Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo dziękujemy za pomoc dla Krzysi.
Kotka znalazła nowy dom
"Nieprawda, że nie lubię domowników. Ja także potrafię kochać, jak każde inne żywe stworzenie, ale nie bezkrytycznie. Kocham tylko tego, kto na to zasługuje. Uczuć swoich nie wyrażam w sposób głośny i teatralny.
Kto nie rozumie cichego mruczenia, ten nie jest godny, by inteligentne, rozumne i obdarzone dobrym smakiem zwierzęta przywiązywały się do niego. Kto nie potrafi w milczeniu siedzieć długo w jednym miejscu, ten nie jest wart mojego towarzystwa. Kto zawsze potrzebuje brawurowych pokazów, kto nie zadowala się prostym pięknem naturalnych ruchów, ten nigdy nie może zdobyć sympatii kota. Kto żąda ciągle czegoś nowego, kto ugania się za zmiennością, za emocją, kto nie lubi spokoju, równowagi, stałości, komu wydaje się, że prawo egzystencji trzeba zawsze udokumentować czynami, kto nie widzi piękna w zadumie, ten nigdy nie będzie miał wiernego kota. Kto goni za pozornymi radościami życia do tego kot odwróci się plecami.
Człowiek, którego kochają koty, nie może być człowiekiem bezwartościowym."
Jestem Krzysia - tak mnie nazwały opiekunki z Fundacji Felineus, pod opiekę której trafiłam po tym, jak jako bezdomna kotka zostałam wysterylizowana. Po sterylizacji mnie wypuszczono - bo przecież byłam bezdomna, ale "zrobiłam ludziom na złość" i się pochorowałam. To było wołanie o dom, ale na szczęście zrozumieli :) No bo to inteligente człowieki w tej fundacji są :)
Pokochałam ich od pierwszego wejrzenia, bo wiedziałam, że mogę liczyć na ich pomoc w każdej chwili.
A teraz: jestem leczona, mam wysoki poziom leukocytów, mówią, że jakiś test na panleukopenię też mam pozytywny, ale na białaczkę już nie. Ale bardzo kocham ludzi i bardzo chcę żyć - dlatego walczę i mam nadzieję, że jak już całkiem dojdę do siebie, to ktoś da mi wymarzony dom. Bo ja naprawdę kocham ludzi i ciepło domowego ogniska...
Krzysia - koteczka z lata 2018 roku. Niby wolnożyjąca, ale ufna i domowa. Miała być tylko wysterylizowana i wypuszczona, ale się pochorowała.
Czeka ją dalsza diagnostyka i leczenie, a my mamy nadzieję, że wyzdrowieje i znajdzie sowje domowe ognisko...
A Was kochani prosimy o pomoc w pokryciu kosztów, bo choć "sezon" na maluchy mija, to u nas wciąż kotów zatrzęsienie :(
Ładuję...