcy.
Kiedy jadę z moim dzieckiem samochodem i trzeci raz zawracam, żeby sprawdzić, czy to co leży na drodze na pewno nie jest zwierzakiem potrzebującym pomocy, zwykle słyszę: "naprawdę musisz to robić? ", "no daj już spokój!" itp. Dziś usłyszałam: "już nigdy więcej tak nie powiem!".
Jechałyśmy drogą przez wieś, praktycznie zupełnie nieoświetloną i nagle zobaczyłam, że na przeciwnym pasie ruchu coś leży. Natychmiast zjechałam na pobocze i próbowałam przebiec na drugą stronę, ale z przeciwka jechał sznur samochodów - każdy z nich przejeżdżał nad leżącym na jezdni malutkim kotkiem!
Nie zatrzymał się nikt !!!
Kiedy już wydawało się, że mi się uda, nadjechał jeszcze jeden samochód i byłam prawie pewna, że ten niestety przejechał po leżącym kocie.
Byłam pewna, że nie zdążyłam: kotek albo już wcześniej był martwy, albo niestety ostatni z samochodów dokończył sprawę.
Kiedy dobiegłam do kociaka okazało się, że jednak oddycha! A nawet cichutko, rozpaczliwie płacze!
Niestety nie mógł się poruszyć i bezradnie leżał na jezdni. Jakim cudem na kompletnie nieoświetlonej ulicy żadne z przejeżdżających samochodów go nie przejechał, tego nie wiemy.
Jednak kompletnie nie potrafimy zrozumieć, że można zwierzę potrącić i zostawić je na środku drogi na pewną śmierć. Było bowiem tylko kwestią czasu, że kolejny przejeżdżający samochód przejechałby po jeszcze żywym kociaku! Tego, że nikt z przejeżdżających kierowców, a przejechało ich wielu, się nie zatrzymał widząc leżące na drodze zwierzę, też nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Zgarnęłam kociaka z jezdni i "na sygnale" pojechałyśmy do najbliższej lecznicy. Byłam pewna, że nie zdążymy dojechać, bo kociak bardzo źle oddychał, z nosa i pyszczka ciekła mu krew a przede wszystkim był bardzo wyziębiony. Jednak kotek cały czas walczył i udał nam się dojechać do lecznicy na ul. Moniuszki 65 w Pabianicach.
Pan doktor przyjął nas natychmiast, mimo czekających pacjentów. Obejrzał kociaka, dał leki przeciwkrwotoczne, przeciwbólowe i nawodnił malucha, bo jasne było, że przy tych urazach nie będzie mógł jeść.
Okazało się, że kotek najprawdopodobniej został uderzony w głowę, na co wskazywały nierównomierne źrenice. Przy okazji okazało się też, że to malutka koteczka.
Czy przeżyje? Tego jeszcze nie wiemy. Rokowania są bardzo ostrożne. Ale wiemy, że nic nie rozjedzie jej żywcem, że otrzymała pomoc i szansę. A nie kosztowało nas to wysiłku "ponad życie"!
Jeśli widzicie cokolwiek leżącego na drodze, zawsze sprawdzajcie. To naprawdę może uratować życie.
Na zbiórce chcemy pozyskać środki na start koteczki w nowe życie: sfinansujemy jej leczenie, sterylizację, profilaktykę zdrowotną i czip.
Ładuję...