Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Czasem chce się wyć z bezsilności.
Już nie raz mówimy, że oddamy obecne psy i dajemy sobie spokój, bo już nie mamy siły, nie dajemy rady psychicznie. Serce boli za każdym razem, gdy już nie mamy naprawdę jak zabrać, co wymyślić. I kolejny raz widzimy post z prośbą o pomoc... Kudłatek w potrzebie, a kudłatki są bardzo blisko naszych serc (choć w większości to zwykle, gładkie kundelki pod opieką).
Nawiązaliśmy kontakt z panem, który dał post.
Pan mówił, że psiak dziki, przerażony, nie da się złapać... Cóż, pojechaliśmy z klatka łapka, psa nie było. Wokół lasy, pola, łąki. Klatka rozstawiona, poszliśmy szukać, żeby zorientować się, czy gdzieś może nie ma biedactwa. I leży coś pod drzewem, podchodzimy bliżej i to coś zaczyna szczekać! Nie jest dzikie. Puszka z pysznym jedzeniem to wspaniała przynęta.
Psiak sam przychodzi i.... daje się wziąć na ręce! Kleszczy cała masa. Morfologia wskazuje na anemię, test wykazał anaplazmozę oraz boleriozę, a babeszjoza to kwestia czasu. Zostały podane leki na miejscu oraz do domu. Przed nami długa walka. Psiak jestt słaby, biedny... Musimy dać radę!
Od nas dostał imię - Kubuś! Przed Kubusiem długie i kosztowne leczenie, błagamy o pomoc. Po prostu błagamy...
Ładuję...