Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Z całego serca dziękujemy wam za wsparcie naszych podopiecznych. Dzię Wam udało nam się wyrównać dług za rok 2021. Przed nami kolejny rok i kolejne wyzwania. Mamy nadzieję, że nadal będziecie śledzić nasze kocie historie i wspomagać nasze działania :)
Bono to kocurek odebrany interwencyjnie w 2020 roku. W ostatnich dniach poczuł się źle, gorączkował i miał krwistą biegunkę. Trafił do lecznicy, gdzie wykonano mu podstawowe badania. Niestety okazało się, że Bono jest nosicielem wirusa kociej białaczki. Wyniki morfologii nie wskazują jednoznacznie, że to właśnie białaczka jest przyczyną problemów. Bono diagnozowany jest także pod kątem zapalenia trzustki. Stan kocurka był na tyle zły, że lekarze podjęli decyzję o hospitalizacji. Walczymy o niego z całych sił i bardzo prosimy o pomoc.
Scania to kotka, która pod naszą opiekę trafiła w 2020 roku. Zwyczajna, cichutka, nie rzucająca się w oczy... do tej pory nie miała szczęścia znaleźć nowego domu. Niestety w ostatnim czasie ze Scanią zaczęło dziać się coś złego. Kotka zaczęła się intensywnie wylizywać, do tego stopnia, że cały brzuszek i łapki wylizała sobie do gołej skóry. By ustalić przyczynę tego problemu kotce wykonano pakiet badań. USG nie wykazało żadnych odchyleń, morfologia także, w biochemii podwyższony poziom białka całkowitego i globulin. Idąc tym tropem lekarze wykonali więc badania trychologiczne, ale tu znów nie doszukano się nieprawidłowości (Wyniki badań w załączniku zbiórki). Według lekarzy prawdopodobna przyczyna leży więc po stronie behawioralnej. Scania dostała leki minimalizujące stres, a także preparaty dermatologiczne. Kotka cały czas jest w trakcie leczenia, nie wykluczone jest także, że będzie wymagała dalszej pogłebionej diagnostyki. Bardzo chcemy jej pomóc, ale jesteśmy bezsilni bez waszej pomocy. Dlatego w imieniu Scanii bardzo prosimy o wsparcie.
Irysek od małego był wątłym chorowitym kociakiem. Niestety te prypadłości pozostały mu do dziś, a kocurek co jakiś czas łapie infekcje. Tak było także ostatnio, niestety choroba mimo wdrożonej antybiotykoterapii długo nie dawała za wygraną. Lekarz podejrzewał najgorsze, dlatego zlecono pakiet badań z uwzględnieniem panelu FIP oraz kociej białaczki. Całe szczęście badania bezsprzecznie wykluczyły obie choroby. Pozostałe parametry jednoznacznie wskazują za to, że w organizmie kociaka toczy się stan zapalny (wyniki badań w załączniku zbiórki). Irysek dostał nowy zestaw leków i mamy nadzieję, że tym razem zadziałają skutecznie - bo jeśli nie, czekają nas kolejne kosztowne badania. Was Kochani, jak zawsze prosimy o wsparcie, bo takich podopiecznych jak Irysek jest u nas wielu i każdemu z nich musimy pomóc.
Joko to młodziutka koteczka, której niestety nie ma już wśród nas. Podstępna panleukopenia zabrała jej życie w ciągu zaledwie 3 dni :(
Nie zdążyliśmy nawet pomyśleć o zbiórce dla niej, choć te 3 dni walki o nią pochłonęły spore koszty :(
27.01.2022 Basza była na kontroli w lecznicy. Po wypłukania wydzieliny z ucha, udało się obejrzeć cały kanał słuchowy. Błona bębenkowa bez zmian, reszta ucha tez w porządku. Pani doktor zaleciła podawanie Oridermylu przez 21 dni. Nie wiadomo dlaczego kotka nie ma apetytu. Dostała tabletkę na odrobaczenie i będziemy ją obserwować. Jeśli nie będzie poprawy, trzeba będzie zrobić dodatkowe badania.
