Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani!
Ciri dzięki Wam przeszła całą kurację virbagenem i dodatkowe leczenie. Bardzo się staraliśmy, do samego końca.
Niestety - organizm wycieńczony wielomiesięcznym leczeniem nie wytrzymał i w końcu się poddał. Byliśmy z nią do końca, dziękujemy, że byliście i Wy.
Choć histioria skończyła się odejściem kotki, mogliśmy spróbować jej pomóc i to jest piękne, za to Wam gorąco dziękujemy.
Ciri to kotka, której historia jest przykra i bolesna. Kotka trafiła do nas w 2015 roku jako kociak. Nic nie wskazywało na to, że coś z nią jest nie tak, początkowo dopóki była z mamą wszystko było ok. Niestety, mama Ciri szybko przestała się nią opiekować, nie było to jednak dla nas niepokojące, bo kotka, choć drobna, wyglądała zdrowo.
Zaraz po odstawieniu Ciri przez matkę mała zaczęła chorować. Początki były niewinne, mała zaczęła się katarzyć, wirusy kociego kataru często atakują słabo odporne kocięta. Kotkę zaatakował herpeswizus powodując trwałe uszkodzenie jednego oka. Kotce jednak to nie przeszkadzało, po prostu na jednym oku zrobiło się bielmo. Z uporem maniaka nadal szukaliśmy jej domu. Niestety niedługo się nacieszyliśmy zdrową Ciri, bo wkrótce zaczęła się katarzyć i tak na prawdę ten katar trwa do dziś, choć kotka ma już ukończony rok.
Niestety katar nie jest jedynym problemem Ciri. Inne koty w wieku Ciri rosły, a ona, choć nieco urosła, pozostawała niezwykle drobna, a jej budowa ciała była dziwna. Początkowo uważaliśmy, że to wynik tego, że organizm zamiast kierować siły w stronę wzrostu kieruje je na nieprzerwaną walkę ze zdrowotnymi dolegliwościami. Było to dla nas jednak bardzo zastanawiające. Pojawiło się podejrzenie karłowatości przysadkowej, jednak wykonanie badań wciąż było odkładane w czasie ze względu na brak środków, bo wszystkie kierowaliśmy na leczenie kotki.
Zmobilizowaliśmy się jednak i postanowiliśmy wykonać badania, by wykluczyć karłowatość. Niestety, zawiedliśmy się, zamiast wykluczyć niedorozwój, potwierdziliśmy go. Bardzo to wszystko przykre, bo patrzyliśmy jak Ciri dorasta wciąż chorując, ale przecież koty z karłowatością żyją, nawet w naszym domu. Damy radę, trzeba tylko walczyć z katarem. W związku z tym, że koteczka mocno chorowała zrobiliśmy test paskowy FIV/FelV, jednak wyszedł negatywny.
Jakiś czas temu po jednym z naszych podopiecznych został nam jeden cykl Virbagenu, który przeznaczyliśmy dla Ciri. Po nim poprawa była widoczna, jednak po odstawieniu jej stan zdrowia zaczął się stanowczo pogarszać i ta tendencja utrzymuje się do dnia dzisiejszego. Zamiast lepiej jest coraz gorzej.
Kotka nadal się katarzy, jednak pojawiły się też problemy z zębami, a na jej ciele zaczęły pojawiać zmiany skórne – duże, rozległe, krwawiące. Pobraliśmy zeskrobiny, bo gdzieś w międzyczasie Ciri miała grzybicę. Okazało się jednak, że to nie grzyb. Zmiany wyglądają na hormonalne, musimy wykonać dodatkowe badania. Koniecznie musimy zrobić badanie PCR żeby sprawdzić, czy kotka na 100% nie jest nosicielką FIV lub białaczki. Musimy też ustalić, co dokładnie dzieje się ze skórą, ustabilizować jakoś poziom hormonów. Musimy również zakupić specjalną karmę, która pomoże kotce dojść do siebie po tych wszystkich chorobach.
Na koniec kotka musi dostać koci Interferon. Przy podawaniu widać było pozytywne efekty, jednak z braku środków na wykupienie całej kuracji była ona przeprowadzona tylko częściowo. Koszt samego Virbagenu (koci interferon) to ponad 1500 zł za pełne leczenie, a przecież musimy jeszcze przeprowadzić całą diagnostykę.
Ciri chce żyć, a my musimy jej pomóc tego dokonać. Razem dajmy jej szansę na życie. Wiem, że prosimy o wiele. My dajemy jej swoje serce, opiekę, kiedy ona cierpi, jako jej opiekunowie cierpimy i my. Bardzo truno patrzy się na to, jak z pięknego, puchatego kociaczka wyrasta kot, który jest cierpieniem na czterech łapkach. Pragniemy jej pomóc, najpierw spróbujemy wszystkiego, co tylko możemy zrobić, żeby Ciri żyła i żeby życie nie było dla niej ciągłym bólem. Pomóżcie, w Was nadzieja na odzyskanie zdrowia koteczki...
Ładuję...