Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy, gdyż tylko dzięki Wam, Darczyńcy możemy dalej prowadzić nasz azyl i pomagać skrzywdzonym kotom.❤
Dzięki Wam wszystkie nasze kotki dostają drugą szansę na szczęśliwe życie. Oto nasze adopcje z ostatniego miesiąca. Zobaczcie, ilu uśmiechniętych ludzi daje nowe domki na nowej drodze kociego życia.❤ To nasza wielka radość, z nią chcemy z Wami podzielić się, bo jesteście wspaniali, szlachetni i dobrzy. Te małe kocie istotki mogą na Was liczyć.❤
Kochani Darczyńcy dziękujemy za Waszą troskę i pomoc. Jesteście wspaniali, dzięki Wam możemy ratować koty w naszym azylu. Podnieśliśmy kwotę zbiórki, bo oprócz spłaty długów chcemy zabezpieczyć nasz azyl, choć na najbliższe miesiące, te najtrudniejsze bo wietrzne i mroźne.
Przyjmujemy koty, bo kto im pomoże, jak my tego nie zrobimy, a kto jak nie Wy, (dzięki Waszym wpłatom), utrzyma przy życiu tyle biednych kotów.❤
Dziękujemy, że jesteście.❤❤❤
Kolejny kociak, który jest ratowany na kredyt. Niewidome maleństwo wyrzucone do lasu. Kotek siedział pod sosną i płacząc czekał na śmierć. Mróz, deszcz i błoto miało być świadkiem jego śmierci.
Jest u nas, bo Pani Ela usłyszała płacz niewidomego kociego dziecka i zadzwoniła do nas.
Czy go ratujemy? Tak, a jak moglibyśmy postąpić inaczej?
Czy mamy pieniądze na ratowanie tego kociaka, utrzymanie go i całego azylu?
Nie, nie mamy.
Jesteśmy tylko wolontariuszami.
Prosimy o pomoc, bardzo.
Potrzebujemy Twojej pomocy Darczyńco jak powietrza, którym chcemy oddychać wszyscy, te biedne kociny też.
Pomóż zabezpieczyć tym kocim dzieciom powrót do żywych, dzięki istnieniu naszego azylu.❤
Mamy jeszcze pod opieką kocie staruszki i kocich inwalidów.
To koty, które są na dożywociu u nas, bo wielokrotne próby znalezienia im domu nie powiodły się.
Dlaczego? Bo nikt nie chce starego i przewlekle chorego kota.
Prosimy o pomoc też dla tych kocich rencistów.
Ratowaliśmy około dwustu kotów rocznie. Jesteśmy organizacją, która na południe od Warszawy ma największy azyl, w którym mogą schronić się koty. Ludzie codziennie podrzucają nam ledwo żywe kociaki, koty po wypadkach i zmaltretowane przez człowieka.
Likwidujemy azyl, bo toniemy w długach. Przestaliśmy przyjmować koty, to ludzie je nam podrzucają. Ludzie są bez litości, nie tylko dla tych biednych kotków ale też dla nas, dla wolontariuszy, którzy z długami uratują kolejne zwierzę a sami będą zlicytowani.
Wczoraj powiesili nam kotkę na płocie.
Dwa dni temu przez płot przerzucili kotkę po porodzie ledwo żywą.
A tydzień temu rano w kartonie ktoś zostawił kociaka.
Tak jest tydzień w tydzień, cierpienie goni cierpienie, bez przerwy.
Jesteśmy wstrząśnięci okrucieństwem ludzi wobec zwierząt. Mamy koty, którym ludzie obcinali łapy, masakrowali je i łamali im kręgosłupy. Te kocie nieszczęścia nie mają końca. Ale jest koniec naszego ratowania kotów. Długi z lecznic za operacje i leczenie, długi za karmę, długi za prąd i najem, długi za śmieci. To kres naszej wytrzymałości, bo znikąd pomocy. Błagamy firmy produkujące karmę dla zwierząt, o trochę karmy - nikt nie chce rozmawiać, nikt nie chce podzielić się, błagamy firmy produkujące żwirek, choć o kilka worków żwirku, niestety, po drugiej stronie cisza.
To jak pomagać? Jak? Jak uratować setkę kotów, które umierają? Bez pomocy innych ludzi? Jak? Jak wolontariusze, którzy każdą wolną chwilę, po swojej pracy zarobkowej, poświęcając chorym i ledwo żywym zwierzętom mają je ratować? Jak? Nikt nie chce pomóc, nikt.
Płaczemy, bo zamykamy nasz piękny i dobry azyl, nie, nie my zamykamy, lecz zamykają azyl, kocie długi. Nasze serca rwą się na strzępy. Nasze ręce, które tuliły i głaskały te wszystkie kociaki są już niepotrzebne, bo pieniądz wygrał z dobrocią i miłością do opuszczonych zwierząt. Okrutny pieniądz. Nie nakarmimy już naszych małych przyjaciół. Płaczemy, bo jak spojrzeć w te kocie oczy i powiedzieć, musicie wrócić na ulicę.
Nasz azyl i jego mieszkańcy to wyjątkowe miejsce, bo to tu uratowaliśmy setki kotów. Kilka z nich: Miłek Piotruś, zjadany żywce przez larwy, z gnijącym oczodołem.
Teraz szczęśliwy, wesoły i zdrowy.
Ten kociak Mandarynek też jest uratowany. Z ostrą calcywirozą był wyrzucony w lesie.
Teraz jest szczęśliwy i zdrowy ❤
Bajkuś miał ostre zapalenie jelit, biegał po dworcu PKP a z niego lała się woda.
U nas nabrał sił jest zdrowy i radosny.
Kociak Pumka z kocim katarem i zapaleniem spojówek leżał na śmietniku.
U nas po chorobie zostało tylko mgliste wspomnienie. Biega i bawi się.
Mruczek z wiszącym okiem siedział na parkingu pod samochodem.
Teraz to szczęśliwy kotek, choć ma tylko jedno oczko.
Przez ostatnie lata takich uratowanych kocich stworzeń mamy na koncie z tysiąc. Cholernie nam przykro, że przegrywamy. Przegrywamy z potężną armią jaką, są pieniądze. Prosimy o ratunek. Proszą kociny, które u nas są bezpieczne, zdrowe i szczęśliwe. Czekają na adopcje w cieple i z naszą wielką miłością.
O te kotunie nie upomni się nikt, te koteczki, gdy stracą dach nad głową zapomną wszyscy, one będą umierać w ciszy. A w naszych duszach będzie brzmieć niemy krzyk - te cholerne pieniądze! Dlatego ośmielamy się prosić Was o pomoc...