Baszę bolało ucho, początkowo myśleliśmy że to przez świerzb i podaliśmy odpowiedni lek. Po ustąpieniu świerzba, kotka nadal odczuwała ból, była apatyczna, a w uchu zrobiła się rana od częstego drapania. 19/01/2022 byliśmy u weterynarza. Basza ma stan zapalny ucha z paskudną wydzieliną która przysłania dno ucha. Wydzielina jest mocno zbita, podano steryd na obkurczenie obrzęku, wtedy będzie można oczyścić ucho i zobaczyć co kryje się na dnie. Niestety jest podejrzenie polipa. Polip w uchu niesie za sob a ryzyko podłoża nowotworowego, operacja usunięcia jest trudna, wymaga dużego nacięcia. Duża rana goi się powoli i trzba się liczyć z długą rekonwalescencją, opieką pooperacyjną i wizytami kontrolnymi.
To już nie jest efekt domina, to równia pochyła... W naszym największym domu tymczasowym choruje ponad połowa kotów, czyli ponad 30 sztuk. Zaczęło się niewinnie od niezidentyfikowanej infekcji u jednej z kotek. Kotki szczepionej i do tej pory zdrowej, która jest u nas od ponad roku. Niestety choroba szybko zaatakowała inne koty, i małe i duże, szczepione i te których nie zdążyliśmy jeszcze zaszczepić.
Wszystkie koty wymagają podawania leków 2 razy dziennie. Dostają antybiotyki, środki wspomagające odporność, w tym bardzo drogi, ale skuteczny Zylexis, leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Lista jest bardzo długa...
Niektóre koty wymgają także dokarmiania i wspomagania kroplówkami. Przy takiej ilości chorych zwierząt to ogrom pracy, słowem od 2 tygodni ocieramy pot i łzy. Wstawanie nad ranem by każdemu podać lek, a przy niektórych jest to nie lada wyzwanie. Potem trzeba iść do pracy. Wieczorem kolejna runda, która trwa do późnej nocy. Kilka godzin snu i cykl się powtarza. Niektóre koty czują się już trochę lepiej, inne dopiero zaczynają walkę z chorobą... trudno to tak naprawdę opisać słowami...
Ale ponad 30 chorych kotów to nie tylko długie godziny opieki, to niestety także ogromne koszty. Każdy lek i preparat pomnożony razy 30 daje ogromną sumę! Słowem spadamy po równi pochyłej a nasze długi rosną w zastraszającym tempie. Dlatego już nie prosimy, ale błagamy o pomoc! Pomóżcie naszym kotom wyzdrowieć.
Sasanka trafiła do nas wiosną wraz ze swoim rodzeństwem. Rodzeństwo jest już dawno w nowych domach, Sasance jak do tej pory nie poszcześciło się w tej kwestii... Co gorsza w ostatnim czasie Sasanka zachorowała... Straciła apetyt, męczyły ją uporczywe wymioty i choć dobry humor jej nie opuszczał i była chętna do zabaw, opiekunka zabrała ją na kontrolne badania. Wyniki pokazały, że Sasanka ma podrażnioną trzustkę oraz wątrobę. Wdrożono odpowiednie leczenie, po którym na szczęście wymioty ustały. Jednak to nie koniec, Sasankę czekają kontrolne wizyty oraz badania, choć mamy nadzieję, że udało nam się szybko przegonić paskudną chorobę.
Niestety każde takie nagłe pogorszenie stanu zdrowia, każda wizyta, leki, badania to kolejne koszty, które nałożone jedna na drugie tworzą tytułowy "efekt domina". Tylko z waszą pomocą możemy ten efekt powstrzymać, dlatego razem z Sasanką bardzo prosimy o wsparcie.
