Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Operacja została opłacona.
Miłek, trojłapek znalazł dom.
Dziękujemy za każdą złotówkę pomocy!
Nie dla każdego los jest łaskawy, daje jednak drugie szanse - Mówię Wam to ja, Wasz Miłek.
Urodziłem się na działkach. To miejsce było łaskawe dla mnie, mojej mamy i rodzeństwa. Rosłem, stałem się dorosłym kotem i byłem szczęśliwy w moim ogródkowym świecie. Jedzenia było pod dostatkiem, a wspaniała Pani Halinka dbała o to, żebyśmy zawsze mieli pełne brzuszki. Mam mówiła mi, że to nasz Anioł. Że dba o nas, że zawsze możemy na nią liczyć. Czasem jakiś kot z naszego stada znikał, ale nie bałem się, bo wiedziałem, że Anioł zabrał go gdzieć - do nieba kiedy umierał, albo do szpitala gdzie próbowano mu pomóc.
Wiedziałem, że jest takie miejsce do którego chodzić nie wolno - "za drogę". widziałem pędzące potwory na czarnych obręczach, których silniki ryczały, a z rur wydobywał się dym. Powiedzieli mi, że to samochody i że trzeba ich unikać, bo kotom mogą nieść śmierć. Wiecie jak to jest, jesteś młodym kawalerem, gna Cię w świat, nie słuchasz mamy. Zakazany owoc smakuje najbardziej.
Łąka za droga kusiła.... Pomyślałem - czemu nie? Przemknę jak wiatr, prędziutko... Nic mi się nie stanie. Przebiegłem raz, drugi, piąty... Spróbowałem i jeszcze wiele razy odwiedzałem zakazaną łąkę za drogą. Mamie nie mówiłem gdzie znikam na całe dnie, co może wiedzieć o życiu stara mama kotka? Jestem szybki młody i sprawny, dam radę - tak myślałem.
Kilka tygodni temu, jak zawsze radośnie przebiegałem przez asfalt. Nagle huk, trzask łamanych kości, przekleństwa kierowcy .... Ból którego opisać nie umiem i krew, krew wszędzie... Czułem jak życie uchodzi ze mnie, jak umieram, jak się kończę.... Wolałem rozpaczliwie, ale anioł nie przyszedł. Nie wiedział gdzie jestem. Leżałem na poboczu drogi. Auta mnie mijały, ale nikt się nie zatrzymał. Resztą sił zwlokłem się z jezdni i pełznąc stoczyłem się ze skarpy. Jak długo tam leżałem - nie wiem.
Potem po wielu godzinach lub dniach - nie wiem kiedy - dotarłem do naszej altany. nie mogłem chodzić, jeść a ból był niewyobrażalny, nie mijał. Znalazł mnie mój anioł - nareszcie - Pani Hallinka. Zaniosła mnie do lekarza. Powiedziała RATUJCIE GO!!! Ja czułem tylko niewyobrażalny ból. Moja prawa noga była zmiażdżona i w wielu miejscach złamana. Płaty skóry zostały z niej zdarte. Doktor powiedział, że muszę się nauczyć żyć na trzech łapkach. Potem dał mi zastrzyk i odpłynąłem, czując wielką ulgę.
Kiedy się obudziłem, wiedziałem że muszę się nauczyć chodzić na nowo, ale wiedziałem też, że kocham ludzi. Tak bardzo mi pomogli. Teraz zdrowieję, wracam do sił i wiecie co? SZUKAM DOMU! Wszyscy tu mówią, że jestem miziastym, cudownym, kochającym ludzi kotem i że zasługuje na najlepszy dom! Pokochasz mnie?
PS Mój Anioł ma pomocników - dr Darka, dr Alę i dr Agę, pielęgniarki - Anię i Kasię. Mam też ciocie Anetę z Fundacji S.o.S. dla Zwierząt, która odwiedza mnie i mówi, że zapłaci rachunki za moje leczenie. Mówi też, że szuka dla mnie domku. Bardzo ich wszystkich kocham, ale wiem, że w szpitalu nie mogę zostać na zawsze.
Proszę pomóżcie zebrać środki na moje leczenie Fundacji S.O.S. dla Zwierząt. Bez Waszej pomocy to się nie uda, oni mają tak wiele zwierząt pod opieką.
Wasz Miłek
Ładuję...