Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Teraz to jest ciepło, ale pewnie pamiętacie jak to było zimą kiedy staliście i czekaliście na przystanku na autobus. Marzły Wam nosy, policzki i palce u rąk i nóg, w końcu jednak przyjeżdżał Wasz autobus, wsiadaliście i nawet jeśli nie było w nim bardzo ciepło to się tej temperatury nie da porównać do tego co panowało na przystanku. No, a potem szybko do domu i już było naprawdę przyjemnie.
My z siostrą takiego domu nie miałyśmy, ani nawet czegoś takiego jak autobus, byłyśmy jeszcze kocimi dziećmi kiedy zaczęła się jesień a zaraz potem zima. Mieszkałyśmy razem z naszą mamą na działkach i jedyne schronienie od śniegu i wiatru dawały nam komórki, do których dawałyśmy radę się wcisnąć. Raz na kilka dni przyjeżdżali do nas mili ludzie i przywozili nam zapas jedzenia, bo wiecie, zimą to taki kotek na działkach naprawdę nie ma co zjeść jeśli mu człowiek nic nie przyniesie, myszki to są pochowane, a i w śmietniku się nic nie znajdzie.
Sama nie wiem, jak my dałyśmy radę przeżyć, tuliłyśmy się do siebie, żeby się jakoś ogrzać, rzadko wychodziłyśmy z kryjówki i na szczęście żadna z nas nie zachorowała. Co wieczór do snu mama opowiadała nam o miejscu, w którym kiedyś mieszkała, nazywała to miejsce domem, było tam podobno ciepło i można było znaleźć zawsze coś miękkiego do spania. I byli ludzie i często było jedzenie. Tylko jak podrosła to już jej tam nie chcieli i tak zamieszkała na działkach, a potem my się urodziłyśmy. Ludzie, który nas dokarmiali przez cały czas, postanowili nam zabrać na takie zabiegi, żeby się nas już tutaj więcej nie pojawiało i powiedzieli, że jeśli będziemy chciały, to ciocie z fundacji poszukają dla nas domów. Jejku, a kto by nie chciał mieć domu…
Laponia i Grenada przyjechały do nas razem ze swoją mamą Andorą, koteczki mają jakieś 8 miesięcy, są młodziutkie i trochę się nas wstydzą, ale spokojnie dają się wygłaskać. Po prostu potrzebują trochę czasu, żeby się przyzwyczaić, ale chyba nawet pobyt w klatce im się w miarę podoba, mają co jeść przez cały czas, jest im ciepło. Dawno nie widzieliśmy kotków, które tak by doceniały pobyt w lecznicy.
Zanim poszukamy im domków, musimy taką z nich odpchlić, odrobaczyć, przebadać, wysterylizować no i ten ich pobyt opłacić. Pięknie prosimy Was o pomoc, my naprawdę nie mamy już żadnych funduszy…
Ładuję...