Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękukujemy za wsparcie dla kocich chorowitków. Kociaki czują się znacznie lepiej, nadal jednak pozostają pod opieką fundacji. Dzięki wasze pomocy udało nam się spałcić zaległe zobowiązania za ich leczenie oraz profilaktykę.
Czas mija... Kociaki rosną, nikt o nich nie pyta. Bo w ogłoszeniach już są mniejsze, ładniejsze, bardziej ufne. A nasza ekipa mimo ogromu pracy nie potrafiła do końca zaufać człowiekowi. Być może gdyby nie wychowywały się w grupie byłoby inaczej. Ale do tego potrzebny jest dom. A nie przytulisko.
Zatem nadal prosimy o wsparcie. Zostały nam jeszcze faktury za kastrację i testy. Wciąż brakuje na jedzenie i żwirek.
Przyjęliśmy ostatnio mnóstwo kotów z Ukrainy. Bo one też potrzebują pomocy. I naprawdę ledwo udaję się związać kociec z końcem.
Długo nie pisaliśmy co u kociaków. Między innymi dlatego, że był to trudny czas i dla nas i dla nich. Maluchy bardzo długo chorowały. W najgorszym stanie był Kawaler (zdjęcie). U kocurka podejrzewano nawet Fip. Na szczęście jego stan się ustabilizował. Pozostaje jednak pod obserwacją lekarzy.
Karta badań w załączniku.
Cała kocia gromadka została już zaszczepiona, wykastrowana i zaczipowana.
Teraz już została nam tylko zapłata za fakturę i szukanie im nowych domków :)
Było listopadowe popołudnie. Cały Rzeszów, a i dalsze zakątki Polski żyły wtedy historią Rurka – kota uratowanego z rury ciepłowniczej. Ale przecież to nie był jedyny zwierzak tak bardzo potrzebujący ciepła i opieki.
Nasza wolontariuszka odebrała zgłoszenie od przypadkowej osoby, będącej w odwiedzinach u rodziny. Osoba ta zauważyła stadko kotów, małych i dużych, koczujących w pobliżu domów. Jak udało się ustalić koty były dokarmiane po sąsiedzku, ale nikt nie miał dla nich miejsca w domu i w sercu.
Dziewczyna wysłała zdjęcia; skulone, przestraszone, zmarznięte… było ich 8, dwie kocice i dwa mioty w różnym wieku. Nasza wolontariuszka popatrzyła na Rurka, którego miała u siebie w domu tymczasowym i zamyśliła się… „Tak wiele osób walczyło o niego, tak wiele serc poruszył, a czy one, zziębnięte i bezdomne nie zasługują na pomoc?”
To właśnie o nich, przerażonych, niechcianych, bezimiennych jest ta historia. W momencie zgłoszenia nie było ich gdzie ulokować. Umieszczenie kotów wprost z ulicy razem z kotami nie szczepionymi, bądź ulokowanie ich w tymczasie, gdzie tyle, co koty chorowały na śmiertelnie niebezpieczne choroby wirusowe byłoby zbyt ryzykowane i nieodpowiedzialne. Jednak kilka dni później u naszej wolontariuszki zwolniła się izolatka. Rurek wraz z Silvaną pojechały do nowego domu. Miejsce tej dwójki zajęła siódemka „nowych” kotów. Tylko dla jednej z kocich matek udało się od razu znaleźć dom, zaraz po kastracji przygarnęła ją kobieta, która dokarmiała koty.
Druga z kocich matek także została wykastrowana. Wszystkie maluchy natomiast „zaliczyły” wizytę kontrolną, dostały preparaty na odrobaczenie i zostały odpchlone. Niestety wszystkie mocno odchorowały odrobaczenie, w kolejnych dniach pojawiły się biegunki i wymioty. Walka z pasożytami trwała ponad miesiąc. Kiedy w końcu udało się opanować sytuację, a kociaki nabrały ciałka i sił miały jechać na szczepienie i rozpocząć poszukiwania nowych domów. Los niestety kolejny raz pokrzyżował nam plany…
Jeden z kotów złapał infekcję bakteryjną, po nim zaczęły chorować następne. W ciągu kilku dni rozchorowała się cała izolatka. Spłakane oczęta, zatkane i zasmarkane kocie noski, kichanie, pokasływanie, brak apetytu, apatia, podwyższona temperatura ciała… jednym słowem dramat… Nie obyło się bez wizyty w lecznicy i całej rozpiski leków. Koty przyjmują antybiotyki ogólnoustrojowo i do miejscowo w postaci kropli. Co kilka dni dostają iniekcję Zylexisu – preparatu stymulującego układ immunologiczny. Dodatkowo wspomagane są suplementami, witaminami, lekami przeciwzapalnymi i przeciwgorączkowymi. Kocia mama czuje się najgorzej ze wszystkich, wymaga dokarmiania i nawadniania kroplówkami.
Jak zapewne wielu z was słyszało, wspominany na początku Rurek, będąc już w nowym domu, przegrał walkę ze śmiertelnie niebezpieczną chorobą. Ale jego historia, na zawsze pozostanie z nami, bo to właśnie on nauczył wielu z nas, że o każde życie warto zawalczyć do samego końca, mimo wielu przeszkód i przeciwności.
On też pokazał nam, że wspólnymi siłami możemy bardzo wiele, że wobec dobra ludzkich serc nie ma rzeczy niemożliwych. Nasi bohaterowie – 7 bezdomnych, przestraszonych kotów, wciąż mają szansę na nowe, lepsze życie. Z Waszą pomocą na pewno się to uda! Dlatego w ich imieniu prosimy o każdą formę wsparcia.
Ładuję...