Pani Wala całe życie pomagała zwierzętom w Ukrainie. Teraz, w obcym kraju jej kotki potrzebują pomocy

Zbiórka zakończona
Wsparło 50 osób
3 080 zł (100,98%)
Adopcje

Rozpoczęcie: 29 Marca 2022

Zakończenie: 1 Kwietnia 2022

Godzina: 16:26

Dziękujemy za Twoje wsparcie – bez Ciebie nie udałoby się zebrać potrzebnej kwoty.
Razem wielką mamy moc!
Gdy tylko otrzymamy rezultat zbiórki, zamieścimy go na stronie.

Panią Walentynę, która chce być nazywana Walą poznaliśmy na granicy z Ukrainą w środku nocy, bo granicę przekraczała jakoś o 2:00. Wyjechaliśmy po nią i jej kotki z Warszawy. Nie znaliśmy się wcześniej, kontakt był „przez osobę, która znała osobę znająca osobę”.

Kiedy ją pierwszy raz zobaczyliśmy wydawała się o wiele starsza, nie odzywała się, patrzyła przed siebie, za nią w aucie były transportery z kotkami a na kolanach mały kundelek. Wala nigdy by nie wyjechała z Ukrainy gdyby nie mogła zabrać ze sobą swoich zwierząt. Wystarczyło odjechać kilkaset metrów od granicy i powoli jej twarz zaczęła ożywać. A po godzinie się już uśmiechała. Od tamtego dnia minęły dwa tygodnie i dziś wiemy już o Wali dużo więcej. Jest bardzo pogodną, energiczną  i skłonną do żartów osobą.

Przez pierwsze dni rozmawialiśmy tylko o bieżących sprawach, przede wszystkim o kotkach, którym u siebie w Ukrainie pomagała. O nic nie pytaliśmy, a ona sama potrzebowała kilku dni, żeby mówić o tym jak wyglądało jej życie w kraju ogarniętym wojną, o tym jak bardzo się bała, że nikt nie udzieli schronienia jej i jej kotkom w obcym kraju, o tym jak się bała, że w końcu jakaś rakieta uderzy w jej dom.

Wala zabierała koty z ulicy, leczyła, sterylizowała i oddawała do adopcji, zajmowała się tym od lat. Prócz jej przeznaczonych do adopcji podopiecznych, których już poznaliście z Walą przyjechało pięć jej prywatnych kotków. Dla siebie zostawiała takie najbiedniejsze, których nikt nie chciał – nastoletniego dziadziusia, koteczkę z bardzo poważną atypią oskrzeli, kocią babunię, kocurka bez oczka i kotkę z wiecznym stanem zapalnym spojówek.

Wala nie ma tutaj nikogo, tylko nas, obcych ludzi, nie ma żadnych oszczędności, bo zawsze wszystko na bieżąco wydawała na kotki. Całe życie pracowała jako pielęgniarka i okazuje się, że nie tylko w Polsce emerytury pielęgniarek nie są delikatnie mówiąc atrakcyjne. Wspólnymi siłami zapewniliśmy Wali i jej kotkom dach nad głową i utrzymanie, ale jej podopieczni wymagają leczenia i bardziej zaawansowanej diagnostyki.

Na początek musimy opłacić ich odrobaczenie i zabezpieczenie na pchełki, tak na wszelki wypadek, bo skórę mają czyściutką. Musimy całą piątkę zaszczepić. Jednak to nie są ogromne koszty, problem pojawia się z wraz z koniecznością opłacenia badań i zabiegów. Kociego dziadziusia i babunię musimy bardzo pilnie zabrać na zabiegi do stomatologa, mają poważny kamień nazębny, bolą je dziąsła i zapewne stracą część zębów. Zanim podamy im narkozę musimy zbadać ich krew. Musimy kotkę z chorymi oczkami pokazać okuliście. Kociczkę z problemami z oskrzelami musimy umówić do specjalisty, bo może uda się jej jakoś ulżyć i nie będzie miała wiecznie świszczącego, rwącego oddechu.

O ile adopcyjni podopieczni Wali są w ogólnym dobrym stanie o tyle jej prywatne kotki naprawdę potrzebują bardziej zaawansowanej pomocy weterynaryjnej. Wala nam cały czas nam dziękuje za każdą drobnostkę, nikt nie chciałby na pewno być na jej miejscu, w obcym kraju nie znając nawet języka.

Nie jesteśmy w stanie sprawić, żeby wojna się skończyła i żeby mogła wrócić do domu, ale możemy przynajmniej poprawić byt jej ukochanych zwierząt. Nie jesteśmy jednak w stanie zrobić tego sami, potrzebujemy Waszej pomocy…

Pomogli

Ładuję...

Organizator
4 aktualne zbiórki
930 zakończonych zbiórek
Wsparło 50 osób
3 080 zł (100,98%)
Adopcje