Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Wiesiołek przepięknie dziękuje Wam za uratowanie jego życia, bez Waszej pomocy nie było by to możliwe.
Kocurek zostaje na zawsze w swoim domku tymczaoswym :)
Urodziłem się na wsi, mieszkałem w gospodarstwie daleko od drogi i pewnie dlatego cały zdrowy przeżyłem wczesne dzieciństwo. Co prawda nigdy jakoś za bardzo o nas nie dbano, jedzonko nie zawsze się dla nas znalazło, a o tym, że lekarz dla kotów istnieje, dowiedziałem się dopiero teraz. Wiecie, skoro nie jeździły tu nigdzie blisko samochody, to nasza mamusia nas nawet nie ostrzegała za bardzo przed oddaleniem się od gospodarstwa. No bo gdzie my mogliśmy sobie pójść? Z trzech stron były pola a z czwartej las.
Pola to ja wiele razy latem zwiedzałem, ale teraz wszystko, co ciekawe, znaczy myszki, pochowały się przed zimnem, pomyślałem, że pochodzę po lesie, tam może będzie coś fajnego. Byłem tam kilka razy wcześniej i nic ciekawego nie znalazłem, ale warto spróbować znowu. Biegłem, podskakując po dywanie ze starych liści i słuchałem, jak zabawnie szeleszczą mi pod łapkami. Zawsze to jakaś odmiana od błota w gospodarstwie. Dzisiaj jest nawet ładnie, świeci słoneczko i nie jest już tak okropnie zimno.
Dawno nie byłem tak radosny, wreszcie nie marznę i na pewno każdego dnia będzie tylko cieplej. Nagle usłyszałem szelest gdzieś pod łapkami, taki bardzo szybki i krótki, odruchowo odskoczyłem w inną stronę, byłem jednak za wolny. Metalowy drut z zębami wbił mi się w łapkę i pociągnął mnie do góry. Rzucałem się z całych sił, krzyczałem, wiłem się, ale to coś nie chciało puścić. Sam nie wiem, jak długo się szamotałem, opadałem z sił i gdyby nie potworny ból i strach pewnie bym się poddał.
W końcu sam nie wiem jakim cudem, udało mi się wyrwać łapkę z tego zębatego drutu i pobiegłem w stronę domu. Biegłem ile się w trzech łapkach, bo czwartej nie mogłem w ogóle używać, ciągnąłem ją za sobą. To było wiele dni temu. Pierwsze dwa dni przepałem schowany w szopie, łapka każdego dnia bolał mnie bardziej, było mi cały czas gorąco i przez cały czas bardzo chciało mi się pić. Dawałem radę wyczołgać się do kałuży, ale przeważnie nie mogłem znaleźć nic do jedzenia. Zrozumiałem, że nie mogę już dłużej czekać, aż łapka się naprawi, że muszę pójść gdzieś i znaleźć miejsce, gdzie będzie więcej jedzenia.
Powoli, na trzech łapkach poszedłem w stronę drogi, słyszałem, że tam kawałek dalej mieszka dużo ludzi, to może zostaje im więcej resztek z obiadu… Chłapałem i miałem coraz mniej sił, w pyszczku mi wyschło, potwornie bolała nóżka i przyplątał się katar, przez co jeszcze gorzej oddychałem. Doszedłem do drogi i pomyślałem, że się tutaj chwilę prześpię, bo naprawdę nie miałem siły przebiec na drugą stronę. Nie wiem jakby się to wszystko skończyło gdyby nie zatrzymał się jeden z mijających mnie samochodów. Musiałem bardzo biednie wyglądać taki zwinięty w kłębek śpiący w rowie, ludzie, którzy mnie znaleźli, byli pewni, że mnie przed chwilą uderzył samochód.
Szybko zawieźli mnie do lekarza dla kotów i tak dowiedziałem się, że tacy lekarze w ogóle istnieją i tam poznałem ciocie, które mi obiecały, że mi pomogą z moją łapką. Co prawda nawet po tych wszystkich lekach nie czuję się lepiej i już nawet straciłem apetyt, ale będzie dobrze, prawda?
Wiesiołek jeszcze tego nie wie, ale nie uda nam się uratować jego łapki. Wszystko wskazuje na to, że kocurek wpadł w sidła, z których udało mu się jakoś oswobodzić, jednak druk nie należał do specjalnie czystych i wdało się zakażenie. Od dwóch dni próbowaliśmy walczyć z zakażeniem oczyszczeniem rany i antybiotykami, ale dłużej już czekać nie możemy, maluch nie przestaje gorączkować, a dziś zobaczyliśmy, że obumierają mu paluszki.
Jeśli chcemy uratować życie Wiesiołka, musimy mu łapkę pilnie amputować, tak naprawdę liczą się godziny. Jest młodziutki, nie ma jeszcze roku, ma przed sobą całe życie, wierzymy, że dzięki jego cudownemu charakterowi, miziastości, zapatrzeniu w człowieka uda mu się nawet bez tej jednej łapki znaleźć dom. Musimy go też odpchlić, odrobaczyć, wykastrować, przebadać i zaszczepić. Nie pamiętamy, żebyśmy kiedykolwiek byli w gorszej niż obecnie sytuacji finansowej. Błagamy Was o pomoc dla Wiesiołka…
Ładuję...