Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dzięki Wam udało nam się pomoc kocurkowi :) Cherry znalazł dom :)
Podobno kotki, które wyglądają jak rasowe, to mają w życiu łatwiej. To powiem Wam, że nie wszystkie. Ja wcale nie miałem w życiu za bardzo szczęścia, mimo że urodziłem się w miejscu, które ludzie nazywają hodowlą. Ludzie, którzy mnie wybrali, musieli dać pieniążki, żebym mógł z nimi zamieszkać, ale tak się spodobałem, że zdecydowali się za mnie zapłacić. Okazało się jednak, że ja mam problem z łapkami, to znaczy najpierw z jedną łapką i tamtą łapkę mi ludzie u lekarza dla kotów naprawili, a teraz tak samo popsuła mi się druga łapka. Od jakiegoś czasu jak robiłem krok, to przeszywał mnie ból, bo moje kości w łapce, które nie powinny się do siebie dotykać, tarły o siebie przy każdym stąpnięciu…
Utykałem i w sumie wolałem leżeć niż chodzić, bo kiedy łapką nie ruszałem, to prawie wcale mnie nie bolała. Moi ludzie zabrali mnie do lekarza dla kotków, a lekarz powiedział, że tak jak musiałem mieć operację na pierwszą łapkę, tak teraz muszę mieć operację na drugą. Taka operacja nie jest straszna, bo powiem Wam, że od razu przestaje po niej łapka boleć. Ucieszyłem się, że znowu będę się dobrze czuł i będę mógł normalnie biegać i skakać. I wtedy usłyszałem, że moi ludzie nie chcą już więcej pieniążków na mnie wydawać…
A potem usłyszałem coś jeszcze gorszego – że skoro się z tą łapką męczę i nie mogę mieć operacji, to trzeba będzie coś zrobić, coś, żebym się już nie męczył… Na szczęście dla mnie moi ludzie na takie rozwiązanie nie chcieli się zgodzić i dlatego trafiłem do cioć. Chciałbym wierzyć, że mi się jeszcze w życiu poszczęści, bo przecież jak już tę łapkę bym miał naprawioną to ja będę zupełnie zdrowy, tylko chciałbym mieć domek, taki już na zawsze, gdzie będę mógł zostać niezależnie od wszystkiego. Bardzo chciałem Was poprosić o pomoc w opłaceniu mojej operacji, bo bez niej łapka mnie nie przestanie boleć i nie będę mógł wyjść z lecznicy…
Cherry jest kotem maine coon z legalnej hodowli, a w każdym razie z takiej, która na legalną wygląda. Pozwoliliśmy sobie do tego miejsca zadzwonić, Pani, która odebrała telefon, pomyślała, że składamy reklamację i od razu zaczęła się zarzekać, że to oczywiste, że takie wady u kotów są możliwe i jak był odbierany, to był zdrowy… Dopiero po chwili zrozumiała, że my Charry’ego ani nie reklamujemy, ani absolutnie go nie oddajemy, tylko chcemy o wadzie powiedzieć, bo mama albo tata kocurka mogą tę samą wadę przenosić.
Tylko o tym Pani hodująca kotki chyba już wiedziała… Nie rozumiemy, dlaczego poprzedni właściciele Cherry’ego nie chcieli opłacić jego drugiej operacji. Zapłacili za niego, zapłacili za pierwszą operację, a za drugą już nie chcieli. Kocurek został sam. Siedzi obolały i śmiertelnie przerażony w klatce i czeka na poważną, acz zbawienną dla niego operację usunięcia główki kości udowej.
Po operacji ból zniknie praktycznie od razu, kocurek będzie się goił ok. dwóch, trzech tygodni i wróci do niemal pełnej sprawności i przez wiele lat będzie się cieszył życiem. On jeszcze tego nie wiem, ale teraz może być już tylko lepiej. Najpierw jednak musi się odbyć sama operacja, musi opłacić pobyt malca w lecznicy i pokryć koszt badań. Nie mamy żadnych oszczędności, ale nie mogliśmy zostawić go bez pomocy. Błagamy Was o pomoc dla tego najłagodniejszego pod słońcem olbrzyma…
Ładuję...