Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, pragniemy Wam gorąco podziękować za wsparcie naszej zbiorki. Mamy na utrzymaniu sporą gromadkę uratowanych zwierząt, która cały czas się powiększa. Część z naszych podopiecznych mieszka w siedzibie Fundacji, ale mamy również zwierzęta w pensjonacie, za który co miesiąc trzeba płacić .
Ocalenie zwierzęcia przed śmiercią, to dopiero początek ponoszonych wydatków, prawdziwym wyzwaniem jest utrzymanie i zapewnienie zwierzętom koniecznej opieki weterynaryjnej oraz niezbędnych zabiegów. Zwierzaki jedzą codziennie (i to niemało), jako że sporą ich część stanowią chore i znajdujące się w zaawansowanym wieku - musimy podawać im leki (niektórym każdego dnia) lub zalecone przez lekarzy suplementy.
Koniom trzeba regularnie werkować kopyta.
Wszystkie zwierzaki są pod opieką weterynarzy.
Dzięki Państwa wsparciu żadnemu naszemu podopiecznemu nie zabrakło niczego co niezbędne. Pamiętajcie proszę, że istniejemy tylko dzięki Wam ❤.
Jeszcze raz z całego serca dziękujemy za okazaną pomoc!!!
Cześć, to ja Maks. Jestem siwym konikiem, który całe życie pracował dla człowieka. Pamiętam, że jako źrebak biegałem z moją mamą po padoku, to były dla mnie bardzo szczęśliwe dni. Niestety ten czas trwał tak krótko.
Nie wiedziałem, że ludzie, którzy przyjechali do naszej stajni i karmili mnie smakołykami, chcą mnie zabrać na zawsze od mojej mamy. I stało się. Przywiązali mnie w wielkim samochodzie i odjechałem od wszystkiego, co tak bardzo kochałem. Długo płakałem. Cały czas marzyłem, że jeszcze kiedyś jeszcze zobaczę moją mamusię, ale lata mijały, a ja przestałem już wierzyć.
Przyjechałem do stadniny w której, zmuszali mnie do robienia dziwnych i ciężkich rzeczy. Musiałem poddać się człowiekowi, mimo że często sprawiał mi ból, bo chciałem żeby był ze mnie zadowolony. Skakałem przez ogromne przeszkody, wszyscy klaskali i robili dużo hałasu. Z czasem się przyzwyczaiłem i mimo bólu pomyślałem, że może nie będzie aż tak źle.
Ale któregoś dnia zabrakło mi sił, aby pokonywać takie przeszkody. I znów jacyś ludzie, przyjechali po mnie, aby mnie zawieść do innej stadniny. Wówczas poprzednie życie wydało się całkiem znośne. Trafiłem do szkółki. Dzieciaki szarpały mnie za pysk i kopały po brzuchu. Pracowałem cały dzień w pełnym słońcu, nie miałem już żadnej nadziei, że będę kochanym i szanowanym koniem. Wspomnienia o mojej mamie dodawały mi jednak siły na kolejne dni i lata.
Aż któregoś popołudnia stało się nieszczęście, moje nogi odmówiły już posłuszeństwa i nie dałem rady dalej tak ciężko pracować, z dnia na dzień słabłem coraz bardziej. Mój gospodarz postanowił mnie sprzedać. Miałem nadzieję, że przejdę na emeryturę i będę mógł odpocząć. Jednak trafiłem w straszne miejsce, bardzo się bałem, było tam mnóstwo koni, rżały i uderzały kopytami o bruk, pomyślałem, że to już jest dla mnie koniec, bo kto kupi starego, ponad dwudziestoletniego, pozbawionego siły i schorowanego konia... Pogodziłem się z moim losem.
I nagle pojawiły się one, zaczęły rozmawiać z handlarzem, były zdenerwowane… Ale u mnie pojawiła się iskierka nadziei, była jak światełko w ciemnym tunelu. Przyjechałem do cudownego miejsca. Teraz mam wielu przyjaciół i pierwszy raz od rozstania z moją mamą czuje się kochany i bezpieczny. Wiem, że nikt już nie zrobi mi krzywdy.
