Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy wszystkim, którzy dołożyli się do zbiórki dla stada wiejskich kotów znad Zalewu Sulejowskiego, mieszkających w stodole jednego z gospodarstw. Wszystkie kilkanaście kocurów i kotek zostało wykastrowane. Niektóre były też leczone, ponieważ miały koci katar i inne dolegliwości. Odrobaczono je i zabezpieczono przeciw pasożytom zewnętrznym, zapewniono zapas karmy. Jak kotki mają się dzisiaj? Całkiem dobrze,3 kotki i 5 kocurków Pumka, Matulka, Rudzia, Łatek, Cykor, Asik, Badylek i Czester nadal mieszkają w stodole i na okolicznych działkach, mają swoich karmicieli, którzy o nich dbają. Szczęście uśmiechnęło się do najbardziej oswojonej czwórki, Czarnuś, duży kochany kocur został adoptowany do pobliskiej wsi, jest szczęśliwym kotem niewychodzącym, wspaniałym przyjacielem 6 letniej dziewczynki. Sisi, drobniutka buraska trafiła do Warszawy pod opiekę Fundacji Koty z Grochowa i też szybko znalazła swój domek. A Radamenes i Theo pojechali do Sochaczewa do domu tymczasowego, gdzie zostali już na stałe. Dzięki Waszej pomocy, życie tego kociego stadka zmieniło się na lepsze, nie rozmnażają się, mają opiekę, nie chodzą głodne. Dziękujemy!
Malutka wieś nad Zalewem Sulejowskim, stodoła przy domu pewnej staruszki i stadko mnożących się, bezdomnych, chorujących kotów. Starsza pani próbuje otoczyć opieką zwierzęta, dokarmia je, stara się im pomagać, jak tylko może. Jest to jednak pani w podeszłym już wieku, nie na wszystko ma siły i nie stać jej na sterylizacje i leczenie kociaków w lecznicy. Wnuczka próbuje kotom znaleźć domy, przynajmniej tym oswojonym – a dla reszty szuka choćby pomocy przy leczeniu i kastracjach.
Kotów w tej chwili jest 13 (choć liczba ciągle wzrasta, bo są też inne, „dochodzące”), w różnym wieku i różnej płci, niektóre z nich to podrzutki, pozostawione na działkach po wakacjach lub wrzucone do ogródka, inne są z miotu niewysterylizowanych kotek. Zwierzęta są dokarmiane w miarę możliwości (choć te możliwości powoli się kończą – główna karmicielka to właśnie ta starsza pani, która ma problemy z poruszaniem). W weekendy przyjeżdżają inne osoby, które im dają jeść. Sama karma to duży wydatek. Koty żyją w stodole, jest tam zimno, często są przeziębione, prawdziwą zmorą jest koci katar. Potrzebują leczenia, odrobaczania, szczepień…
Oprócz wyżej wspomnianych potrzeb, najważniejsze teraz, w okresie wiosennym są kastracje – zarówno kotek dorosłych, jak i młodych, które lada moment będą zdolne do rozmnażania. Kolejny krok to znalezienie domów lub domów tymczasowych, przynajmniej dla części z nich. Kotki mogą nie przetrwać kolejnego roku (dużo kotów ginie pod kołami samochodów, zagryzione przez psy, albo z rąk złych ludzi – okolica nie jest przyjazna, a w czasie wakacji na drogach pełno pędzących autami turystów i puszczanych luzem psów…).
Wnuczka starszej pani zwróciła się o pomoc do naszej Fundacji. Wiemy jednak, że koszty całej akcji będą ogromne i wsparcie finansowe darczyńców odegra istotną rolę w przedsięwzięciu. Prosimy więc o datki, abyśmy mogli wyleczyć i wykastrować kotki, a tym półdzikim, które wrócą na miejsce – zapewnić jedzenie i zorganizować ciepłe schronienia w postaci bud.
Zebrane fundusze przeznaczymy na: leczenie, odrobaczenie i szczepienia, kastracje wszystkich kotek i kocurów, pobyt kotów w szpitaliku kliniki weterynaryjnej po zabiegach lub podczas leczenia, zakup zapasów jedzenia dla kotów oraz kupno ocieplanych bud.
Ładuję...