Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kubuś i Klaudia właśnie przyjechały do mnie. Kubuś bardzo urósł od czasu kiedy mu robiłem zdjęcia u handlarza. Minął już miesiąc. Ale cycka jeszcze ssie. Klaudia jest trochę jeszcze nieufna, po tym co przeszła. Ale za pomocą jabłka udało mi się ją złapać i nakręcić film. Jest to piękna rodzinka, będę chyba dużo filmów z nimi kręcił.
Jeszcze raz dziękuję za pomoc w ich uratowaniu. I zapraszam do oglądania filmu.
Marek
Przerażony Kubuś próbuje schować się za swoją mamą, cały się trzęsie za strachu. W jego oczach maluje się panika. Prawie nie życia.
Cały jego świat to mamusia Klaudia, jej ciepłe, śnieżnobiałe i pachnące mlekiem futerko. Jej muskanie pyszczkiem za uszami malucha, jej mięciuteńkie pachnące sianem chrapy. Jej bezgraniczna miłość i bezpieczeństwo. Kubuś pamięta tylko przytulną stajenkę w której się urodził, ciszę i spokój. Całe dnie i noce spędzone wtulonym w swoją mamusię, pamięta smak słodkiego i ciepłego mleczka w swoim pyszczku. Pamięta też dzieci przyglądające się mu pomiędzy sztachetami stajenki i wesoło go wołające Kubuś, Kubuś. Pamięta też miłych właścicieli przynoszących jego mamie codziennie owies i siano.
I tak było jeszcze niedawno.
Lecz mama Kubusia, Klaudia zna życie o wiele lepiej, ma prawie dwadzieścia lat i mieszkała już u różnych ludzi. Zabrano jej już kilka źrebaków, które tak mocno kochała. Zawsze walczyła o nie do ostatniego tchu. Ze łzami w oczach żegnała się z nimi na zawsze. Widziała też swoich końskich przyjaciół bitych i wciąganych na trap handlarskiej ciężarówki jadącej do rzeźni. Potykających i zataczających się ze strachu, zapierających się kopytami z całych sił o próg obory, wiedzących, że to nie jest walka o wprowadzenie do samochodu, tylko walka o swoje życie. Klaudia była ładna, grzeczna i rodziła zdrowe źrebaki. Zawsze miała szczęście. Samochód z rzeźni zabierał inne konie. Za każdym razem jak przyjeżdżał, kuliła się w kącie i czekała na wezwanie. Całe szczęście jej nigdy nie wezwano.
Aż do niedawna. Od rana miała złe przeczucia, właściciel rano ją wyczyścił. Nie dostała też porannego owsa. A Kubusiowi założył kantar. Gdy koło południa podjechał samochód wiedziała, że to po nich. Matczyna intuicja jej to powiedziała. W swoim serduszku modliła się, żeby zabrali ją razem z małym Kubusiem, on jest przecież taki maleńki, i jeszcze ssie. Jak mają umrzeć to razem, może wtedy jakoś będzie mu łatwiej, w towarzystwie mamy... Do boksu wszedł właściciel, nie patrzył ani na źrebaka, ani na Klaudię, tylko wskazał ich palcem. Śmierdzący alkoholem i obleśny handlarz związał je razem sznurem i wciągnął do samochodu. W głowie już sobie przeliczał, ile na nich zarobi wysyłając w sobotę do Włoch, żeby je przerobili na kabanosy.
Wszedłem do handlarskiej obory i zobaczyłem małego, przerażonego Kubusia i jego mamę Klaudię. Wiedziałem, że nie mam pieniędzy, żeby je uratować. Przyjechałem po to, żeby wyrwać z tego strasznego miejsca jakiegoś kucyka lub osiołka, bo one są tanie. A ja dopiero otworzyłem swoją fundację i nikt mnie nie zna. Nie dam rady uzbierać dla nich pieniędzy.
Ale jak spojrzałem w błagalne oczy Klaudii, to już wiedziałem, że przepadłem. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Miałem w swoim życiu takie chwile, że odwracałem się i odchodziłem. A później do końca życia się tego wstydziłem przed samym sobą. Nie chcę się wstydzić, że odwróciłem się od Kubusia i Klaudii. Nie chcę pamiętać tych smutnych oczu wpatrujących się we mnie z nadzieją.
Dlatego zgodziłem się zapłacić 11 tys. złotych za Kubusia z mamą. 3000 zł zaliczki już przesłałem handlarzowi. Resztę muszę uzbierać do końca listopada. Jak nie uda mi się uzbierać tych pieniędzy to pojadą do rzeźni. Jeśli wpłacę pierwszą ratę, dostanę dodatkowe dni na zebranie reszty.
Prowadząc tę fundację będę się musiał nauczyć czegoś, co mi nigdy nie przechodziło przez gardło. Będę musiał nauczyć się prosić o pomoc. Proszę Was, pomóżcie mi uratować Kubusia i Klaudię. Bo sam nie dam rady dać im życia.
Ładuję...