Efektu domina ciąg dalszy. Tym razem Wacik. Kot, który wydawałoby się że nigdy się nie pochoruje. A jednak...
Wacik wymaga leczenia i kontroli lekarskiej.
Hostorię Malwinki już wcześniej wam opowiadaliśmy. Kotka z powodu problemów ze strony układu pokarmowego trafiła do szpitala, a niejednoznaczne wyniki badań zmusiły lekarzy do wykonania laparatomii zwiadowczej. Stwierdzono wówczas stan zapalny trzustki. Przez kilk kolejnych miesięcy Malwinka czuła się dobrze, aż do otstaniego tygodnia. Kotka kompletnie straciła apetyt i zainteresowanie otoczeniem, jej sierść nienaturalnie się nastroszyła.
Zmartwiona opiekunka zabrała kotkę do lecznicy, gdzie wykonanano jej cały pakiet badań. Morfologia, oznaczenia biochemiczne w tym także parametry trzustkowe utrzymują się w normie. USG wykazało niestety atonię żołądka, a co za tym idzie zaleganie w nim treści pokarmowej.
Malwinka dostała cały pakiet leków i wymaga regularnych kontroli. Mamy nadzieję, że wkrótce jej stan poprawi się. Mamy także nadzieję, że wesprzecie nas w naszych działaniach i podarujecie choć złotóweczkę do kociej skarbonki. Bardzo was o to prosimy.
Krecia i Tygrysia to dwie kocie siostry, które pewnego dnia pojawiły się na jednym z najstarszych rzeszowskich osiedli. O ich istnieniu dowiedzieliśmy od dwóch kobiet, jednej mieszkającej, a drugiej pracującej w tej okolicy. Miejsce, w którym pojawiły się kociaki, to stare osiedle, pełne leciwych drewnianych domów i wąskich uliczek. Mnóstwo tu skrytek i zakamarków, starych szop i gospodarczych pomieszczeń. W centrum osiedla stoi stary murowany kościół, w pobliżu jest cmentarz, kilka domów i budynek handlowo-usługowy. To właśnie w pobliżu tego budynku kociaki zostały zauważone po raz pierwszy.
Z początku maluchy wydawały się być całkowicie dzikie i nieufne. Jednak mimo to jedna z pracownic, oraz mieszkanka pobliskiego domu zaczęły dokarmiać maluchy. Kiedy dni stawały się coraz krótsze, a noce coraz chłodniejsze zorganizowały kotom ciepłą budkę. Właściciel budynku, który wynajmuje lokale usługowe nie miał nic przeciwko kotom, sam przywiózł im nawet sianko do wypełnienia budki.
„Jeśli kociakom uda się przetrwać zimę, na wiosnę trzeba będzie je złapać do kastracji i pewnie już tu zostaną…” – tak w skrócie wyglądał plan działania w sprawie kotów, ale życie potrafi czasem zaskakiwać. Regularnie dokarmiane maluszki stawały się coraz bardziej ufne. Pozwalały się głaskać swoim karmicielkom, w godzinach kiedy kobiety przychodziły je dokarmiać zniecierpliwione i stęsknione czekały na pełną miseczkę.
Za oknem mróz i pierwsze śniegi… i dwa kociaki które miały tylko swoją budkę i smutek w oczach za każdym razem gdy człowiek oddalał się z zasięgu ich wzroku… A może udałoby się znaleźć im dom? Choć wychowała je ulica, może doceniłyby wygodne posłanie w ciepłym mieszkaniu? Może ktoś mógłby im pomóc, choć spróbować, wszak na ulicę, do swojej budki zawsze mogą wrócić, gdyby jednak okazały się zbyt nieokiełznane… Przecież mają zaledwie 3 może 4 miesiące, może gdzieś tam jest dla nich szansa na lepsze życie…?
