Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za pomoc w ratowaniu tych chorych maluchów. Niestety, mimo leczenia - jeden z kociaków umarł. Dwoje pozostałych przebywało w domu tymczasowym. Po kilku miesiącach jeden z nich zmarł w wyniku wady wrodzonej, która wcześniej nie dawała objawów... Trzeci kociak ma się dobrze, choć nigdy nie oswoił się w pełni i jest bardzo niezależnym panem kotem :) Czuje się jednak świetnie i pozostanie w jednym z naszych domów na zawsze, gdyż ze względu na charakter, nie nadaje się do adopcji. Ta historia - pokazuje, z jak ogromnym problemem kociego nieszczęścia mamy do czynienia na co dzień.
Jest takie miejsce, które wciąż odwiedzam w celu wyłapywania kotów do zabiegów. Miejsce bardzo mocno zakocone, jest to okolica jednego z gdańskich osiedli... Przez długi czas dało mi się złapać tam jedynie dwa młode kocurki, dwa koty, które musiałam wypuścić bo okazało się, że miały już zaznaczone uszy…
Kolejne zgłoszenia potwierdziły moje obawy. Kotów jest jeszcze więcej… Kociąt również. Początkowo widziałam tylko młode, bure, około 4-miesięczne kocię z mamą, którą w końcu udało się złapać i wysterylizować. Aż pewnego dnia moim oczom ukazała się kolejna mama z jednym malutkim kociakiem. Niestety, złapanie mamy okazało się zadaniem niełatwym, kotka dzika i bardzo ostrożna..... Kolejna łapanka i kolejny maluch. Biało-bure kocię przykuło moją uwagę. Chude, przemoczone, z odparzeniami na piętkach, wychodzącymi trzecimi powiekami i trzęsącą się główką. Wszystkie maluszki były potwornie głodne.
Co robić? Domy tymczasowe pękają w szwach, ogrom zgłoszeń, kocie nieszczęścia czekające na pomoc, ciągły brak czasu, brak miejsc, topniejące z dnia na dzień fundusze…
Musimy im pomóc. Inaczej umrą. A przedtem będą cierpieć. Dni? Tygodnie? Przed wyborami stajemy codziennie. Są bardzo trudne, ponieważ stale brakuje środków finansowych. To dlatego nie wyłapujemy zdrowych, radzących sobie kotów i kociąt. Nie pomożemy wszystkim…
Kocięta zostały wyłapane, ich mama jest już po zabiegu. Stan maluchów jest poważny. Są bardzo odwodnione, potwornie zarobaczone, mają masakryczną biegunkę. Trudno to nawet nazwać kupą. To śmierdząca woda, która się z nich wylewa wraz z licznymi glistami. Do tego mają również koci katar.
W najgorszym stanie był biało-bury kocurek, słaniający się szkielecik. Był tak chudy, że nie wiem, jakim cudem miał siłę chodzić. Odbyt miał tak podrażniony ciągłą biegunką, że kiedy wycierałam mu pupę, wtedy na papierowym ręczniku była też krew. Trafił do lecznicy, niestety ratunek przyszedł dla niego za późno. Nie udało mu się pomóc.
Potrzebujemy wysokowartościowej karmy typu Convalescence czy Recovery oraz pieniążków na leczenie i hospitalizację. O domu tymczasowym w takim stanie na razie nie ma mowy. Muszą być pod stałą opieką lekarza, nawadniane, monitorowane, ostrożnie i powolutku odrobaczane, aby nie doszło do zatrucia toksynami, co może zakończyć się śmiercią kociaka.
Walczymy o pozostałą dwójkę. Kocięta dostały płyny z glukozą, antybiotyki, pastę na robaki, środki wzmacniające odporność... Maluchy przebywają w lecznicy, to dodatkowy koszt. Ale w ich przypadku nie dało się inaczej... Prosimy, pomóżcie nam je uratować!
Ładuję...