Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
"Dzień dobry - mówi meżczyzna w słuchawce - ja mam Państwa numer od pani weterynarz z Łukowa. Mam do oddania kotkę" - "Jaką kotkę"- pytam "i dlaczego chce pan ją oddać?" - " Bo ona ma tu nogę rozerwaną, bo nadziała się na ogrodzenie i WISIAŁA TAK KILKA GODZIN, a mnie nie stać żeby ją leczyć"...
O nic więcej nie pytam, proszę o adres i jadę czym prędzej do wsi pod Łukowem (północno- zachodnia część woj. lubelskiego). Młodziutka, wychudzona koteczka w kolorze mlecznej kawy leży na ziemi, z kolana wystają połamane kości. Pakuję kicię do transportera. Ale, ale... Obok niej ganiają dwa malutkie tygryski. Tak, to jej dzieci (o sterylizacji tam nikt nie słyszał, a jak nawet słyszał, to nie zrozumiał o co chodzi). Tak, też chcą oddać, żeby nie mieć kłopotu.
Jedno złapane. W trakcie ganiania drugiego zupełnym przypadkiem weszłam do graciarni na podwórku, a tam, na stercie desek, szło po omacku w moim kierunku maleńkie beżowe kociątko z gigantycznym wrzodem na lewym oczku... Okazało się, że ktoś zamknął je, podobno niechcący, kilka dni wcześniej w tym pomieszczeniu. I siedziało tak bez jedzenia i wody, bez mamy.
Już jest dobrze. Już są bezpieczne. Są w dobrej lecznicy w szpitaliku, wszystkie razem w jednej klatce.Mają jedzenie i 12-godzinną opiekę lekarzy. Mamusia ma połamane kolano i najprawdopodobniej bedzie miała amputowaną całą łapkę. Kociątko będzie miało usuwaną gałkę oczną, której absolutnie nie da się uratować. Skupiamy sie natomiast na ratowaniu drugiego oczka, bo z nim też jest źle.
Nie znamy jeszcze całkowitych kosztów obu operacji, leczenia, utrzymania w szpitalu, rekonwalescencji. Ale na pewno suma pójdzie w tysiące złotych.
Proszę o wsparcie finansowe i udostępnianie zbiórki. Maluszek i jego mama będa później szukać dobrych domów. Serdecznie dziękuję za każdą pomoc!
Ładuję...