Taką szansę dostały dzięki zgłoszeniu dwóch kobiet i pomocy naszej wolontariuszki, która wzruszona ich historią zaoferowała im miejsce w domu tymczasowym mając pełną świadomość, że być może trzeba będzie je nieco „wychować”. Kotki trafiły do jednej z lecznic, gdzie przeszły podstawowe badania, wykonano im testy FIV/FeLV (wyniki negatywne) i zaaplikowano preparaty odrobaczające. Tak zabezpieczone pojechały do tymczasu.
Choć pierwsze dni ich pobytu były trochę trudne, kociaki bały się i niechętnie korzystały z kuwety, to po kilku dobach przełamały strach i zaczęły oswajać się z nowym miejscem. Niestety nie obyło się także bez przygód. Jedna z kotek po kilku dniach zaczęła odmawiać jedzenia, pojawiła się biegunka. Tygrysia trafiła do szpitala. W ruch poszły kroplówki i antybiotyk. Na szczęście nie ziścił się najgorszy scenariusz – panleukopenia – bo gdy zaczęła chorować tego obawialiśmy się najbardziej. Przyczyną całego zamieszania okazała się niezliczona ilość pasożytów bytujących w kocim brzuszku. Na szczęście po kilku dniach Tygrysia poczuła się lepiej i mogła wrócić do domu.
Obie kotki czekają jeszcze szczepienia i obie powoli zaczynają rozglądać się za nowym domem. Mamy nadzieję, że szansa, którą dostały od losu zostanie wykorzystana w 100% i obie znajdą swoje szczęście. Was Kochani jak zawsze w takich historiach prosimy o wsparcie choć złotóweczką. Bo tylko dzięki waszej pomocy taką szanse od losu możemy podarować i Kreci i Tygrysi i wielu innym kotom.
Nie tak dawno pisałiśmy tutaj o Rubi - radosnej koteczce, która trafila do nas ze wsi. Wszystko było w porządku i zaczynaliśmy się rozglądać za nowym domem. Ale podstępna panleukopenia upomniala się o nią, jakby za mało złych rzeczy spotkało ją w ktrótkim życiu. Rubi trafiła do kociego szpitalika, a pobyt i leczenie to jednak duże kwoty. Prosimy o wsparcie, prosimy o kciuki, by dobry los pozwolił jej zaznać lepszego, szczęśliwego kociego życia.
A to wynik potwierdzający panleukopenię
Kolejna smutna historia. Na terenie zakładu pracy w Rzeszowie pojawiła się kotka. Ostrożnie przebiegała po placu, więc pracownicy zaineresowali się jej losem. Okazało się, że chyba niedawno się okociła i troskliwie opiekuje się dziećmi. Kolejna porzucona - mówili i zrobili jej legowisko w skrzynce, bo dotychczasowe to był kącik za jakaś drewnianą skrzynią. Zaczęli ją dokarmiać i martwić się, co będzie jak przyjdzie zima, a i teraz pogoda nie rozpieszczala.Nie było to miejsce dla kociaków.
W końcu jeden z nich po rozmowie z żoną zabrał je do domu, który stał się ich DT. Koty zostały odrobaczone, zaszczepione. Mama Zuzka została wykastrowana. Kociaki są zdrowe mama też, razem czekają na nowe domki, a my musimy uzbierać na profilaktykę, kastracje, jedzonko i żwirek. Bardzo prosimy o pomoc - nie robiliśmy dla nich oddzielnej zbiórki. Liczymy, że przeczytacie króciutką historię kociaków i wrzucicie grosik do skarbonki.
Rubi - ta piękna koteczka urodzona w lipcu 2021 r. trafiła do nas ze wsi jako porzucone malutkie kociątko. Wyleczyliśmy zapalenie uszu, kotka została odrobaczona,zaszczepiona.
To zdrowa, wesoła rozrabiara. Z utęsknieniem wypatruje nowego domku, a my prosimy o pomoc w spłacie faktur w przychodni, bo nie robiliśmy dla niej oddzielnej zbiórki.
Pomóż, nie bądż obojętny...
