Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Zebrana kwota to zaledwie 1/5 wszystkich kosztów, które ponieśliśmy pomagając kotom z zakładów energetycznych.
Za te 20% sumy z całego serca dziękujęmy - liczy się każdy grosz i każda pomoc.
Niestety kolejny raz zostaliśmy z ogromnym długiem do zapłaty. Długiem, którego nikt nam nie umorzy... i bardzo martwimy się, że przez nasze finansowe zaległości w końcu staniemy pod ścianą i będziemy zmuszeni odmawiać pomocy, póki nie uregulujemy rachunków... :(
Historia dwóch maluchów, które nie zostały wypuszczone w miejsce bytowania zakończyła się happy endem. Oba kociaki znalazły nowe, kochające domy :)
Piorun i Błyskawica, czyli nasze maluszki są już po kastracji i odrobaczeniu, jednak nim opuszczą lecznicową klatkę czeka ich jeszcze szczepienie. Oba maluchy powoli nabierają zaufania do człowieka i są zainteresowane otoczeniem. Niedługo będą wypatrywać nowych domów.
Amperowi i Woltowi nie spodobało się życie w zamknięciu. Oba kocury okazały się bardzo agresywne i kompletnie nieobsługiwalne, a co gorsza stres związany z zamknięciem sprawił, że nie funkcjonowały i odmawiały jedzenia. Dlatego po kastracji i odrobaczeniu podjęliśmy decyzję o ich wypuszczeniu w miejscu bytowania, gdzie mają opiekę karmicieli. Czy słuszną? Cóż, te zdjęcia mówią same za siebie ;) To był dla nich najlepszy wybór.
Amper, Wolt, Piorun i Błyskawica, to imiona naszych dzisiejszych bohaterów. Pewnie zastanawiacie się skąd takie elektryzujące imiona dla kotów? To posłuchajcie ich historii.
Tak naprawdę było ich pięcioro: dwa dorosłe i trójka maluchów. Jeden z maluszków nie doczekał pomocy… Pojawiły się w okolicy zakładów energetycznych, na obrzeżach Rzeszowa. Ot tak po prostu z dnia na dzień, można by rzec, spadły niczym grom z jasnego nieba. I owszem, w okolicy są też zakłady komunalne; i owszem bytują tutaj koty. Jednak nasi bohaterowie nie do końca wpisywali się w schemat „lokalnego dzikusa”. Koty wyglądały na zadbane, jeszcze niesponiewierane bezdomnością. Trzymały się blisko ludzi, szukały ciepła i jedzenia, podchodziły niemal na wyciągnięcie ręki. Nie chodziły własnymi drogami, co dzień w tym samym miejscu, o tej samej porze czekały na jedzenie, czekały na człowieka. Zawsze trzymały się razem, co ewidentnie wskazywało na to, że razem się wychowały.
Jeden z pracowników zakładu zainteresował się losem zwierzaków. Zrobił dla nich ciepłe budki, by mogły się schować przed zimnem i deszczem. Dokarmiał każdego dnia. Obserwując kocie zachowania i relacje, podejrzewał, że przynajmniej jeden z dorosłych kotów to mama maluchów. A maluszki? A może udałoby się je bardziej oswoić i znaleźć prawdziwy dom? A co jeśli koty zaczną się rozmnażać? Te myśli i obserwacje nie dawały mężczyźnie spokoju, dlatego zwrócił się z prośbą o pomoc do naszej Fundacji.
Po rozmowie jedna z naszych wolontariuszek pojechała na miejsce ocenić sytuację. Koty faktycznie kręciły się, podchodząc bardzo blisko do człowieka, choć nie pozwoliły się pogłaskać. Wolontariuszka zorganizowała więc klatki-pułapki i umówiła wizytę w lecznicy. Po wspólnych konsultacjach ustaliliśmy, że koty trafią do lecznicy, gdzie zostaną odrobaczone, wykastrowane, przejdą rekonwalescencję po zabiegach, a lekarze i technicy postarają się ocenić ich szanse na socjalizację. Kilka dni później nasza wolontariuszka pojechała złapać koty. Z pomocą pana, który opiekował się kotami, cała akcja poszła sprawnie i zajęła nie więcej jak pół godziny.
I tak oto nasze felineusowe grono powiększyło się o 4 nowych podopiecznych. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że dwa dorosłe koty to młode kocurki, około 6-miesięczne maluszki to z kolei kotka i kocurek. Być może zatem to starsze i młodsze rodzeństwo. Jak żyły do tej pory i w jaki sposób spadły niczym grom z jasnego nieba tuż pod bramę zakładów energetycznych…? Cóż, to pytanie na zawsze pozostanie bez odpowiedzi…
Amper, Wolt, Piorun i Błyskawica, póki co zamieszkują lecznicowe klatki. Nieco wystraszone i zdezorientowane czekają na to, co przyniesie los. My musimy opłacić profilaktykę przeciwpasożytniczą, kastrację i ich pobyt w lecznicy. Dlatego ten kolejny raz, tak bardzo prosimy was o wsparcie, bo tylko dzięki niemu możemy pomagać właśnie takim niczyim kotom.
Ładuję...