Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu kociaków i ich mamy dziękujemy za okazane wsaprcie. Dzielna Lejdi odchowała swoje dzieci. 4 z 5 maluszków oraz kocia mama znalazły już nowe domy. Pod naszą opieką przybywa jeszcze mała Mimi. Może skradnie właśnie twoje serce?
Czy w urodzie kotki może być coś dostojnego, majestatycznego ? Chyba tak… bo kiedy trafiła wraz z piątką swoich dzieci do mnie, od razu skojarzyła mi się z damą, a jej piękne złote oczy patrzyły na mnie z ogromnym smutkiem, ale i nadzieją. A brak części ogona, który straciła walcząc z lisem, nie ujmował jej urody. Dlatego nazwałam ją Lejdi.
Skąd przyszła do domu tymczasowego – to wiemy, ale co przeżyła w swoim dwuletnim życiu, wie tylko ona, a my możemy tylko się domyślać. Historię Lejdi i jej piątki dzieci opowiedziała nam nasza wolontariuszka…
Jak jest zło, to gdzieś niedaleko musi być dobro. Słowa te doskonale obrazują historię, która miała miejsce w podrzeszowskiej wsi graniczącej w Rzeszowem. Wieś, która powoli staje się sypialnią Rzeszowa i zatraca cechy polskiej wsi. Jest zadbana, są piękne domy i obejścia, wszędzie zielono i kolorowo, nowocześnie. Jedna rzecz pozostaje niezmienna – ogromna ilość kotów, o które mało kto dba. Są wszędzie, wałęsają się po drogach, podwórzach.
Często pseudo gospodarze nie zawracają sobie głowy ich karmieniem, opieką medyczną, o sterylizacji nie wspominamy, bo to niezgodne z ich przekonaniami. Mieszka tam nasza wolontariuszka, która prowadzi dom tymczasowy i dokarmia wałęsające się koty, te właścicielskie i te bezdomne. Dawno już wypatrzyła przepiękną kotkę, która miała niby dom. Jednak nie było tam tego, czego potrzebowała kotka. Nie było miłości, zatroskania, opieki (za wyjątkiem jedzenie, które koty mimo wszystko dostawały). Była w nim za to nieświadomość, która pozwalała na bezsensowne rozmnażanie kotki, a potem rozdawanie ich w "dobre", a tak naprawdę byle jakie ręce. Codziennie wieczorem Lejdi przychodziła na miejsce dokarmiania i oprócz jedzenia dopominała się o przytulanie i głaskanie. Była najbardziej proludzka pośród wszystkich kotów ze stada, a jej los oraz chęć jego poprawy nie dawał dziewczynie spokoju, bo w jej sercu mieszkało dobro.
Aż pewnego dnia kocica wyszła na drogę z dwójką malutkich kotków. I tylko dzięki temu, że ukryła je w szopie sąsiada, one żyły. Właściciel szopy opowiadał, że widział, jak przenosiła i ukrywała je tam, ale nie potrafił powiedzieć, ile ich tam było. Ale obiecał pomóc w łapaniu. A kotki radośnie, choć nieporadnie biegały obok matki. Nasza wolontariuszka intensywnie rozmyślała co zrobić , jak pomóc, bo przecież kotka miała dom. Udała się do właścicielki i otrzymała odpowiedz, na którą czekała: „to niech pani je zabierze”.
Tylko gdzie zabrać koty, gdy w domach tymczasowych tłok. Ale znalazło się miejsce dla nich. Na drugi dzień rozpoczęła się łapanka. Jednak okazało się, że jest tylko jeden kotek przy matce. Czy ten drugi został zagryziony? Zaginął gdzieś? Wolontariuszki weszły do szopy i wspólnie z właścicielem rozpoczęły wśród sterty różnych rzeczy poszukiwania. Nawet rozważano rozebranie szopy. Nagle usłyszeli cichutkie miauczenie i to pozwoliło zlokalizować miejsce ukrycia. Jakież było zdziwienie wszystkich, gdy okazało się, że jest tam 4 maluchy, czyli razem z tym przy matce pięć. Jeden nie pasował do pozostałych, był dużo mniejszy. Czyżby kotka zabrała go innej matce, bo ponoć w domu właścicielki jest druga matka z dziećmi?
Kocia rodzinka jest już bezpieczna. Wszystkie koty zostały odrobaczone, oczy zakropione, gdyż miały już początek kociego kataru. Dostają również antybiotyk i leki odpornościowe. Apetyt im dopisuje. Kociaki mają ok. 6 tygodni, próbują jeść karmę dla kotów, szybko opanowały umiejętność korzystania z kuwety. Mamy nadzieję, że jeszcze ich życie przyniesie im wiele radości i nigdy na swej drodze nie napotkają złego człowieka. Prosimy Was wszystkim pomóżcie nam dopisać już naprawdę szczęśliwe zakończenie i dla nas, i dla kociej rodziny.
Sprawmy wspólnie, by skarbonka się szybko zapełniła, bo ilość kotów jest rekordowa. Dawno przekroczyliśmy magiczną liczbę 200 kotów. Powód do dumy? Może tak, bo tyle zostało uratowanych, ale koszty utrzymania nijak się mają do ilości przyjętych kotów.
W kasie pustka, brakuje na wszystko – żwirek, karmy, podkłady, na leczenie i profilaktykę. I trzymajcie kciuki, by Lejdi i maluchy za parę tygodni znalazły szczęśliwe domki. I żeby były zdrowe.
Ładuję...