To jest Biedronka. Od kilku dni koczowała przed sklepem Biedronka, ale nikt nie reagował na miziastą, szukającą kontaktu z czlowiekiem 4-miesięczną kotkę, mimo tego, że odpowiednie służby zostały powiadomione o porzuconej kotce. Dopiero nasza wolontariuszka złapała ją i wzieła do siebie na tymczas. Kicia już po przegładzie lekarskim. Pchły po niej skakały, została odrobaczona, odpchlona. Czeka ją szczepienie i kastracja. Nie robimy dla niej zbiórki, ale profilaktyka, utrzymanie w domu tymczasdowym też kosztuje. Prosimy o pomoc.
A to piękna Biedroneczka po trudach tułaczki odpoczywa w domu i jest już bezpieczna.
Kornelka - kolejna z podopiecznych fundacji, która wymagała zabiegu usuwania zębów. Odbywało się to na dwie tury. Kornelka dodatkowo jest kotką która wymaga opeiki lekarza i dopowiedniej diety ze względu na nieprawidłowości w jonagoramie.
Wszystko to generuje coraz większe koszty.
Dziękujemy za ogrom serca dla naszych podopiecznych.
Burasiu to kolejny, który wymagał diagnostyki i ingerencji w pyszczek. Usunięto mu kilka zębów. Zapewne zdziwi Was zdjęcie - tak to kot zdziczały, żyjący na podwórku jednego z naszych tymczasów. Kiedy kilka lat temu pojawił się na tym podówrku wyglądał jak kupka nieszczęścia. Poszarpany, chudy, z ranami na całym ciele. Próby udomowienia go spełzły na niczym. Zapewniliśmy mu zatem to co możemy - opiekę weterynaryjną, regularne badania, szczepienia, dobrą karmę i ciepłą budkę do spania. Nauczył się już wchodzić do ogrzewanego garażu, gdzie zimą spędza bardziej mroźne noce. To już niemłody kotek, rzadko opuszcza teren posesji na której mieszka, dlatego też i opieka nad nim jest łatwiejsza. Oczywiście jest wykastrowany.
Karta z ostatniej wizyty w lecznicy w załączniku.
Marina - kotka w nieznanym bliżej wieku. Pod opieką fundacji jest od kilku lat. Jest to kot, który wymaga stałej opieki lekarskiej. Ostatnio przeszła zabieg usunięcia zębów (karta w załączniku). To kolejny kot generujący w fundacji ogromne koszty i potegujący tzw "efekt domina".
Efektu domina cią dalszy...
Carbon - kocurek mieszkający w fundacji już 7 lat. Trafił do lecznicy ze zwykłym zakłaczeniem a po kilku dniach okazało się że problem jest większy. Niestety trzeba było wykonać laparotomię diagnostyczną. U Carbona zdiagnozowano stłuszczenie wątroby i nieusuwalny bezoar w żołądku. Obecnie jesteśmy w trakcie rekonwalescencji po zabiegu. Na szczęście Carbonik czuje się już lepiej :)
W załączniku karta z lecznicy.
Tej pięknej koteczki Silver nikt nie zauważał. Nie wiadomo jak długo błąkała się po ulicach Rzeszowa. Dopiero dwie panie, które przyjechały z Dombasu, zauważyły ją i postanowiły jej pomóc. Nie było to łatwe, gdyż właściecilka mieszkania, które wynajmowały określiła termin pobytu kotki. Próbowały znależć jej dom, ogłaszały ją wszędzie, jednak się nie udało. poszły do schroniska, ale i tam nie uzyskały pomocy, tylko radę, by kotkę wysterylizować na koszt miasta, a potem wypuścić. Jednak darmowe zabiegi w Rzeszowie sie skończyły, a one nie wyobrazały sobie, by ją wypuścić na ulicę po dwóch tygodniach pobytu w mieszkaniu. Nasza wolontariuszka pojechała do nich i zabrała ją do domu tymczasowego. Kotka została odrobaczona, wykonano jej testy, wykastrowano i zaszczepiono. Teraz oczekuje na swój wymarzony dom.
