Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Udało się uratować Różie. Doszła do siebie i może dalej cieszyć się życiem :)
Dziękujemy za okazane serce i wspartcie. Dzieki Wam możemy pomagać!
W naszym Azylu żyją nie tylko kotki i pieski. Mamy również kozy, konie, a nawet kury. Wszyscy nasi podopieczni nie mieli łatwego życia, a my staramy się zapewnić im godne warunki i szczęśliwe, bezpieczne życie aż do starości. Konie, kozy i kurki mają u nas bezpieczną przystań, gdzie żyją spokojnie i nie muszą się martwić, że zostaną… zjedzone.
Kurki trafiają do nas najczęściej z interwencji, albo z likwidowanych gospodarstw. Kurka Rózia trafiła do nas całkowicie przypadkiem. Pomagaliśmy w pobliżu na wsi w sterylizacjach kotek. Odwożąc jedną kotkę zauważyliśmy w zagrodzie kurkę, która chodziła na baczność ciągnąc po ziemi wielki jak balon brzuch. Zaczęliśmy o nią wypytywać, właściciele nie wiedzieli, co jej jest i nie zamierzali oczywiście iść z nią do weterynarza. Widząc nasz niepokój, państwo powiedzieli, że możemy ją sobie wziąć i zrobić z nią, co chcemy. Co też niezwłocznie uczyniliśmy - nim zmienią zdanie. Ot, takie podziękowanie za pomoc w sterylizacji kotek. Dostaliśmy kurkę do leczenia.
Następnego dnia zabraliśmy Rózię do lecznicy, do Warszawy, gdzie miała od razu wykonane badania RTG. Na samym zdjęciu widoczna była plątanina jelit i coś jeszcze, czego do końca nie dało się zidentyfikować. Ponadto przepuklina Rózi była wręcz gorąca w dotyku. Zapadła decyzja o operacji, rokowania były dosłownie – złe. Kurka była osłabiona, wykazywała cech zapalenia otrzewnej, ale alternatywą dla operacji była tylko eutanazja, Rózia w takim stanie żyć nie mogła. Pełen obraz wyłonił się dopiero podczas zabiegu – okazało się, że faktycznie kurka ma zapalenie otrzewnej spowodowane jajkiem, które utkwiło w jajowodzie i perforowało do otrzewnej. Stan okolicznych jelit pozostawiał też wiele do życzenia, widoczne były zrosty. Operacja była bardzo trudna i czasochłonna i wcale rokowania po zabiegu nie były lepsze. Oczekiwanie na wybudzenie się kurki z narkozy trwało wieczność, a radość z widoku mrugającego brązowego kurzego oczka była ogromna.
W pomoc malutkiej zaangażowana była cała lecznica, co i tak nie dawało gwarancji powodzenia. Operację Rózia jednak przeżyła, jedno było jednak pewne – Rózia jajka już nigdy nie zniesie. Najważniejsze, żeby przeżyła kolejne trzy doby po operacji. Obiecaliśmy jej bezpieczne, spokojne życie w naszym azylu, tylko żeby nie odchodziła. I Rózia nie odeszła. Operacja wykonana była natychmiastowo, bo każdy dzień zwłoki byłby pewnie ostatnim dniem kurki. Musimy teraz za pracę lekarzy i pobyt Rózi w szpitalu zapłacić. Nie mamy oszczędności, ledwo daliśmy radę opłacić jej badania rtg. Rózię czeka jeszcze badanie usg, żeby potwierdzić że na pewno z nią wszystko w porządku.
Błagamy Was o pomoc, same nie damy rady…
Ładuję...