Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Walka o zdrowie Kubusia trwała ponad dwa miesiące. Kocurek bardzo długo przebywał w kocim szpitaliku, jednak jego organizm nie mógł się pozbierać – po chwilowym polepszeniu stanu zdrowia, zawsze następowało pogorszenie. Niestety, mimo fantastycznej opieki, jaką zapewnili mu lekarze, stan Kuby był coraz gorszy, aż w końcu nastąpił czas, kiedy było widać, jak bardzo cierpi. Podjęta została trudna, ale jedyna rozsądna w tej sytuacji decyzja o eutanazji.
Kubuś był niesamowitym kotem. Mruczał do końca...
Chociaż Kubusiowi nie udało się wygrać walki o życie, to bardzo dziękujemy za pomoc, bo dzięki niej udało nam się pokryć ogromne koszty leczenia i pobytu w szpitalu.
Kubuś jest około 9 -letnim kocurkiem, którego życie nie oszczędzało.
Dziewięć lat temu znaleziony został na przystanku autobusowym. Był wtedy małym kociątkiem, ok. 4-miesięcznym. Była zima, mróz na dworze, a on siedział cały dzień na przystanku, tulił się do ludzi, wchodził im na kolana. Każdy kotka pogłaskał, pozwolił posiedzić na kolankach, ale nikt go nie chciał zabrać ze sobą.
Dopiero wieczorem Kuba trafił na osobę, która go zabrała ze sobą do domu. Kubuś zamieszkał w domu starszego Państwa i przez ponad pół roku był kotem niewychodzącym. Został wtedy wykastrowany i zaszczepiony. Niestety, starsi ludzie nie poradzili sobie z temperamentem Kuby i zaczęli kota wypuszczać do ogrodu. Kubuś początkowo nieśmiało zwiedzał ogród, ale z czasem zapuszczał się coraz dalej i dalej. Do domu zaglądał coraz rzadziej. Bardzo się zmienił. Przymilny i bardzo kontaktowy niegdyś kot stał się nieufnym, syczącym i warczącym kocurem, nietolerującym obecności innych kotów wokół siebie. Z osiedlowymi kocurami toczył wieczne boje, co w końcu zaowocowało tym, że stracił jedno oko.
Ale i to nie spowodowało zmiany jego zachowania. Niestety opiekunowie już nie chcieli przygarnąć Kuby z powrotem do siebie - mieli już inne kotki. I tak Kuba stał się kotem osiedlowym, dokarmianym przez ludzi, pomieszkującym pod tarasami, śpiącym gdzie popadnie. Tak trwało to do tego roku (ponad 5 lat).
Z początkiem stycznia z Fundacją Felineus skontaktowała się Pani, która Kubusia przez ostatnie 2 lata karmiła i zabierała na noc do garażu. Zgłosiła nam, że kotek nie chce jeść, że wymiotuje i o dziwo nie chce wychodzić na podwórko. Zabraliśmy Kubę do lekarza na badania. Niestety, tak jak przypuszczaliśmy, okazało się, że Kuba ma niewydolność nerek w stopniu bardzo zaawansowanym. Kreatynina ponad 10 (norma jest do 1,8), bardzo wysoki poziom potasu i mocznika.
Pierwsza myśl - eutanazja. Ale jak tu uśpić kota, który chodzi, mruczy i przymila się do wszystkich. I tak oto Kubuś zamieszkał w kocim szpitaliku. Codziennie dostaje wlewy, leki i odpowiednią karmę niskobiałkową. Problemem jest to, że nie chce samodzielnie jeść, ale karmiony strzykawką wszystko ładnie zjada. Kubuś znowu zmienił się w przytulastego kotka, czekającego tylko na to, żeby obok pojawił się człowiek, do którego będzie można się przytulić. Dogadał się nawet z kumplami ze szpitaliku.
O życie Kuby walczymy już od ponad tygodnia. Nie ma wielkiej poprawy, ale nie jest też gorzej. Kubuś przestał wymiotować, kreatynina odrobinkę spadła. Bardzo Państwa prosimy o pomoc. Koszty leczenia, karmy i pobytu w szpitalu są bardzo wysokie. Liczymy się z tym, że możemy przegrać tę walkę, bo w każdej chwili może nastąpić kryzys. Ale przecież cuda się zdarzają.
Ładuję...