Zobaczcie, jaka jestem piękna. Bardzo proszę o pomoc
Oto kolejna kocia rodzinka przyjęta ostatnio do naszej funadji. Do sąsiadki naszej wolontariuszki przybłąkała się oswojona, miziasta kotka. Sasiadka poszla z nią do weterynarza na przegląd, a ten orzekł, że jest już za póżno na sterylkę adopcyjną. Owa Pani nie miała możliwości, by przyjąć kotkę pod swój dach, jednak zgodziła się dać jej i jej przyszłym dzieciom schronienie do momentu, aż zwolni się miejsce w domu tymczasowym. I tak się stało. Urodziły się cztery kociaki, w tym jeden rudy urodził się beż przedniej nózki, co mu w ogóle nie przeszkadza funkcjonować. Rodzinka jest już w domu tymczasowym, rośnie, a nam doszły koszty związane z odrobaczeniem, zaszczepieniem i kastracją. Również dochodzą koszty zakupu zwirku, karmy, podkładów i wierzcie, że wszystko to znika z prędkością światła. Pomóżcie nam......
Kilkutygodniowy kotek głodny, brudny i kulejący na 1 lapkę błąkał się po wsi. Miał szczeście, trafil na człowieka , który nie przeszedł obojętnie nad malym kotkiem. Zacząl szukać dla niego pomocy. I tak trafił pod opiekę weterynarza w Rzeszowie i naszej fundacji. Jest to kolejny w tym sezonie kociak, który trafia pod nasze skrzydła.
Weterynarz zbadał lewą przednią lapkę. Na chwilę obecną nie jest na szczęście boląca, ale kotek wyraznie utyka. Konieczna jest dalsza obserwacja. Jeśli kulawizna nie ustapi, będzie koniecznym dalsze diagnozowanie. Kotek -chlopiec otrzymuje imię Gucio i trafia do kociej rodziny w domu tymczasowym fundacji. Szybko przelamuje pierwsze lody w kocim towarzystwie.
Było to rok temu. O kotce, która urodziła w szopie na działce czwórkę dzieci dowiedzieliśmy się przypadkiem. Była to ewidentnie kotka oswojona o cudownym charakterze. Tafiła do DT . Wychowała swoje dzieci, a potem matkowała kociakom, które trafiły do nas bez matek. Od pewnego czasu opiekunkę niepokoiło zachowanie Malwinki, która często siadała w pozycji bólowej, nie chciała jeść, choć podchodziła do miski i wyglądała na głodną. Dostawała leki, zastrzyki, miła robione badania, aż w końcu lekarze podjęli decyzję o otwarciu jamy brzusznej, a zabieg ten potwierdził zapalenie trzustki. Teraz Malwinka przez kilka kolejnych dni jest wożona na kropłówki do przychodni.
Malwinka o hiponotyzującym spojrzeniu zielonych oczu prosi o pomoc.
Karta Malwinki w załączniku.
Figa, Węgierek, Daktyl i Melon, to kocięta urodzone w maju 2021 roku.
Pod opiekę fundacji trafiły bez matki.
Trafiły do przychodni, gdzie po oględzinach okazało się, że są w miarę w dobrym stanie. odrobaczono i odpchlono je. testy FELV i FIV - ujemne.
Odrobaczenie przypłaciły niestety biegunką. Są obecnie w trakcie leczenia.
Zostały umieszczone w domu tymczasowym, gdzie czekają na pierwsza dawkę szczepienia.
Maluchy są oswojone, zabawowe i bardzo ciekawskie. Bardzo szybko odnalazły się w nowych warunkach i z utęsknieniem czekają na swojego człowieka.
