Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za pomoc dla kociaków!
Trójki maluszków mimo wysiłków nie udało się uratować... Siedem kociaków jest już w nowych domach. Pod naszą opieką nadal przebywają Runa i Lars. Mamy nadzieję, że i one wkrótce skradną czyjeś serce.
Niestety choroby nie oszczędzają kociąt. Kolejne trafiają do szpitala. Tym razem przeciwnik jest trudniejszy - panleukopenia. Nie miały szczęścia do ludzi, którzy pozwolili im się urodzić i niewiele o nie dbali. Nie mają szczęścia do zdrowia, bo nie mają odporności. Walka będzie trudna i niestety nie wiemy czy wygrana.
Walka o zdrowie i lepsze jutro dla naszych malców trwa. Czarnuszki Ottar i Kari powoli wychodzą na prostą. Ich oczka wymagają jeszcze kropienia, ale apetyt i dobry humor nie opuszczają maluszków. Nieco gorzej czuje się ich kumpel Magnus, który na jedną dobę musiał trafić do kociego szpitala. U malucha zdiagnozowano kalcywirozę, dalsze leczenie i antybiotykoterapia jest kontynuowana w domu. Buraski Bruni i Runa nie wymagają już leczenia, cały czas stymulowana jest ich odporność. Runa w dalszym ciągu jest kotką dość wycofaną, a jej socjalizacja z człowiekiem trwa. Niestety gorsze wieści dotyczą Larsa i Leifa.
U Leifa zdiagnozowano nawrót choroby. Kociak znów ma zapłakane, opuhnięte oczka. W ruch znów poszły antybiotyki i krople.
Leczenia wymaga także Lars, choć z całkiem innego powodu. Kociak w trakcie zabawy naciągnął sobie łapkę. Przez kilka dni kulał. Lekarz nie stwierdził poważnych obrażeń, podał leki przeciwbólowe i przeciwzapalne. Niestety po tygodniu od ostatniej wizyty u kociaka nadal nie ma poprawy. Lars wciąż kuleje. Trafił więc ponownie do lecznicy, gdzie wykonano zdjęcie RTG. Stwierdzono uraz tkanek miękkich oraz złuszczenie nasady kości piszczelowej. Łapka kociaka została zaopatrzona specjalnym opatrunkiem, przez kolejny tydzień malec musi mieć ograniczony ruch.
Z całej ósemki przyjętych kociaków tylko białej Astrid udało się jak do tej pory szybko wrócić do zdrowia i znaleźć nowych kochający dom. Pozostała siódemka wciąż walczy o lepsze jutro i cały czas bardzo prosi Was o pomoc i grosik do kociej skarbonki
O kotach w ilości około 15 dowiedzieliśmy się początkiem lipca. Jak to zwykle bywa, o ich istnieniu wiedziano już od dawna. Ale oczywiście na fakt pokazania się 3 ciężarnych kotek nie reagował nikt. Bo jak to słyszymy w telefonie codziennie- to nie moje koty. Tak - nie twoje, ale to ty masz problem jeśli czegoś z tym nie zrobisz...
Spośród setek zgłoszeń z ostatnich 2 miesięcy, połowa to sytuacje kiedy ktoś od dawna dokarmia koty a potem jest zaskoczony że rodzą się nowe koty. XXI wiek i nadal rosnący brzuch u kotki nie przemawia do większości, że to ciąża. Niektórzy myślę chyba, że to z dobrobytu im rosną brzuchy, i że kotki same się zabezpieczają przed ciążą...
Ta grupa kociąt jest najlepszym tego przykładem. A potem- zabierzcie bo wyjeżdżam i nikt im nie da jeść... Oczywiście karmiciel "przyciśnięty do muru" zdecydował się spróbować złapać matki. Oczywiście mu się nie udało. No bo jak się coś robi na ostatnią chwilę to tak to właśnie wygląda.
Spośród 12 maluchów udało się wyłapać 9. Reszta została. Nie wiemy co się z nimi dzieje. Nie mamy dostępu do posesji na której są. Te które mamy, wszystkie co do jednego wymagają leczenia.
O pchłach, świerzbie i robactwie już nawet nie wspominamy, bo to norma u takich kotów. Jakie będą koszty? Przy obecnej cenie leków niemałe. Oby skończyło się tylko na diagnostyce, odrobaczeniu, odpchleniu, kropelkach do oczu i antybiotyku. Oby...
Jednak znając realia i ilość kotów szukających domów, nawet jeśli te maluchy dojdą do siebie w miarę szybko, to już tak szybko domów nie znajdą. Nie są ani kudłate, ani medialne. A wykarmienie takiej gromadki to nie lada wyzwanie. Po powrocie karmiciela z wyjazdu planujemy ponownie wyłapać matki do kastracji. Bo bez tego, za dwa miesiące będą tam kolejne maluchy.
Bardzo prosimy o pomoc w naszych działaniach.
Ładuję...