Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Tymoteuszek przepięknie dziękuje Wam za pomoc :) Kocurek dzięki Wam mógł przygotować się do adopcji i znalazł nowy domek :)
Ja chcę do domku… Weź mnie ze sobą, proszę, obiecuję, że będę grzeczny… Zabierz mnie stąd, ja nie chcę być tutaj, na ulicy… Kiedy wyrzucono mnie z domu, dobrzy ludzie zrobili dla mnie malutki domek z kartonów, żebym nie siedział cały czas na betonie przed blokiem, oblepili mi go nawet folią, żeby mi na główkę nie padało. Spędzam w tym kartonie cały dzień i noc, wychodzę jeść, na trawniczek i wybiegam za każdym razem jak usłyszę kicianie. Zawsze, ale to zawsze mam nadzieję, że tym razem to nie tylko jedzonko, ale że ktoś mnie weźmie na ręce i zaniesie do domku.
Tak bardzo bym chciał znowu mieć swoich ludzi i swoje posłanko, i swoje miseczki i chciałbym, żeby mi było ciepło i sucho. Spędziłem tutaj kilka miesięcy, pewnie już nie powinienem mieć nadziei, przecież wiem, że nie wiele kotów musi żyć na ulicy, bo nikt ich nie chce, ale ja już taki jestem, ja wierzę, że świat może być dobry, nawet dla zwykłego czarnego kotka.
Kiedy kolejny raz usłyszałem kicianie przebudziłem się i wyszedłem od razu, pomyślałem, że pewnie kolacja, bo późno już, ale jak zawsze spojrzałem z nadzieję. Pani wzięła mnie na ręce i podała innej pani, a tamta wsadziła mnie do plastikowego pudełka i zaczęła nieść do samochodu. O jejku… Czy to naprawdę możliwe? Ta pani mnie zabiera ze sobą? Tak bardzo się ucieszyłem. Potem dowiedziałem się, że co prawda nie jadę jeszcze do domku, ale nie będę już siedział na ulicy, trafię do cioć, a potem do lecznicy dla kotków i tam mnie ślicznie przygotują do szukania domku. Wiem, że ciocie nie mają pieniążków, żeby zapłacić za wszystko, co potrzeba mi przed nowym domkiem zrobić i dlatego pomyślałam, że poproszę Was o pomoc, tyle razy mi w życiu ludzie pomagali, że wierzę, że i tym razem się uda.
Nazwaliśmy go Tymoteusz, jest dużym czarnym jak węgiel panem kocurkiem, ma jakieś 1,5 roku. Jest cudowny, naręczny, mruczący i bardzo pogodny. Panie, które go dokarmiały, mówiły, że każdego dnia przez te miesiące bezdomności zawsze biegł do nich z radością, wdzięczył się i dosłownie upraszał, żeby go zabrać ze sobą, żeby go na ulicy nie zostawiać. Nie mogły go przygarnąć, ale zrobiły mu budkę, w której Tymoteuszek spędzał całe dnie i noce, bał się trochę innych kotków, nie potrafił się do życia na ulicy przekonać, cały czas ciągnęło go do domu. Jest bardzo grzeczny, nie marudzi w klatce, nie wybrzydza na jedzenie, cieszy się z każdego dotyku.
Zanim będzie mógł poszukać domu na zawsze, musimy go odpchlić, odrobaczyć, przebadać, wykastrować i zaszczepić, no i opłacić jego pobyt w lecznicy, w której spędzi około tygodnia. Pięknie prosimy Was o pomoc…
Ładuję...