Od momentu ogłoszenia zbiórki sytuacja w fundacji nie uległa zmianie. Długów przybywa wprost proporcjonalnie do ilości przyjętych kotów. W aktualizacji będziemy prezentować koty, dla których nie ogłaszamy zbiórek. Ale przegląd lekarski, testy, szcepienia, odrobaczenia, walka ze świerzbowcem, kastracja - to też koszty niemałe. w domach tymczasowych muszą jeść, a i żwirek tez potrzebny. Nie bądż obojętny - pomóż nam.
A oto Mozaika. Kotka zabrana przez nasza wolontariuszę spod restauracji. Czasami ktoś ją czymś podkarmił. Została wykastrowana, odrobaczona, wyleczony został świerzb, zaszczepiona. Trafiła do domu tymczasowego i jest tam szczęśliwa. Apetyt jej dopisuje. Z utęsknieniem czeka na własny domek iswojego człowieka.
Mozaika pozdrawia z nowego domu.
Jak zacząć? Jak prosić o pomoc? To teraz chyba trudniejsze pytania niż te, z którymi musimy się mierzyć na co dzień... Myśleliśmy już o tym od wielu dni, by prosić Was o pomoc w spłacie zadłużenia oraz pomoc w zakupie karmy dla naszych obecnych podopiecznych. One przecież tak proszą...
Ale to jeden z komentarzy pod postem o zaginionym kociaku „Pomogła jak zwykle niezawodna Fundacja Felineus” – zatrzymał nas w biegu zmagań o kocie życie. Bo w tym samym dniu otrzymaliśmy od wolontariuszki, opiekującej się Miśkiem, fakturę za nocną wizytę w lecznicy w wys. 300 zł. Okazało się, że Misiek musi trafić do szpitalika, więc rano został tam odwieziony. I ten komentarz i ten rachunek sprowokował nas do zadania pytania, jak długo będziemy niezawodni? Jak długo damy radę? A ten rachunek to kropla w morzu innych - opiewających co miesiąc na tysiące złotych.
Rok temu zwróciliśmy się do Was z prośbą o pomoc w podobnej sprawie, bo byliśmy zadłużeni po przysłowiowe uszy. Sytuacja ludzi była wtedy trudna, bo pandemia, bo lockdown. Wtedy tę pomoc otrzymaliśmy, za co do dziś jesteśmy wdzięczni, bo przetrwaliśmy tylko dzięki Wam - ludziom o dobrych sercach. Kociaki - delegacja w ilości sztuk trzech też dziękują :)
Nikt nie spodziewał się wtedy, że to będzie trwało tak długo. Chyba wszyscy przyzwyczailiśmy się do nowej rzeczywistości, do maseczek, wirusów i ich coraz to nowszych mutacji, ale jedno pozostało niezmienne – ilość porzucanych kotów. To jest stały element polskiej rzeczywistości, pewno taka tradycja narodowa mimo apeli o kastrację, którą często wykonać można za darmo.
Nowy rok rozpoczęliśmy tradycyjnie z długami i pustą kasą. Jesteśmy fundacją utrzymującą się tylko z darowizn dobrych ludzi, zbiórek, które organizujemy na portalu Ratujemy zwierzaki, a ponieważ jesteśmy jedyną fundacją w Rzeszowie codziennie jesteśmy zasypywani e-mailami, telefonami z prośbą o pomoc dla kotów, malutkich, dużych, po wypadkach, porzuconych, chorych. Są to telefony z całego województwa i cieszy nas fakt, że jesteśmy rozpoznawalni, że ludzie nam ufają... Wszyscy proszą, niektórzy żądają, straszą, obrażają, ale nikt nie zapyta, czy mamy za co ratować te kocie bidy, skąd na to bierzemy fundusze? Mamy pomóc, bo jesteśmy od tego. Wierzcie nam, że staramy się jak możemy, by uratować jak największą ilość kotów, ale na to potrzebne są pieniądze. Ubiegły rok zakończyliśmy z 172 podopiecznymi na stanie. Żadna wolontariacka fundacja w Polsce nie ma tylu podopiecznych.
