Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
kochani na naszej zbiorce uzbieralismy przeszlo 700 zl , zeby bylo srawiedliwie , wspolnie podjelismy decyzje ze polowe kosztow dostana panstwo za transport konia do kliniki i polowe klinika , niestety nie uzbieralismy wiecej pieniazkow zeby wszystkim zaplacic cale kwoty , bardzo dziekujemy wszystkim darczyncom za pomoc
W jednej wsi pod Lublinem żyły dwa kucyki. Właściciel to zwykły chłop ze wsi, dla którego zwierzęta nie mają żadnych praw, są tylko do bicia i zarabiania. Kasa najważniejsza. Kuba był przeznaczony do krycia kobył i koszenia trawnika.
Kuc, który nie widział weterynarza i kowala... Znał jednak mocny bat, którym dostawał od swojego pana. Pewnego razu jego pijany właściciel wspólnie z kompanami od kieliszka obcięli Kubie kopyta piłą mechaniczną, maleńki ledwo przeżył ten zabieg! W swoim krótkim życiu zbyt wiele przeżył. Patrzył, jak umiera na podwórku jego koleżanka Kucynka... Dostaliśmy te informacje od ludzi ze wsi. Wspólnie z lekarzem weterynarii, policją i inspektorami zabraliśmy Kubę. Kto by go tam zostawił? Szybka decyzja. Pijany właściciel podpisuje dokumenty i zabieramy Bidulkę. Od tego momentu zaczynamy walkę o sprawność Kuby, walkę o godne życie. Kopyta trzeba odpowiednio werkować, trzeba też malca odżywić. Kubuś pojechał do hotelu na kilka dni, a my szukaliśmy mu domu. Serce pękało, że on już tyle przeszedł - zapadła decyzja - zabieram Kubę do siebie. Muszę dać radę.
Mam kozy - z nimi dałam radę, a to szalone dziewczyny. Dam radę i z Kubą!
Przyjeżdża. Nie zapomnę tego dnia. Cała rodzina czekała na Kubę. Początki były straszne. Kuba nas atakował, gryzł, kopał. Wszystko przez strach. Wejście do boksu to było ryzyko.
Zaczynamy prace z naszym dzieciakiem. Codziennie po trochu. Głaskamy i czeszemy. Kuba zaczyna się zmieniać. Sierść błyszczy. Zęby przestają nas gryźć. Kuba staje się potulny jak baranek. Uwielbia całusy. Co rano woła głośno, a ja biegnę i całuję. Wyprowadzam na łąkę, gdzie Kuba czuje się jak w raju. Weterynarz chwali kucyka za tak pozytywne zmiany. Zdrowy kuc wita Panią Kowal i daje sobie skrobać kopyta! Życie toczy się spokojnie. Niestety 16 marca wchodzę do Kuby i szok. Kuc leży. Próbuje wstać i nie może! Jak to możliwe? Przecież jeszcze chwilę temu było wszystko dobrze? Niezwłocznie przyjechał weterynarz, malec dostał leki. Próbowaliśmy go postawić - nic z tego. Nie daje rady stać o własnych siłach. Została wykluczona kolka, dostał kroplówki i zastrzyki. Ale dalej nie wstaje... Odchodzę od zmysłów. Dzwonimy do następnych lekarzy. Jest sobota. Lekarze mają wolne.
Kubuś próbuje wstać. Przy naszej pomocy stoi chwilkę i opada z sił. Co się dzieje? Nikt nie wie. Ania Turko organizuje transport. Dzwoni do kliniki koni na Służewcu. Lekarze czekają. Kilometrów do pokonania jest dużo. Jedziemy, bo wiemy, że Kuba jest bardzo chory. Boimy się tej długiej trasy... Dojeżdżamy w niedzielę nad ranem. Lekarze już na nas czekają.
Zaczyna się diagnozowanie. Usg. Pobieranie krwi. Kroplówki. Kuba próbuje wstać i dalej nie może ustać sam. Łzy w oczach i pękające serce. Widzę, że mój kochany Kubuś walczy. Przytulam go i patrzę w jego oczy. Błagam, aby wstał. Kuba, tak bardzo Cię kocham. Tyle mnie nauczyłeś! Zostawiłam Kubusia pod najlepszą opieką. Dzwonię co godzinę. Słyszę - bez zmian. Stan Kuby bez zmian. Dostaję telefon. Odbieram. I zamieram. Nie chcę tego słyszeć. Kuba zmarł.
Nie wiem, co mówi Pani Doktor. Kuba, przecież miałeś być zdrowy i jechać do Feniksa. Miałeś brykać, miałeś być szczęśliwy... Ania już szykowała Ci boks. Miałam jeździć do Ciebie i uczyć się opieki nad Tobą po chorobie. Kuba odszedł, bo jego serce było chore. Odszedł mój dzielny wojownik. Kuc, który przez parę miesięcy był szczęśliwy. Tak krótko, o wiele za krótko... Kocham Cię, mój przyjacielu. Otworzyłeś mi serce i oczy. Będę zawsze walczyć z chłopami, którzy traktują swoje zwierzęta jak śmieci i sposób na zarabianie. Dziękuję, że byłeś tylko czemu tak krótko?
Barbara Gap
Kochani, chociaż Kubusia już nie ma, zostały nam faktury do opłacenia. Transport do kliniki - 700 zł, pobyt i leczenie 1700 zł.
Bardzo prosimy Was o pomoc. Jest tyle pracy... Tyle zwierzaków, którym trzeba pomóc. Które czekają gdzieś w ukryciu, wołając o pomoc. Dziękujemy.
Ładuję...