Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Szponek poczynił postępy! Tak zdrowotne, jak urodowe i behawioralne. Jęzorek coraz bardziej mieści się w mordce, a co za tym idzie bródka też jest coraz częściej czysta. Kocur wciąż ma lekko głupiutką minkę, ale aktualnie tylko dodaje mu to uroku! Chociaż Szponuś nadal wita wolontariuszki sykiem, to przy spokojnych ruchach i miłych pogawędkach szybko wyluzowuje i pozwala się delikatnie głaskać. Trzeba uważać, coby kawalera nie spłoszyć, ale agresji to nie ma w nim za grosz. Pięknie dziękujemy osobom, które pomogły nam zawalczyć o zdrowie Szponka.
U Szponka raz lepiej raz gorzej... Pysio zaczęło wyglądać coraz bardziej nieciekawie i widać było, że biedak odczuwa coraz większy ból. Podjęto decyzję, że nie ma co zwlekać z zabiegiem i tak oto 5 maja przeszedł ekstrakcję prawie wszystkich zębów. Stan paszczy to była jedna, wielka masakra. Musiał się potwornie męczyć przez wiele miesięcy w takim stanie... Aktualnie zostały mu, póki co, wyłącznie dwa dolne kły. Niewykluczone, że w przyszłości i tak będą do usunięcia. Na szczęście zdążył nabrać już wystarczająco dużo sił na operację, więc przeszedł ją całkiem nieźle. Pierwszy dzień po zabiegu wyglądał ok. Wiadomo, że pysio było całkiem spuchnięte, ale ogólny stan był dobry. Niestety na drugi dzień nastąpiło pogorszenie - wzmożone ślinienie, większa opuchlizna, apatia i język dziwnie wywinięty, w związku z czym kocur zaliczył kolejną wizytę u weterynarza. Okazało się, że musiał odczuwać bardzo silny ból, bo na dokładkę pojawiła się nadżerka na jęzku... Dostał lek przeciwbólowy i ewidentnie widać było, że mu po nim ulżyło. Z dobrych wieści - weterynarz stwierdził, że rana po zabiegu ładnie się goi. Szponkowi także nadal dopisuje apetyt i dzięki temu przyjmuje wszystkie potrzebne leki. Teraz pozostaje tylko czekać i obserwować jak on się czuje... Trzymajmy kciuki, żeby stan zapalny zanikał, a Szponek już dalej tak nie cierpiał... Został pobrany także wycinek z narośli w pysiu na badanie histopatologiczne - oby był czysty. A co do opuchlizny na nosku - może być spowodowana stanem zapalnym od zębów - powinna schodzić z czasem. Oby...
Z dobrych wieści - Szponka udało się umieścić pod dachem. Dochodzi do siebie w klatce zwolnionej przez wyadoptowanego kota. Na pewno wspomoże to proces leczenia bardziej, niż pobyt w wolierze. Kocur zajada się także z apetytem karmą, nie zważając na dodane do niej gorzkie leki.
Do kontaktu z człowiekiem nadal się nie garnie i zapewne trochę potrwa zanim nabierze jakiegokolwiek zaufania.
Pojawiła się też nadzieja, że zmiana w pyszczku, to plazmocytarne zapalenie dziąseł, które leczy się poprzez całkowite usunięcie zębów.
Kocur będzie więc bezzębny.
Z wieści niestety gorszych - test na FeLV wyszedł pozytywny. Oczywiście za jakiś czas będziemy go powtarzać. A dodatkowo Szponek może okazać się kotem nerkowym i wątrobowym. Nos nadal jest spuchnięty :( Jednak z jakąkolwiek dalszą diagnostyką musimy poczekać, aż kocur nabierze nieco sił.
Prosimy zatem o dalsze kciuki i wsparcie. Leczenie trwa.
Zgłoszony jako bezimienny, wychudzony i odmawiający jedzenia. Ot, standard kota wolno żyjącego. Pierwsza wizyta w gabinecie weterynaryjnym ani nas, ani osoby, która nie pozostała obojętna na jego cierpienie, nie nastroiła optymistycznie. Wyniki krwi, a zwłaszcza parametry wątrobowe, pokazały, że kot nie je od dłuższego czasu. Po podaniu narkozy były możliwe dokładniejsze oględziny tego zagłodzonego dzikusa. Spuchnięty nos i brzydka zmiana w kąciku pyszczka przywołały niestety hasła "nowotwór" i "eutanazja".
Ze względu na obfite krwawienie przy najmniejszym dotknięciu, nie było możliwe pobranie próbki na choćby cytologię.
Kot dostał jednak szansę, a wraz z nią - leki. A my z zaciśniętymi kciukami czekaliśmy na magiczne "zaczął jeść". Nastąpiło to dopiero po dwóch dniach.
Na razie jeszcze chowa się głęboko w przygotowanej dla niego w odizolowanym pomieszczeniu budce. Nie potrafi jeszcze zaufać człowiekowi, a całemu procesowi oswajania nie pomaga niestety fakt częstych wizyt u weterynarza. Kocur wymaga dalszego leczenia, badań krwi i leczenia narośli na dziąśle.
Do czasu spłynięcia środków z 1% jest to zapewne ostatni z niebędących naszymi bezpośrednimi podopiecznymi kotów, którego leczenie finansujemy. I choć jest nam z tym niezwykle ciężko, bo takie zgłoszenia spływają codziennie, będziemy zmuszeni odmawiać kolejnym :( Nie możemy bowiem pozwolić sobie na brak środków na utrzymanie 150 kotów :( Prosimy o pomoc w opłaceniu jego leczenia.
Ładuję...