I choć liczba 307 zaadoptowanych kotów cieszy ogromnie, to wciąż mamy ten sam problem - finanse...
Niejednokrotnie już prosiliśmy o pomoc Urząd Miasta Rzeszowa o jakieś stałe dofinasowanie, ale tam również nie znaleźliśmy zrozumienia. Nie mamy siedziby stałej, koty przebywają w domach tymczasowych, ale kiedy są chore, musimy często je izolować, by nie zagrażały pozostałym i wtedy jedynym wyjściem jest koci szpitalik w lecznicy, który tani nie jest. A najgorsze jest to, że gdy kot odchodzi, zbiórka „umiera”, a my zostajemy z długami, których nikt nam nie anuluje. Tak było ostatnio z Prisillą, Odyseuszem, Majorką i wieloma innymi. W listopadzie 2020 r. przeprowadziliśmy interwencję i wyrwaliśmy 51 kotów z piekła, z „obozu koncentracyjnego”. Zebrane na tę akcję pieniądze nie wystarczyły, gdyż większość kotów wymagała długotrwałego leczenia, pobytu w szpitaliku, a walka o ich zdrowie trwa jeszcze do dzisiaj.
W każdej fundacji czas później jesieni to okres, kiedy wszyscy wolontariusze biorą głęboki oddech, bo wiedzą, że sezon kociakowy się powoli kończy, a pojedyncze zgłoszenia łatwiej jest nam ogarnąć. Ale takiego obrotu spraw nie spodziewał się nikt. Wynikiem tej interwencji jest olbrzymi dług w lecznicach, ale też również satysfakcja, że dla tych kotów piekło się skończyło, wiele z nich znalazło domy, a te leczone znajdą je na pewno.
Oprócz kosztów związanych z leczeniem dochodzą koszty zakupu karmy, często są to karmy specjalistyczne, bo mamy koty nieadopcyjne z różnymi przewlekłymi chorobami (białaczka, trzustka, niewydolność nerkowa, alergie). W tej chwili w domach tymczasowych fundacji przebywa około 140 kotów (stan na koniec marca 2021), które musimy nakarmić, zapewnić żwirek, wiele z nich leczyć.
W gąszczu ludzkiego okrucieństwa wobec zwierząt znajdują się ludzie, którzy nie są obojętni na ich los. I mocno wierzymy w to, że pomożecie nam uratować fundację, że wspólnie spłacimy długi i dalej będziemy niezawodni. Jak trudno jest prosić o pomoc, wie ten, kto prosi. Ale my nie prosimy dla siebie, prosimy dla naszych podopiecznych, bo one same nie potrafią. Kiedy widzimy wpatrzone w nas oczy uratowanych kotów, wiemy, że musimy Was błagać o przysłowiowy grosik, bo wdzięczność zwierząt nie ma ceny.
Prawda jest taka, ze bez Waszej pomocy sobie nie poradzimy, nigdy sobie zresztą nie radziliśmy. Zawsze mieliśmy w Was oparcie i słowne, i finansowe. Czasy stają się coraz bardziej ciężkie i chyba jak na razie nic się nie zmieni. Wierzymy, że Wasza pomoc będzie dla nas światełkiem w tunelu. Da nam nadzieję, że warto pomagać, rozjaśni mroki fundacyjnej działalności, a kiedy braknie nam sił zapali zgaszone gwiazdy. Prosimy, nie zawiedźcie nas i teraz, bo nie chcielibyśmy stanąć przed murem bezsilności i nie chcielibyśmy zawieść naszych podopiecznych.
A w załącznikach faktury z tylko dwóch lecznic i tylko za JEDEN miesiąc... Może to pomoże Wam zrozumieć nasz problem... Obecnie zalegamy z zapłatą za dwa, a kolejnego jest już połowa :(
Ładuję...