Czy nasz Maks mógł czuć takie właśnie emocje? Może przeżył nawet gorsze rzeczy. Tego w szczegółach nigdy się nie dowiemy. Ale zapisy w paszporcie dają pojęcie o kolejach jego losu. Obecny stan zdrowia konia wyraźnie dowodzi, jak bardzo był w swoim życiu eksploatowany.
Takie konie dostają bilet w jedną stronę i kończą na rzeźnickim haku. Aby móc ratować, właśnie takie skrzywdzone zwierzęta, pozbawione już szans - bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Dla nas naprawdę liczy się każdy grosz. Jeśli nie uzbieramy na utrzymanie naszych podopiecznych, nie będziemy mogły dalej pomagać i ratować innych zwierząt w potrzebie. Dla Maksa zmieniło się życie, dostał to, na co zasługuje każde zwierzę - dom i kochających ludzi. Teraz przed nami duże wyzwanie, bo musimy utrzymać naszą gromadkę, złożoną z dziewięciu koni i krówki.
Wszystkie zwierzęta, które zostały przez nas uratowane trafiły do nas po tragicznych przeżyciach.
Gromcia – nie znalazła kupca na skaryszewskim targu, trafiła więc do tuczarni, która jest ostatnim etapem przygotowań w drodze na ubój, trzymano ją w ciasnej i w ciemnej komórce, gdzie była tuczona ziemniakami aż osiągnie odpowiednią wagę, aby zostać sprzedana na rzeź.
Piorun – zaniedbany koń, na targu nikt nie chciał mu pomóc, gdy stał wycieńczony, schorowany i prawie zagłodzony.
Silver – kucynka nienadająca się już do rekreacji, skrajnie zaniedbana, bita i poniewierana.
Bodzentynka – krowa, która miała dawać mleko, lecz aby stale mogła być mleczna, zapładniano ją ciągle i rodziła swoje dzieci, które zaraz jej odbierano, by je sprzedać na rzeź.
Quentin i Plener dwa stare, nadmiernie wyeksploatowane konie, które zamierzano sprzedać, aby zyskać pieniądze przez ich śmierć. Nierozłączni przyjaciele, od których ludzie mogliby się wiele nauczyć. Quentinek jest niewidomy na jedno oko i bardzo skrzywdzony przez ludzi.
Ares i Fokus – dwa młodziutkie koniki polskie, urodzone tylko po to, aby stać się przekąską na włoskim talerzu. Były potwornie brudne, zawszone, traktowane okrutnie i bite. Długo musiały być pod opieką behawiorystki, bo na widok ludzi próbowały uciekać na ściany stajennego boksu.
Maks – koń oddany całe życie człowiekowi, kiedy się „zepsuł” został sprzedany handlarzowi, stał na targu kompletnie zrezygnowany bez cienia nadziei.
To właśnie dla takich zwierząt walczymy, to właśnie one zostają dzięki wsparciu Ludzi pełnych serca wyrwane z rąk śmierci i dostają drugą szansę - nowe życie. Ale wykupienie zwierzęcia jest dopiero pierwszy punkt wydatków, jakie musimy ponosić.
Posiadamy konie, które potrzebują stałej opieki weterynaryjnej oraz specjalistycznych witamin i suplementów. Dbamy o to, aby regularnie werkować im kopyta, poddawać szczepieniom i odrobaczać. Staramy się zapewniać im właściwą dietę, bez której konie nie mogłyby odzyskać zrujnowanego zdrowia. Bardzo prosimy Was o pomoc i wsparcie choćby niewielką kwotą naszych podopiecznych. Te zwierzęta zasługują na godne i szczęśliwe życie. Pomóżcie nam proszę zapewnić im właściwe warunki bytowe.
Pomóżcie nam pomagać, wspólnie podarowaliśmy im życie, więc dajcie im szanse, aby ich szczęśliwe życie trwało nadal.
Ładuję...