Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Szanowni Państwo,
jak informowałem wcześniej, dzięki Waszej pomocy mały Łatek został uratowany. Dotarł on do Nowej Studnicy i aktualnie wraz z kilkoma ostatnio ocalonymi końmi, odbywa kwarantannę. Łatek przyjechał z bardzo opuchniętą raną po kastracji, przez pierwsze dni był intensywnie leczony, bo miał silną gorączkę, nie chciał jeść, chudł błyskawicznie i widać było, że bardzo źle się czuje. Obawialiśmy się o jego życie, ale na szczęście lekarzowi udało się opanować sytuację, choroba w końcu ustąpiła i Łatek mógł ruszyć na padoki.
Ten nieduży konik bez problemu odnalazł się w nowym stadzie, ale mimo naszych starań nie jest jeszcze zainteresowany podchodzeniem do człowieka. Po prostu potrzebny mu czas i spokój, aby nabrać zaufania do ludzi.
Bardzo jeszcze raz dziękuję za pomoc w jego uratowaniu. Los tego konia był już przesądzony. To dzięki Wam mogę dzisiaj zamieścić te zdjęcia, abyście go zobaczyli. U nas, po wielu tygodniach suszy w końcu pada deszcz. Konie chyba tak samo na niego czekały, bo mimo tego, że mogą schować się do wiat, stoją na dworze i mokną, skubiąc siano. Ogromna ulga dla ziemi, dla zwierząt i dla ludzi.
Życzę Wam dobrego dnia i równie deszczowej pogody, jak u nas.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Szanowni Państwo, jest Łatek, jest termin, jest handlarz i nie ma pieniędzy. I nie ma też czasu na pomoc, bo najdalej o 13 godzinie trzeba się za niego rozliczyć!
Kilka dni temu odezwała się do mnie firma, która zadeklarowała, że dopłaci do wykupu brakującą kwotę. Zgodnie z ustaleniami miało to nastąpić w czwartek. Wszystko szło dobrze do wczoraj. Bo wczoraj, gdy poinformowałem, że potrzeba 700 zł plus 600 zł na transport, kontakt się urwał. Telefon zamilkł, na maile nikt nie odpisuje, pieniądze oczywiście nie wpłynęły. Ktoś się zabawił, a zapłaci za to koń. Zapłaci najwyższą cenę, bo jeśli nie stanie się cud, Łatek pójdzie na rzeź, bo handlarz zażądał spłaty do godziny 13. Dziś do godziny 13! Nie chce nawet słyszeć o czekaniu dłużej.
Jeśli jest deklaracja, nie proszę o pomoc, bo wierzę, że koń będzie bezpieczny. Niestety to, że uwierzyłem, było w tym wypadku błędem, za który ma zapłacić życiem ten biedny koń.
Szanowni Państwo,
brakuje razem 1300 zł i nie ma już czasu! Jak zebrać tyle pieniędzy w 4 godziny? Rozmawiałem, prosiłem i wiem, że handlarz nie ustąpi. Nie będzie kolejnego terminu, kolejnej szansy.
Bardzo proszę o ratunek dla Łatka! Nie mam dużo osób w mojej liści mailingowej, ale wiem, że macie przyjaciół rodzinę znajomych, może i oni zechcą pomóc. Ja i siadam do dzwonienia do swojej rodziny o ratunek, może ktoś zechce go wesprzeć datkiem. Bardzo proszę pomóżcie jeśli możecie. Ratujmy go. Uratujmy!
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
Szanowni Państwo, wpłacona ponad połowa za życie Łatka. Do piątku jest czas na rozliczenie się do końca i odbiór. Dostałem też kilka dodatkowych zdjęć, mam nadzieję, że one pomogą i, że starczy czasu, by uzbierać pozostałe pieniądze potrzebne do wykupu.
"Panie Benek, nie chcesz pan konia dla dzieciaków? Jeden facet zamówił, jeździłem szukałem, w końcu kupiłem co chciał. Przywiozłem do siebie i wykastrować kazałem, bo wałach miał być, nie ogier. Ale jak posłałem w piątek zdjęcie do klienta, że kastrowany jest i spytałem, kiedy mam go przywieźć to on napisał, że nie kupuje jednak. Kazał na rzeź ładować, bo córka już zmieniła zdanie i konia nie chce. Ani łaciatego, ani żadnego innego, a jemu to już w ogóle niepotrzebny. No mi też niepotrzebny. Ja się lekkimi nie zajmuje, ja porządne konie kupuje tylko, w mięsie, a nie takie byle co.
Za 6500 zł sprzedam. Tyle wyszedł mnie zakup i kastracja. Taniej nie oddam i dziś zaliczka ma być przynajmniej 1500 zł. Jak nie, to rano załaduje na rzeźnie. Niech jedzie, bo na dworze mi stoi, miejsca nie mam dla niego. Nie zarobię, ale kłopotu też nie będę z nim miał.
Nie, nie będę negocjował ceny, zdjęć teraz latał robić też innych nie będę. Widać co jest, kastrowany, młody, dwóch lat nie ma jeszcze. Jak wrócę z trasy to może coś pstryknę, jak nie zapomnę, a jak chcesz pan na już lepsze foty, to se sam przyjedź i zrób."
Szanowni Państwo,
żadne słowa nie powiedzą więcej niż to jedno zdjęcie Łatka, które dostałem. Tak odbywa się kastracja u handlarzy. Na leżąco, na betonie. Wszystko zgodnie z przepisami i sumieniem właściciela.
Nie wiem, czy Łatek jest zdrowy, chory ani w jakim dokładnie wieku. Nie wiem o nim nic, poza tym, co powiedział mi handlarz. Nie wiem też, czy ktokolwiek zlituje się nad Łatkiem, przecież takich koni stoją setki po handlarskich oborach. Nie wiem, czy jest sens prosić o pomoc dla niego, skoro mam tylko to jedno zdjęcie, a pewności, że handlarz jakieś jeszcze dośle, żadnej. Sam nie zdążę pojechać i wrócić, by dorobić kolejne zdjęcia, bo to 350 km w jedną stronę. Boję się że to, co mam sprawia, że Łatek jest na straconej pozycji.
Życia Łatkowi zostało bardzo, bardzo mało, bo zaliczkę – 1500 zł trzeba wpłacić dzisiaj. Jest to warunek byśmy dostali kilka dodatkowych dni na zebranie pozostałych 5000 zł. Jeśli handlarz zaliczki nie dostanie, jutro o świcie Łatek pojedzie do ubojni.
Chciałbym mieć pewność, że go stamtąd zabiorę i że będzie już zawsze bezpieczny. Że jest jeszcze dla niego ratunek, ale czy kogokolwiek poruszy los Łatka i zechce go wesprzeć? Czy mając tylko to jedno zdjęcie damy radę mu pomóc? Najpewniej, gdyby nie było na niego zamówienia, nie trafiłby do handlarza, a teraz nie czekałby na wywóz do ubojni. Los bywa przewrotny. Proszę z całego serca, ratujmy go. Póki jeszcze możemy.
Dziękuję, za każdą pomoc.
Michał Bednarek
tel 506 349 596
O NAS
Działamy od 13 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku w Szewcach również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Nie zatrudniamy żadnego pracownika, wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy.
Kontakt: 506 349 596 Michał Bednarek
www.fundacjabenek.pl
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC!
Ładuję...